Północny Punkt Widzenia

Biathlon, studia i życie w Norwegii według Człowieka Północy...

Jak najlepiej dobrać narty biegowe

Zima i pierwsze dni na biegówkach są już coraz bliżej. Być może szykujesz się właśnie do zmiany sprzętu lub chcesz zacząć swoją przygodę z tym pięknym sportem. Jeżeli tak, to ten post jest dla Ciebie. Pomogę znaleźć najlepsze narty biegowe dopasowane do Twoich umiejętności. Zatem zaczynamy!
  • Jeżeli jesteś początkującym i wybierasz swoje pierwsze biegówki.
W takiej sytuacji najlepszym rozwiązaniem jest wybór nart uniwersalnych, z łuską. Nie musisz martwić się o ich smarowanie, aby spokojnie podążać po torach do stylu klasycznego. I w ten sposób możesz rozpocząć trenowanie narciarstwa biegowego. Później, gdy już nabierzesz wprawy, nic nie stoi na przeszkodzie, aby na takich nartach próbować również "łyżwy". Możesz też zdecydować się na tzw. narty turystyczne, zwane również nartami śladowymi. Są one nieco szersze i bardziej miękkie. Dobrze sprawdzą się na odcinkach nieprzygotowanych ratrakiem. Na próżno jednak próbować na nich czegoś więcej niż tylko spacerowania po trasach. Jeśli więc masz ambicje na rozwijanie swojej techniki, nie jest to rozwiązanie dla Ciebie. W obu przypadkach nart, należy je dobrać stosownie do swoich parametrów, takich jak wzrost i waga. Zwykle do tego typu nart stosuje się metodę, że narta musi sięgać do wyciągniętego w górę nadgarstka. Należy zwrócić również uwagę, aby łuska zbyt mocno nie przylegała do powierzchni, gdy stoimy na nartach na płaskim podłożu. Stąd osoby o większej wadze powinny dobrać odpowiednią długość narty, aby nie hamowały one na zjeździe. Spotykany jest również sposób obliczenia długości nart, poprzez dodanie do wzrostu wartości połowy wagi. Nie zawsze jednak będzie to w pełni adekwatne do twardości konkretnego modelu nart. Dlatego przed zdecydowaniem się na zakup, najlepiej skonsultować się ze sprzedawcą, aby dowiedzieć się czegoś więcej na temat upatrzonego przez nas egzemplarza. Dobrym wyborem może być Fisher LS Crown.
  • Jeżeli masz już za sobą parę sezonów na nartach i chcesz czegoś więcej.
Przed Tobą najtrudniejsza decyzja, jaką należy podjąć w pierwszej kolejności. Chodzi tu o technikę, którą masz zamiar rozwijać. Nie ma co bawić się w połączenie w jakikolwiek sposób dwóch stylów z użyciem jednego sprzętu. Dlatego albo wybierzesz jeden z nich, albo wydasz podwójną kwotę za możliwość biegania krokiem łyżwowym i klasycznym, kiedy tylko będziesz miał na to ochotę. Półśrodki typu Fishery SC Combi nie są dla Ciebie. Ty jesteś ambitnym amatorem i nie masz ochoty na kompromisy. Pozostaniemy więc przy wersji z jedną preferowaną techniką. I od razu zajmiemy się długością nart. Dla kroku łyżwowego jest to zazwyczaj 10 - 15 cm dodane do wzrostu. Nie bez znaczenia jest tu również waga narciarza. Przykładowo, z powodu niskiej masy, przy wzroście około 175 cm, długość moich nart wynosi 182 cm. To wszystko dlatego, aby zrównoważyć twardość narty. Na to też trzeba zwracać uwagę. Narty nie mogą być za twarde (nie możemy kompletnie nie dotykać podłoża), ale też w żadnym wypadku zbyt miękkie (ślizg za mocno przylegający do powierzchni znacznie zredukuje efektywność odbicia). Do nart dobieramy oczywiście odpowiednie wiązania, buty i kije, wedle naszych własnych upodobań. Warto jedynie wiedzieć, że kije do kroku łyżwowego powinny mieć długość nie mniejszą niż 15 cm poniżej naszego wzrostu. Dobrym rozwiązaniem dla ambitnego amatora będzie model nart Fishera- Skatecut.
Czas na styl klasyczny. Tutaj narty są znacznie dłuższe (około 30 cm ponad wzrost). Pamiętajmy, że takie narty mogą nie posiadać łuski i należy wówczas zadbać o smarowanie ich strefy odbicia na tzw. trzymanie. Jest to jednak temat na inny post i nie będę go teraz rozwijał. W tym przypadku narty powinny być bardziej miękkie niż do łyżwy, ale oczywiście bez przesady. Chodzi o równowagę pomiędzy brakiem uślizgów na podbiegu (miękkie), a szybkością na zjeździe (twarde). Widać więc dość wyraźnie, że w torach do klasyka jest to bardzo istotne. Mogę polecić któryś z modeli Fishera Vasa NIS, z łuską lub bez niej dla zaawansowanych. Wiązania i buty wedle uznania, a przy kijach należy pamiętać, że powinny być około 25 cm "niższe" od nas.

  • Jesteś prawie zawodowcem, masz zamiar ugrać coś w Biegu Piastów.
Zasługujesz w takim razie na coś specjalnego. Wiesz już zapewne wszystko lepiej ode mnie, jak dobrać sprzęt oraz jakimi zasadami się kierować. Pozwól jednak, że przedstawię Ci kilka świetnych propozycji, które mogą zainteresować prawdziwego sympatyka narciarstwa biegowego. Od paru sezonów coraz bardziej widoczna staje się firma One Way, głównie za sprawą świetnych ubrań i kijów. Nie każdy jednak wie, że od 2012 roku fińska marka produkuje również własne narty. Odpowiedzialny jest za to Armer Sports, do którego należą Atomic i Salomon. Już pierwsze modele, jakie pojawiły się na rynku, zaskakiwały dopracowaniem wszystkich parametrów, co zadecydowało o ich dobrym przyjęciu. Na razie jednak niewielu zawodników w Pucharze Świata możemy oglądać na tym sprzęcie. Najbardziej znanym z nich jest Sami Jauhojärvi, którego forma w minionym sezonie nie była najwyższa. Jest jednak szansa, aby więcej ekip używało nart z logo OW w sezonie 2013/14, z uwagi na ich rosnącą renomę. Być może dobrym pomysłem byłoby zainwestowanie w model Premio 10 lub 9 jeszcze przed pierwszymi treningami na śniegu? Oczywiście dobrać do tego kije i buty Premio 10 i jeden z nowych strojów startowych: Icerio lub Cara. Zapewniam, że lepszego zestawu, pod kątem designu i wzajemnego dopasowania, nie znajdziesz. Wszystko to jest dostępne dla obu technik. Narty, buty i kije One Way znajdziesz w sklepie PR-SPORT.
Konkurencja nie śpi i również u Salomona odnajdziesz nowy model S- Lab na nadchodzący sezon. Fisher natomiast wciąż ulepsza swoje rozwiązanie z charakterystycznym otworem na dziobach nart do kroku łyżwowego. Madshus trzyma się raczej na uboczu tej "wojny zbrojeń", ale zawsze robił świetne narty, skoro biega na nich sam Ole Einar Bjoerndalen. Być może w tym jest metoda: siedzieć cicho, a wyniki same zaświadczą o wyższości tego sprzętu nad innymi. Jest więc w czym wybierać.

Z nowymi nartami, czy bez nich, zbliżamy się do kolejnej zimy. A nie ma nic lepszego, niż postawienie pierwszych kroków w sezonie na idealnym śniegu. Na razie niech przypomni o tym poniższy obrazek.

Znalezione w internetach- Imitacja skakana

Ostatnio w moim planie treningowym pojawiła się taka pozycja: imitacja skakana. Jeszcze nigdy się z tym nie spotkałem, stąd pierwsze wrażenie nie mogło być inne, jak lekkie zakłopotanie. Ale od czego mamy nasze kochane internety, które... no właśnie, niezbyt mocno ten temat poruszają. Tymczasem ja muszę wykonać plan treningowy, bo inaczej świat się zawali. Na szczęście trafiłem na taki przyjemny filmik, który znacznie rozjaśnił sprawę. Jako, że preferuję technikę łyżwową, to poniżej przytoczę materiał uczący imitacji właśnie tego stylu.



No, ale żeby nie być ignorantem, to jeszcze pokażę styl klasyczny. Nie wszyscy muszą uwielbiać "łyżwę".


Skoro już wiemy, czym jest imitacja, to pora to wypróbować. Po swoich pierwszych doświadczeniach z tym ćwiczeniem mogę powiedzieć tylko tyle: potrafi nieźle zmęczyć. Życzę miłego treningu.

Weekend z Petit Le Mans

Zapowiada się interesujący, motoryzacyjny weekend. W sobotę na torze Road Atlanta odbędzie się wyścig Petit Le Mans, kończący sezon American Le Mans Series. Dzień później, seria World Endurance Championship pojedzie na torze w Fuji. Niestety, na oba wydarzenia rzuca się cieniem wtorkowa śmierć znakomitego kierowcy- Seana Edwardsa.

Zacznijmy od ALMS. Najłatwiej wytłumaczyć tę serię wyścigową tak: jest to coś na kształt WEC, tylko że z amerykańskimi zespołami, na amerykańskich torach i dla amerykańskich kibiców. A to oznacza nieco inny poziom rozrywki, jakiej dostarcza każdy wyścig. Przede wszystkim realizacja jest świetna. Kamery on board, raporty z pit lane, materiały o zespołach, to wszystko sprawia, że aż chce się oglądać. WEC może tylko pozazdrościć takiej oprawy, mimo swojej większej rangi. Autonomia ALMS jest na tyle duża, że na próżno szukać którejś z amerykańskich ekip w mistrzostwach świata. Zazwyczaj przyjeżdżają one tylko do Le Mans. Odwrotnie też to działa. Nie ma dominacji Audi, czy innego fabrycznego giganta. Tutaj każdy walczy jak równy z równym. Zmagania w ALMS są krótsze, niż w WEC. Zwykle trwają do trzech godzin, co oznacza walkę od startu do mety. Szczególnie sprawdza się to w klasie samochodów GT, gdzie nawet na ostatnim okrążeniu może się zmienić pięć pierwszych pozycji. Wyjątkiem od reguły krótkich wyścigów są: 12 godzin w Sebring oraz zbliżające się Petit Le Mans, które obejmuje około 10 godzin jazdy (lub dystans 1000 mil). Nazwa sobotniego wyścigu na Road Atlanta nawiązuje oczywiście do wielkiego klasyka we Francji, za sprawą nabycia praw do używania jego nazwy przez ALMS. I tak oto, czeka nas "małe Le Mans". Rzeczywiście można tak powiedzieć, patrząc na listę startową. Zobaczymy bowiem 34 załogi, w tym 4 z klasy P1, 4 z klasy P2, 11 z klasy GT, 7 z klasy PC i 8 z klasy GTC. Tor jest krótszy niż swój francuski odpowiednik, mierzy nieco ponad 4 kilometry. Możemy spodziewać się wielu emocji. Wśród zgłoszonych zespołów zobaczymy słynną Deltę Wing, która po porażce w zeszłorocznym 24h Le Mans została zmodyfikowana i próbuje swoich sił w Ameryce. Zabraknie natomiast teamu NGT Motorsport, w barwach którego miał ścigać się Kuba Giermaziak. Wszystko z powodu tragicznego wypadku Seana Edwordsa- jednego z członków załogi.

Wyścig WEC na torze w Fuji zapowiada się tak, jak 6 godzin w Sao Paulo. Prawdopodobnie nie będzie większych emocji. Audi ma już mistrzostwo w kieszeni, stąd nawet nie potrzebuje zwycięstwa w Japonii za wszelką cenę. Toyota natomiast wystawia dwa samochody. W końcu jest "u siebie" i na pewno będzie chciała się dobrze zaprezentować. Łącznie zobaczymy na starcie 29 załóg. Widać więc dokładnie, że liczba zgłoszonych maleje z wyścigu na wyścig. Do końca sezonu pozostały jeszcze trzy: Fuji, Szanghaj i Bahrajn. Wszystkie daleko na Wschodzie i zapewne będą się odbywały przy prawie pustych trybunach. Więcej słów na opisanie zmierzchu tegorocznej edycji mistrzostw świata endurance nie potrzeba.

Nie zapomnij oglądać Petit Le Mans na oficjalnej stronie ALMS. Live stream jest naprawdę dobry, zatem podaję link. A jeżeli będziesz miał jeszcze chęć na WEC, to transmisja z wyścigu w Fuji będzie dostępna tu.

Na koniec chciałbym jeszcze wyrazić ubolewanie z powodu śmierci Seana Edwardsa. To ogromna strata dla całego środowiska wyścigów samochodowych. Należy przypomnieć, że obecnie jest on liderem klasyfikacji Porsche Supercup. Do końca serii pozostały dwa wyścigi. Sean dołączył do zmarłego tragicznie w tegorocznym wyścigu Le Mans Alana Simonsena. Tym samym rok 2013 zostanie zapamiętany przez wszystkich fanów jako bardzo przykry dla sportu motorowego.

Sposób na jesienną depresję

Zaczęła się jesień. Zanim się obejrzysz, będzie zima i wyciągniesz stęskniony swoje biegówki. Ale przed tym czeka Cię jeszcze kilka dni polskiej złotej jesieni i kilkanaście polskiej szarej jesieni. Taka aura mniej lub bardziej nadaje się do treningów, ale jest w niej coś, co sprawia, że człowiek traci motywację do działania. Jest zimniej, dzień staje się coraz krótszy, a to nie sprzyja budowaniu formy. Nawet Martin Fourcade nie kryje niecierpliwości związanej z oczekiwaniem na pierwsze zawody. Jak obronić się przed jesienną nudą? Oto mój sposób, czyli zdjęcia.

Zawsze lubię sobie przypomnieć czas, kiedy jeszcze było cieplej lub przeciwnie, uciec myślami do zbliżającej się zimy. Pomagają mi w tym zdjęcia zrobione przeze mnie. Takie najlepsze kadry z danego momentu. I teraz mam zamiar je tutaj pokazać, żeby, być może, komuś urozmaicić oczekiwanie na zimę i zmotywować do treningów.

Dobrze czasem wspomnieć czasy aktywnego planespottingu. Samoloty są dla mnie czymś wyjątkowym. Nie pamiętam, kiedy dokładnie zostało zrobione to zdjęcie. Ale doskonale pamiętam, że wrażenie lądującego ATR przy zachodzie słońca było super. 
Tym razem Airbus A320 linii Air France. Robione z najlepszego na świecie tarasu widokowego (Berlin- Tegel). Nigdzie nie byłem tak blisko startujących maszyn.
A tu drobna zabawa z efektem makiety. Wszystko za sprawą pięknych terenów w okolicach Kotliny Kłodzkiej.
Jest też coś z gór. Wystarczy spojrzenie na to zdjęcie i można poczuć czyste, górskie powietrze.
I na koniec coś, na co czekam. Zima i kursująca wśród zasp śnieżnych Kolej Izerska. Już niedługo będzie można podziwiać podobne widoki w Jakuszycach.
Od razu lepiej. Jeżeli masz takie zdjęcia, które zawsze przywołują coś miłego, sięgaj do nich częściej i zapomnij o jesieni. A jeżeli jeszcze nie wystarczyło, to polecam posłuchać sobie Yellow zespołu Coldplay. Takie małe lekarstwo na wszechobecne żółte liście. Poniżej wersja koncertowa, bo wykonanie świetne, a na oryginalnym teledysku Chris wygląda jak jakiś gimnazjalista.

Test rolkostrady w Sobieszowie

Minęły już trzy tygodnie od hucznego otwarcia rolkostrady w jeleniogórskim Sobieszowie. A jako, że pogoda i zdrowie pozwoliły, wybrałem się, wraz z byłym biathlonistą- Emilem, na krótki test nowo powstałego ośrodka. Można wyczytać w internetach wiele pozytywnych opinii o tym miejscu, więc koniecznie chcieliśmy zbadać, czy są one poparte rzeczywistością. A zatem zapraszam na relację z pierwszego spotkania z trasą.

Pierwsze wiadomości na temat ośrodka obiecywały wiele. Wśród zapewnień znalazły się takie, jak: czynna przez cały rok wypożyczalnia sprzętu, udostępnienie trasy ze wskazaniem rolkarzy oraz płatny parking. Przyznam się bez bicia, że przekonało mnie to. Byłem przygotowany na widok w rodzaju: wszystko otwarte, aż zapraszające do wstąpienia, wielki regulamin zakazujący wejścia ze zwierzętami, niszczenia tras lub chociaż jakiś konkretny znak wskazujący, że jest to rolkostrada, a nie pierwsza lepsza ścieżka rowerowa, czy spacerowa. A później przyjechałem na miejsce i przypomniałem sobie, że jestem w Polsce. Mnie i Emila powitał taki widok.


U nas najwidoczniej bardzo szybko chce się coś otwierać. Galeria handlowa, rolkostrada, czy linia kolejowa, zawsze jest ta wstęga do przecięcia i okazja do pokazania, że osiągnęliśmy sukces. A to, co dzieje się później, to już inna sprawa. Nie wiem, czy tak było i jest w tym konkretnym przypadku, ale takie wrażenie może odnieść każdy, kto tu przyjedzie. Nie ważne, czy jest z Jeleniej Góry, czy z drugiego końca Polski. Może pomyśleć sobie, że to chyba jeszcze nie jest otwarte. Budynek stoi, wygląda na skończony. Na pewno nie ma wypożyczalni sprzętu, a jeżeli jest, to chyba komuś bardzo zależy, żeby z niej nie korzystać, bo tak została ukryta. Jestem w stanie to zrozumieć, bo to tylko (albo aż) trzy tygodnie od otwarcia, więc rzeczywiście nie wszystkie rzeczy udało się ukończyć. Ale czy nie lepiej byłoby poczekać z wielkim otwarciem na to, aż każdy aspekt związany z infrastrukturą będzie dopięty na ostatni guzik? Być może Unia Europejska, od której pochodzą środki finansujące, zażądała takiego, a nie innego terminu. Tego nie wiem, ale trochę martwię się, że okrzyknięcie tego sukcesem zbyt szybko może spowodować typową sytuację osiadania na laurach: skoro tak jest dobrze, to więcej nie ma sensu robić. 


Czas teraz przejść do faktów na temat samej trasy. Po pierwsze i najważniejsze, nie ma zamkniętej pętli, dzięki której można biec cały czas w jedną stronę. Nie jest to specjalnie uciążliwe, ale przy dłuższym treningu staje się niewygodne. Cała rolkostrada ma 2 kilometry. Też szału nie ma, ale lepsze 2 niż 0. Jest to na pewno dobra alternatywa w stosunku do każdej ścieżki rowerowej w Jeleniej. Należy mieć jedynie nadzieję, że rzeczywiście będzie można swobodnie trenować na nartorolkach bez utrudnień ze strony spacerujących lub rowerzystów. Po to w końcu jest rolkostrada. Jak wiadomo, trasa przebiega w pewnej części przez teren Karkonoskiego Parku Narodowego. Wymusiło to położenie innej, "ekologicznej" nawierzchni zamiast asfaltu. Niestety nie jest to dobre rozwiązanie. Kompromis z KPN na pewno został tym sposobem osiągnięty, ale eko- nawierzchnia niszczy się szybko oraz ściera koła nartorolek. Tak się składa, że akurat dzisiaj mieliśmy okazję spotkać ekipę, która już po trzech tygodniach od oddania obiektu do użytku musiała łatać fragmenty trasy. Taki stan rzeczy wyłącza nam w zasadzie cały odcinek w Parku Narodowym. Z tych dwóch kilometrów zostaje więc około 1,5 km. Z drugiej strony trasa również kończy się nieciekawie. Jest to zjazd wprost na ulicę użytkowaną przez samochody. W dodatku poprzedzony jest on odcinkiem z dużą ilością żwiru i piasku. Wspólnie stwierdziliśmy, że nie jest to zbyt komfortowe rozwiązanie, nie mówiąc już o bezpieczeństwie.


Rzeczy, które mogą nie odpowiadać trenującemu na rolkostradzie w Sobieszowie, można jeszcze nazwać chorobami wieku dziecięcego. Najwidoczniej potrzeba jeszcze czasu, aby wszystko było jak należy. Dziwi jednak jej szybkie otwarcie, skoro nawet jeszcze taśma ochronna okala część terenu i nie ma wskazanego jego zarządcy. Na pewno trzeba przyznać, że jest to bardzo pozytywna i potrzebna inwestycja w Jeleniej Górze, na którą czekał każdy sympatyk narciarstwa biegowego. Wreszcie mamy alternatywę dla ścieżek rowerowych. Zdaję sobie sprawę, jak wielkiego zaangażowania wymagało stworzenie takiej rolkostrady. Sam fakt, że przebiega ona przez teren Karkonoskiego Parku Narodowego, wymusił pewne ustępstwa zarówno ze strony parku, jak i zarządcy inwestycji. Widać to na przykładzie eko- nawierzchni. Ja jednak uważam, że samo zaangażowanie nie jest jeszcze wystarczające do pełnego uznania tego za sukces. Potrzeba przy tym jeszcze wiele pracy, która wcale nie kończy się z chwilą "przecięcia wstęgi". Na pewno wpłynie to na rozwój narciarstwa biegowego wśród młodzieży. Jednak oprócz tego konieczne jest stworzenie czegoś równie dobrego, jak Jamrozowa Polana w Dusznikach- Zdroju, gdzie mieści się polskie centrum biathlonu. Dlatego znacznie bardziej decydującym posunięciem będzie rozbudowanie Jakuszyc i przystosowanie ich do nartorolek. Dla mnie osobiście bardziej atrakcyjne i opłacalne zarazem byłoby dojechanie do Jakuszyc i skorzystanie z wypożyczalni sprzętu na miejscu, z pętlami na nartorolki z prawdziwego zdarzenia, niż wypożyczenie za podobną opłatę nartorolek na 2- kilometrową trasę.


Ciężko jednoznacznie ocenić tą inwestycję, dlatego ja tego nie zrobię. Chyba najlepszą oceną będzie liczba zainteresowanych odwiedzających ten obiekt, zarówno w czasie nadchodzącej zimy, jak i przyszłego lata. Tym bardziej, że zapowiadane jest przygotowywanie tras na biegówki przy odpowiedniej ilości śniegu. Od siebie mogę powiedzieć tyle, że trzymam kciuki, aby rolkostrada w Sobieszowie nie stała się pomnikiem wielkich planów, które nie zostały zrealizowane, a zamiast tego idealnie pełniła swoją funkcję, czyli stanowiła miejsce rozwoju młodych ludzi zainteresowanych narciarstwem biegowym. A póki co, chętniej wybiorę tor nartorolkowy przy Szkole Mistrzostwa Sportowego w Szklarskiej Porębie.