Północny Punkt Widzenia

Biathlon, studia i życie w Norwegii według Człowieka Północy...

Zaczynamy SadurSummer

Czas zacząć przygotowania do kolejnej zimy. W tym roku będzie podobnie, jak poprzednio. Lato postaramy się wspólnie spożytkować na treningi w różnych ciekawych miejscach, czyli będzie oczywiście dużo o nartorolkach. Postaram się odpowiedzieć na pytanie, gdzie najlepiej urządzić Uphill i jakie widoki można otrzymać w nagrodę za dotarcie na samą górę. Być może Człowiek Północy zwita do swojego upragnionego miejsca. Ponadto, razem ze Swedish Winter Sport Research Centre nauczymy się czegoś o technice oraz optymalnych ćwiczeniach siłowych dla biegaczy narciarskich. Przeglądniemy kalendarz imprez i zawodów, w których warto wystartować lub chociaż je zobaczyć i zdecydować się na start za rok. I wreszcie rozwikłamy zagadkę idealnego planu treningowego z pomocą zagranicznych badaczy fizjologii sportu. Nie zabraknie również postów o bieżących wydarzeniach, związanych głównie z serią World Endurance Championship oraz refleksji na temat minionego i przyszłego sezonu Pucharu Świata w biathlonie.

Ale najpierw... MATURA. Tak więc do zobaczenia w drugiej połowie maja. Obiecuję, że w mojej głowie pojawi się kilka pomysłów na posty po tym wszystkim. ;)

P.S.: KEEP NORDIC! Nie zapomnijcie o treningach, bo jak mówi One Way: "the hardest thing about exercise is to start doing it. Once you do an exercise regulary, the hardest thing is to stop".

Niespodziewane otwarcie sezonu WEC

Robimy mały oddech od biathlonu. W niedzielę odbył się inauguracyjny 6- godzinny wyścig sezonu World Endurance Championship na torze Silverstone. Rok 2014 ma być przełomowym dla tej serii. Czy tak się stanie, ocenimy po wszystkim, ale dziś mogę powiedzieć, że rzeczywiście coś zaczęło się dziać.

Przede wszystkim zyskaliśmy nowe podkategorie- LMP1 HY oraz LMP1 L. Ta pierwsza obejmuje zespoły fabryczne, takie jak Audi, zaś druga teamy prywatne, które nie mogą otrzymywać żadnego wsparcia od producentów z wyjątkiem silnika i nadwozia. Tym samym wprowadzono podział, który już dawno miał miejsce nieoficjalnie. Wiadomo, że zespół fabryczny zawsze będzie miał przewagę nad prywatnym i zestawianie ich razem było trochę niesprawiedliwe. Ponadto zmieniono regulacje dotyczące paliwa, opon (mają być węższe), mocy silników i jeszcze kilku innych rzeczy. Wszystkie zmiany w regulaminie są tłumaczone w filmikach na oficjalnej stronie wyścigu Le Mans (link).

Dzięki nowościom w regulaminie, pojawiły się nowe samochody w liczących się zespołach. Oczywiście najgłośniejszym wydarzeniem oczekiwanym przez wszystkich był powrót Porsche do najwyższej kategorii. Niemiecki producent ze swoim modelem 919 Hybrid wystawił do tegorocznej rywalizacji dwie załogi: #14: Romain Dumas, Neel Jani, Marc Lieb oraz #20: Timo Bernhard, Mark Webber, Brendon Hartley. Ten drugi skład, zawierający dwóch nowicjuszy w serii WEC, zaliczył bardzo udany debiut. W niedzielnym wyścigu zajął trzecie miejsce. Jeżeli pójdzie tak dalej i nie pojawią się żadne "choroby wieku dziecięcego", to Porsche będzie poważnym kandydatem do zwycięstwa w tegorocznym 24h Le Mans.
Porsche 919. Photo credit: jfhweb / Foter / Creative Commons Attribution-NonCommercial-ShareAlike 2.0 Generic (CC BY-NC-SA 2.0)
A skoro już wspomniałem o wynikach 6- godzinnego wyścigu na torze Silverstone, to trzeba powiedzieć, kto wygrał. Każdy spodziewa się pewnie odpowiedzi Audi. Tymczasem stało się inaczej. Pierwszy triumf w tym sezonie odniosła Toyota. Co więcej, było to zwycięstwo podwójne. Oba samochody pojechały świetny wyścig, co jeszcze chyba nigdy nie udało się temu zespołowi. Zwyciężyła ekipa #8 w składzie Anthony Davidson, Nicolas Lapierre, Sébastien Buemi. Drugie miejsce zajęli: Alexander Wurz, Stéphane Sarrazin, Kazuki Nakajima w samochodzie #7. Toyota też przygotowała oczywiście nowy prototyp na ten sezon, oznaczony numerem TS040. Na zdjęciu poniżej możecie podziwiać go podczas przedsezonowych testów na torze Paul Ricard.

Photo credit: jfhweb / Foter / Creative Commons Attribution-NonCommercial-ShareAlike 2.0 Generic (CC BY-NC-SA 2.0)
Zeszły weekend był koszmarem dla Audi. Jak wspomniałem wyżej, żaden z samochodów tego producenta nie znalazł się na podium. Co więcej, żadna ekipa nie ukończyła wyścigu. Oba samochody (#1: Lucas Di Grassi, Loïc Duval, Tom Kristensen i #2: Marcel Fassler, André Lotterer, Benoit Treluyer) rozbiły się w bardzo podobny sposób. Utraciły sterowność w pewnym momencie i wypadły z toru. Ciekawe, czy była to jakaś wada nowego R18 e-tron quattro, czy też zwyczajny pech. Wielu wskazuje na tę drugą przyczynę. Tak, czy inaczej, na poprawę jest niewiele czasu, bo do próby generalnej przed tegorocznym wyścigiem Le Mans pozostało już niewiele. Będzie nią 6- godzinny wyścig na torze Spa- Francorchamps, który odbędzie się 3 maja. Żarty się skończą, bo następnym punktem w kalendarzu będzie już francuski klasyk, więc nie można sobie pozwolić na błędy.

Photo credit: jfhweb / Foter / Creative Commons Attribution-NonCommercial-ShareAlike 2.0 Generic (CC BY-NC-SA 2.0)
Audi dostało wyraźną wiadomość, że konkurencja nie śpi i tylko czeka na błędy. Ja natomiast czekam na następne starcie trójki Porsche/Audi/Toyota, bo wreszcie pojawiły się prawdziwe emocje w wyścigach serii WEC. Każdy z tych producentów ma po dwa samochody, więc szanse wydają się być wyrównane. Tegoroczny wyścig Le Mans zapowiada się niezwykle interesująco.

Model katastrofy

Być może wielu z Was ciągle zastanawia się nad tym, dlaczego Emil Hegle Svendsen zawalił ostatnią zmianę olimpijskiej sztafety. Doskonale pamiętamy, że na swój odcinek wyruszał pierwszy i wydawało się, że z pewnością dobiegnie z medalem dla Norwegów. Tak się jednak nie stało. Przyczyny takiego rozwoju wypadków może znaleźć psychologia sportu.

Psychologia sportu to prawdziwa dziedzina nauki. Od ponad wieku, badacze starają się wyjaśnić wszelkie zachowania człowieka związane z uprawianiem sportu, a konkretnie ich umysłową stronę. Już kilkakrotnie na blogu poruszałem tematy z zakresu tej nauki, na przykład w poście o motywacji. Tym razem jednak świadomie będę czerpał z dorobku psychologów sportu, a chodzi o tytułowy model katastrofy. Opracowany został przez Frazeya i Hardy'ego w 1988 roku. Aby jednak dokładnie to zrozumieć, trzeba poznać pewne pojęcia. Bez zbędnych definicji wyjaśnię, że chodzi o takie coś, jak pobudzenie. Może być ono związane ze stresem, lękiem, czy też zwyczajnym podekscytowaniem zbliżającym się startem w zawodach. I skoro już mamy to pobudzenie, to w zależności od sytuacji (rangi zawodów, pozycji startowej itp.) może być ono duże lub małe. Od niego zaś zależy wynik, co kształtuje wykres odwróconej litery U (rysunek a). Każdy zawodnik ma jakiś optymalny poziom pobudzenia, dla którego osiąga najlepszy rezultat. Według omawianego modelu katastrofy nawet niewielkie zwiększenie tego poziomu poza optymalny może powodować znaczącą porażkę. Widać to na poniższym wykresie (rysunek b).

Odnosząc to do sytuacji Svendsena, w sztafetowym biegu olimpijskim mogło być podobnie jak w modelu katastrofy. Wyobraźmy sobie, co działo się wtedy w jego głowie. Po świetnych zmianach braci Boe, Norwegia znacznie prowadziła i na swój odcinek wyruszył Ole Einar Bjoerndalen. Trzeba powiedzieć wprost, że to nie był jego dzień. Sam król, wypowiadając się dla norweskiej prasy, przyznał, że był za bardzo spięty przed biegiem. Trochę więc stracił z tej przewagi, oddając zmianę Svendsenowi tuż przed Niemcami. EHS widział to wszystko i początkowo mógł być nieco zbyt rozluźniony. W końcu tuż przed jego zmianą, Norwegia biegła po pewne złoto. Dopiero, gdy okazało się, że będzie musiał bronić nie tylko złota, ale też jakiegokolwiek medalu, poziom lęku znacznie i niespodziewanie wzrósł. W walce znalazły się jeszcze Austria i Rosja. Wszystko miało rozstrzygnąć ostatnie strzelanie. Svendsen doskonale o tym wiedział i nie chciał zawieść kolegów z drużyny. Objawił się dodatkowy stres związany z odpowiedzialnością za wynik nie tylko własny, ale także całej reprezentacji. Pod tym względem sztafeta jest najbardziej brutalną konkurencją, o randze Igrzysk Olimpijskich nie wspominając. To wszystko zaczęło krążyć w myślach Norwega, do czego nie miało nawet dojść. Nagle pojawiła się możliwość całkowitej porażki i gdy tylko zaczął o tym myśleć, znajdował się już na skraju drastycznego spadku naszego wykresu. Stąd więc wzięły się pudła i karna runda. Tym samym Norwegia nie mogła się liczyć w walce o medale. Jednym słowem katastrofa.

Można oczywiście powiedzieć inaczej. Przecież na innych zawodnikach podczas ostatniego strzelania spoczywała również duża presja. Poniekąd tak, choć z pewnością mieli oni inną pozycję startową i byli inaczej nastawieni. Czasem też zacięta rywalizacja motywuje do lepszych wyników. Można także powiedzieć, że start olimpijski jest dla każdego bardzo ważny i nigdy nie jest się czegokolwiek pewnym. W dodatku biathlon wydaje się być dyscypliną wykraczającą poza tradycyjne pojmowanie psychologii sportu. Nie wszystko można wytłumaczyć klasycznymi definicjami. Dlatego sam z rezerwą podchodzę do wyjaśnienia porażki Svendsena modelem katastrofy, który zresztą jest bardzo skomplikowany. Bohater posta to na tyle doświadczony i dobry zawodnik, że trudno uwierzyć w nagłe pojawienie się lęku. Choć zdarzały się podobne sytuacje równie świetnym postaciom. Na przykład Martin Fourcade w pierwszej sztafecie mieszanej sezonu 2013/2014 w Oestersund, biegnąc zupełnie sam na prowadzeniu, zaliczył 3 karne rundy na ostatnim strzelaniu, przez co Francja skończyła na 5. miejscu. Błędów nie ustrzegł się też sam Ole Einar Bjoerndalen. Dawno temu zdarzyło mu się zaliczyć 3 karne rundy na swojej zmianie. Jego fatalne strzelanie możecie zobaczyć w poniższym filmie.



Wracając na koniec do Emila Hegle Svendsena, to cała sytuacja z Igrzysk bardzo odbiła się na jego psychice. Długi czas po biegu był załamany. Jak sam przyznał, nie mógł na siebie patrzeć. Nie chciał nic robić, tylko leżeć na łóżku. Do normalnego funkcjonowania zmuszali go koledzy i trenerzy. Najbardziej bolała go myśl, że pozbawił ich medalu. Na jego przykładzie widać, jak duża część wyniku zależy od tego, co dzieje się w głowie zawodnika. Oby EHS szybko zapomniał o tym wszystkim i powrócił do wygrywania w przyszłym sezonie.

Wszystkim czytelnikom i biathlonowym fanom życzę Wesołych Świąt Wielkanocnych!

Money makes the world go round

Nie od dziś wiadomo, że pieniądz rządzi światem, również tym sportowym. Przyjrzymy się więc dwóm przypadkom działania tego mechanizmu w narciarstwie biegowym na najwyższym poziomie. Chodzi o wszystko, co prowadzi do sukcesu i w ogóle pozwala na starty w Pucharze Świata.

Wiadomo, że do startów w zawodach potrzebny jest sztab trenerski, serwisowy oraz techniczny. Ponadto oczywiście sprzęt. Zwykle w kadrze A danego kraju jest to finansowane przez odpowiedni związek (organizację). Czyli przykładowo w Polsce, pieniądze na przygotowania i starty biathlonistów pochodzą od PZBiath, a dokładniej od jego sponsorów. Nietrudno się więc domyślić, że tych środków nie jest nieskończenie wiele, stąd nie każdy kraj może sobie pozwolić na szeroką kadrę trenującą na najwyższym poziomie. Po to każdy sportowiec musi spełnić dane kryterium (np. być powyżej konkretnego miejsca w klasyfikacji końcowej Pucharu Świata), aby zapewnić sobie miejsce w reprezentacji. Jednak to nie wszystko. Po pierwsze, nie każdy zawodnik występujący w barwach danego kraju musi być w jego kadrze (trochę dziwne, prawda?). Tak było z Alexandrem Osem i Larsem Bergerem, którzy przed sezonem 2013/2014 trenowali poza kadrą. Po drugie, zawodnik może mieć swoich indywidualnych sponsorów i tu po raz kolejny posłużę się przykładem wyżej wymienionych Norwegów. Dzięki wsparciu, mogli przygotowywać się do startów bez ingerencji Norweskiego Związku Biathlonowego.

I tak oto przechodzimy do naszego pierwszego dzisiejszego bohatera. Jest nim Noah Hoffman. Sezon 2013/2014 zakończył na 31. pozycji w klasyfikacji dystansów w Pucharze Świata. Nie zmieścił się tym samym do tak zwanej Czerwonej Grupy, jaką jest najlepsza trzydziestka tej listy. Był to warunek na dostanie się do kadry A Stanów Zjednoczonych, czyli uzyskanie pełnego finansowania jego przygotowań i startów. W związku z tym musi liczyć na wsparcie własnych sponsorów. Całą sytuację opisał na swoim blogu w tym poście. I jak się okazało, nie na wszystko wystarczyło funduszy. A konkretniej na wysłanie technika od smarowania nart na szkolenie do Madshusa. Można powiedzieć, że to nic ważnego i nie trzeba się tym nawet przejmować. Prawda jest natomiast taka, że z każdym sezonem zmieniają się zarówno smary, jak i narty. Przy bieganiu na światowym poziomie, dobra znajomość struktury ślizgu każdego producenta jest na wagę złota i wymiernie wpływa na wyniki. A przecież narty, w zależności od marki, różnią się między sobą. Dość opowiadać, że od razu po sezonie odbywają się sesje testowe sprzętu z udziałem najlepszych przedstawicieli firmy. Przykładowo Madshus urządził testy w śnieżnym Beitostølen a One Way w Gålå. Dlatego szkolenie dla serwisanta to istotny element przygotowania do startów. Każdy może pomóc Hoffmanowi w osiągnięciu celu, przekazując dowolną sumę w podanym poniżej serwisie na podróż technika do Norwegii. Do końca akcji pozostał jeszcze miesiąc. Być może warto się dołożyć, bo, jak wiadomo, sukces ma wielu ojców i Ty możesz być jednym z nich.


Ale są też tacy, którzy z miejsca w kadrze narodowej rezygnują z własnej woli. Tak było z Petterem Northugiem. Norweg znany jest ze swojej charyzmy, więc i w tym przypadku zwrócił na siebie uwagę. W zeszłym roku wystąpił z reprezentacji. Był to czas przygotowań do Igrzysk Olimpijskich, dlatego wielu kibiców zaniepokoiła ta decyzja. Podobnie zaskoczony był Norweski Związek Narciarski, który zagroził nawet Northugowi wykluczeniem ze startu w Pucharze Świata i również na IO. Jakby tego było mało, Petter przeszedł pod skrzydła Red Bulla, co też nie spodobało się władzom. Odejście takiej gwiazdy wiązało się z potencjalnymi stratami oficjalnego sponsora reprezentacji i mogło zniechęcić inne firmy od wspierania związku. Dotychczas było dozwolone posiadanie własnych sponsorów, ale jako dodatek do wsparcia zespołu narodowego (jeżeli zawodnik się do niego kwalifikował), nie zaś jako jedyne źródło finansowania. Sam zainteresowany tłumaczył, że zmiana wynikała z potrzeby do zwiększenia motywacji, nie zaś zwiększenia zarobków. Jak był tego efekt? O tym przekonaliśmy się w minionym sezonie, który nie był udany dla Northuga. Przypuszczam, że faktycznie na koncie gwiazdy biegów narciarskich pojawiło się więcej NOK i to wcale nie przez wyniki. Całą sytuację opisuje najlepiej stwierdzenie Åge Skinstada: "Narciarstwo biegowe to dużo więcej, niż Petter Northug. Marit Bjoergen jest najpopularniejszą przedstawicielką tego sportu w kraju, a Therese Johaug jest tak samo znana, jak Petter. Żaden sportowiec jednak nie może być większy od całej kadry.". Pozostaje tylko pytanie, czy narciarstwo biegowe to dużo więcej, niż pieniądze, bo przy dwóch powyższych przykładach można odnieść wrażenie, że są one niekiedy najważniejsze.

Petter Northug. Foto: SkiStar 

Champions' Race w Moskwie 2014

W sobotę na stadionie olimpijskim w Moskwie odbyły się pokazowe zawody biathlonowe Champions' Race. Udział wzięły największe sławy tego sportu ze zwycięzcami Pucharu Świata w tym sezonie na czele, czyli Kaisą Makarainen i Martinem Fourcade. Na początku rozegrano biegi masowe, zaś później sztafetę mieszaną. Emocji było wiele. O numerach startowych decydowały eliminacje strzeleckie, polegające na czterokrotnym strzelaniu w naprzemiennych pozycjach. Kto najszybciej strącił 20 krążków, startował z numerem 1. Wśród kobiet najszybszą i najcelniejszą strzelczynią była Olga Vilukhina, zaś eliminacje mężczyzn wygrał Anton Shipulin.





Bieg masowy mężczyzn wygrał Jakov Fak. Słoweniec z Chorwacji wyprzedził o zaledwie sekundę Antona Shipulina i niewiele więcej Emila Hegle Svendsena. Wszystko rozstrzygnęło się na ostatniej rundzie biegowej, a konkretnie na trudnych zakrętach na stadionie, gdzie Fak zachował się bardzo przytomnie. Choćby z poprzedniego roku pamiętamy, jak decydujący był właśnie ten odcinek.

Pełne wyniki prezentują się tak:

1. Jakov Fak (Slovenia) — 16:32,2 (0)
2. Anton Shipulin (Russia) +1,1 (0)
3. Emil Hegle Svendsen (Norway) +1,3 (0)
4. Martin Fourcade (France) +16,5 (1)
5. Simon Schempp (Germany) + 18,4 (1)
6. Bjoern Ferry (Sweden) +21,5 (1)
7. Dominik Landertinger (Austria) +25,3 (2)
8. Simon Fourcade (France) +27,8 (3)
9. Evgeny Ustyugov (Russia) +30,7 (0)
10. Ondrej Moravec (Czech Republic) +51,8 (1)


W biegu masowym kobiet zwyciężyła Marie Dorin- Habert. Wyprzedziła o 3,8 sekundy Torę Berger i o 6,7 sekundy Daryę Domrachevą. Francuzka zawdzięcza swoją wygraną przede wszystkim dobremu strzelaniu, bo jako jedyna ze stawki była bezbłędna. Warto jednak zwrócić uwagę, że karna runda za niecelny strzał jest krótsza na tego typu imprezach, bo wynosi jedyne 50 m.

Pełne wyniki biegu pań:

1. Marie Dorin- Habert (France) — 18.04,5 (0)
2. Tora Berger (Norway) +3,8 (2)
3. Daria Domracheva (Belarus) +6,7 (2)
4. Kaisa Makarainen (Finland) +12,2 (1)
5. Olga Vilukhina (Russia) +17,7 (1)
6. Gabriela Soukalova (Czech Republic) +22,2 (2)
7. Olga Zaitseva (Russia) +23,3 (4)
8. Valj Semerenko (Ukraine) +38,7 (1)
9. Vita Semerenko (Ukraine) +56,6 (2)
10. Selina Gasparin (Switzerland) +1.39,9 (3)


Na podstawie wyników tego biegu ustalano składy sztafety mieszanych. Każda z pań mogła wybrać swojego partnera ze stawki 10 biathlonistów. Pierwszeństwo miały te zawodniczki, które przybiegły na metę pierwsze. Tak więc Marie Dorin- Habert wybierała na początku i oczywiście jej partnerem został rodak- Martin Fourcade. Tora Berger wybrała zwycięzcę biegu mężczyzn- Jakova Faka. Darya Domracheva stworzyła rosyjsko- białoruski duet z Antonem Shipulinem. Natomiast Kaisa Makarainen zdecydowała się wystartować z kończącym karierę Bjoernem Ferrym. Dalsze pary prezentowały się tak: Olga Vilukhina i Emil Hegle Svendsen, Gabriela Soukalova i Simon Schempp, Olga Zaitseva i Simon Fourcade, Valj Semerenko i Dominik Landertinger, Vita Semerenko i Evgeny Ustyugov oraz Selina Gasparin i Ondrej Moravec.

W przerwie między biegami była okazja na podziękowania rosyjskim sztafetom, które zdobyły złoty i srebrny medal na Igrzyskach Olimpijskich w Sochi. W składzie srebrnej sztafety kobiet pobiegły: Iana Romanova, Olga Zaitseva, Ekatarina Shumilova i Olga Vilukhina. Natomiast złoto zdobyli: Dimitry Malyshko, Alexey Volkov, Anton Shipulin i Evgeny Ustyugov.

Dla Ustyugova była to szczególna chwila. Zawodami na moskiewskim stadionie zakończył swoją sportową karierę. Zaskakująca decyzja, bo wcześniej nic tego nie zapowiadało. Był to przecież wciąż młody zawodnik i na pewno mógłby biegać jeszcze do IO w Pyeong Chang.
Evgeny Ustyugov podczas eliminacji.

Przejdźmy do rywalizacji sztafet. Zarówno mężczyźni, jak i kobiety, pokonywali odcinek trasy dwukrotnie, z dwoma strzelaniami za każdym razem. Sytuacja zmieniała się niemal po każdej wizycie na strzelnicy. W końcu na przedostatniej zmianie świetnie pobiegła Marie Dorin- Habert, dając prowadzenie swojej parze. Tuż za nią skończyła Domracheva i stało się jasne, że o zwycięstwo powalczą tylko te dwa zespoły. Ostatnie strzelanie w pozycji stojącej bezbłędnie wykonał Anton Shipulin i biegł po zwycięstwo. Jedno pudło Martina Fourcade nie pozwoliło na nawiązanie walki w biegu, tak jak miało to miejsce rok temu. Tym razem górą był rosyjsko- białoruski duet.

Pełne wyniki rywalizacji par:

1. Daria Domracheva (Belarus)/Anton Shipulin (Russia) — 38:15,9 (1)
2. Marie Dorin- Habert (France)/Martin Fourcade (France) +1,5 (3)
3. Gabriela Soukalova (Czech Republic)/Simon Schempp (Germany) +24,6 (3)
4. Olga Zaitseva (Russia)/Simon Fourcade (France) +28,5 (4)
5. Tora Berger (Norway)/Jakov Fak (Slovenia) +28,9 (7)
6. Kaisa Makarainen (Finland)/Bjoern Ferry (Sweden) +37,4 (2)
7. Olga Vilukhina (Russia)/Emil Hegle Svendsen (Norway) +1:11,0 (3)
8. Valj Semerenko (Ukraine)/Dominik Landertinger (Austria) +1:48,1 (3)
9. Vita Semerenko (Ukraine)/Evgeny Ustyugov (Russia) +2:32,3 (6)
10. Selina Gasparin (Switzerland)/Ondrej Moravec (Czech Republic) +3:59,3 (6)


Nie brakowało oczywiście upadków. Trasa była przygotowana na miarę śniegowych możliwości, ale i tak szybko się rozryła. Problemy spotkały Torę Berger oraz Martina Fourcade na tym samym podbiegu.


Jak może zauważyliście, Martin Fourcade ma taki niefrancuski strój. Bardziej przypomina ten, w którym ściga się Anastasyia Kuzmina. Można się zastanawiać, czy Adidas nie stał się czasem nowym sponsorem braci Fourcade (bo starszy był też tak ubrany). Przypomnę, za stroje dla francuskiej kadry przygotowuje One Way i to raczej w tej marce powinniśmy zobaczyć ich na starcie. Na twitterze @martinfkde pojawiła się informacja "dziękuję Adidas", ale co dokładnie to ze sobą niesie, nie wiadomo. Ciekawe, czy na zawodach rangi Pucharu Świata bracia Fourcade będą mogli używać strojów innych, niż reszta kadry. Raczej nie powinno to nastąpić, ale nic nie jest wykluczone. Mimo to, znacznie lepiej wygląda, gdy wszyscy zawodnicy jednego kraju mają takie same ubrania, bo łatwiej ich zidentyfikować na trasie.

Jeżeli nie udało Wam się obejrzeć tej ciekawej imprezy na żywo, to nic straconego. W internetach pojawiły się już nagrania z transmisji, które umieściłem w poście. Dostępna jest również pełna relacja telewizyjna z Champions' Race. Na koniec jeszcze przypominam, że ostatnie zawody biathlonowe w tym sezonie odbędą się w przyszłym tygodniu w Tyumieniu. 

To już rok

Był 1 kwietnia 2013 roku. Pamiętam, jak zaczynałem wtedy pracę nad czymś, do czego właściwie nie byłem do końca przekonany. W Jakuszycach leżał jeszcze śnieg i to w całkiem sporej ilości. Dziś oddałbym za takie warunki wszystko, a wtedy nie pojechałem na narty. Żałowałem, że jednak zostałem w domu i robię coś, co wcale nie musi się udać. Minął rok od tamtego dnia i mogę z całą pewnością powiedzieć, że nie mam czego żałować. Bo właśnie tego dnia powstał SadurSky. Miał być on miejscem dla jednego felietonu, który stanowił pierwszy post, a okazał się świetną przygodą i niekiedy nawet pełnoetatową pracą.

Z okazji tej rocznicy będzie trochę statystyk. Najczęściej wyświetlanym postem był: Test rolkostrady w Sobieszowie, zaraz po nim Wszystko o motywacji, a trzecie miejsce to Długa historia długiego wyścigu: 24 godziny Le Mans 2013. Widać dzięki temu, że różne tematy interesowały odwiedzających i bardzo mnie to cieszy. Będę w takim razie kontynuował urozmaicanie tekstów. Skoro mowa o odwiedzających, to najwięcej było ich z Polski, następnie z USA, Rosji, Niemiec, Wielkiej Brytanii itd. Zdarzały się wyświetlenia z Dominikany (nawet dziś), Laos i innych ciekawych miejsc, które być może były wynikiem korzystania z serwerów VPN lub czegoś w tym rodzaju. SadurSky był wyszukiwany (odrzucając wpisanie nazwy w wyszukiwarkę) hasłami takimi jak: " Bjoerndalen rozwód", "nartorolki oneway skate 11 titanium" oraz na przykład "motywacja dla biathlon". To tylko niektóre z przykładów. Najwięcej wyświetleń zostało "nabitych" z przeglądarek Google Chrome i Mozilla Firefox (odpowiednio 41% i 35%), zaś dalej następuje długa przerwa i po niej Opera z wynikiem 9%. Oczywiście najczęściej odwiedzającym systemem operacyjnym był Windows, bo aż w 86% przypadków. Przez rok SadurSky pojawił się na Facebooku (Sadur Sky) oraz Twitterze (@SadurSkiskyting). Zachęcam do lajkowania, obserwowania i czegoś tam jeszcze.

Na koniec tego krótkiego wpisu chciałbym podziękować wszystkim, którzy odwiedzają SadurSky. Miło jest pisać te wszystkie teksty, wiedząc, że ma to sens. Dziękuję również tym, z którymi miałem okazję współpracować, bo nie ma nic lepszego niż rozwój i zdobywanie nowych doświadczeń. I oczywiście dziękuję za to zadanie dodatkowe na język polski, jakim było napisanie felietonu. Bez tego nie dowiedziałbym się, że potrafię układać słowa w całość i nie powstałby pierwszy post. Ten rok pokazał, że pisanie na bloga jest czystą przyjemnością. Oby ta przyjemność trwała jak najdłużej. Dzięki i KEEP NORDIC.

P.S.: O właśnie. Na koniec mała prośba. Jak widać, pojawiła się nowa szata graficzna w ramach wiosennego powiewu świeżości. Dlatego, jeżeli macie jakieś sugestie, co można by poprawić, piszcie w komentarzach.