Północny Punkt Widzenia

Biathlon, studia i życie w Norwegii według Człowieka Północy...

Śladem Złombolu na studia

Dziś będzie krótko, ale lepsze to, niż nic. Żarty się skończyły. Już niespełna dwa tygodnie pozostały do wyjazdu na Północ, stąd zaczyna brakować czasu na pisanie przy natłoku innych spraw. Wszystko dopięte na ostatni guzik, formalności załatwione, podróż zaplanowana. I to właśnie o ostatnim z wymienionych elementów chciałbym dziś opowiedzieć. Postanowiłem bowiem utrudnić sobie sprawę, wybierając podróż samochodem zamiast, wydawać by się mogło, oczywistego samolotu. Ale za to jaka to będzie podróż! Prawie 2800 km, przez całą Polskę, Litwę, Łotwę, Estonię i Finlandię. Co nakłoniło mnie do ułożenia takiego planu? Spieszę z odpowiedzią.

Na pewno powodem nie jest brak lotniska w Alcie. Docierają tam regularne loty pasażerskie na przykład z Oslo. Mógłbym więc wybrać opcję z przesiadką w stolicy. Zapewne tak będę podróżował przy następnej okazji. Nie ukrywam jednak, że nawet tak szybka opcja niesie ze sobą pewne niedogodności. Jedną z nich jest bagaż, a właściwie jego waga. Z tym wszystkim, co planuję zabrać na Północ, musiałbym kilkukrotnie dopłacić za nadbagaż, o ile w ogóle jest to możliwe. A nawet jeśli waga nie stanowiłaby problemu dla linii lotniczych, to i tak musiałbym się sporo nadźwigać w drodze "na" i "z" lotniska. Jadąc samochodem z pewnością zyskam na wygodzie, nie mówiąc już o możliwości trafienia pod same drzwi uniwersytetu. I co najważniejsze, z samolotu nie zobaczę tych wszystkich pięknych widoków, które z pewnością pojawią się na mojej długiej trasie. Więc skoro już sobie wyjaśniliśmy, że jestem całkiem normalny, a mój wybór został dokonany w pełni świadomie, może opowiem coś o samej podróży.

Tak więc już drugiego sierpnia wyruszę zapakowanym niemal do granic możliwości SadurMobilem (na zdjęciu powyżej), kierując się na Mazury. Nie będę oczywiście sam, bo po pierwsze nigdy nie działam sam, a po drugie nie wyobrażam sobie jazdy na dystansie 2800 km bez asysty drugiego kierowcy. Zresztą, jak już jechać samochodem, to przy okazji można pokazać rodzicom, gdzie będę się uczył i mieszkał. Być może jest to jedna z niewielu takich sposobności. Wracając do trasy, to po pokonaniu pierwszych 700 km z kawałkiem będziemy mieli pierwszy solidny postój. Nie można zmarnować okazji na zwiedzenie okolic Augustowa, dlatego zostaniemy tam jeszcze jeden dzień. Dopiero 4.08 przyjdzie czas na opuszczenie Polski i udanie się do stolicy Estonii. Z Tallina do Helsinek przepłyniemy promem, na którym mamy też zapewniony nocleg. Tym samym kolejne 700 km będzie za nami. Następny dłuuuugi dzień będzie przeznaczony na pokonanie prawie całej Finlandii z Południa na Północ (choć znam takich, co całą Finlandię w pół godziny robią ;)). Tam czeka na nas prawie 1200 km jazdy po zupełnie nieznajomych, ale jakże pięknych drogach. Mam nadzieję, że również pustych i spokojnych, żeby możliwie najwięcej czerpać z widoków Laponii, ale również trafić na czas do następnego postoju. Miejscem finałowego odpoczynku przed przyjazdem do Alty będzie mała osada Leppäjärvi, a dokładnie domek letniskowy nieopodal jeziora. Następnego dnia (6.08), po pokonaniu 200 km będę już w Alcie, gdzie wprowadzę się do akademiku i zacznę życie na Północy. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z planem, bez żadnych nieprzewidzianych okoliczności.

Jest jeszcze coś, na co powinienem uważać oprócz łosi na drogach Finlandii? Na pewno warto przed takim wyjazdem sprawdzić, jakie są przepisy ruchu drogowego w mijanych państwach. Ponadto koniecznie trzeba zapoznać się z zasadami wjazdu do Norwegii, konkretnie chodzi o rzeczy, które możemy wwieźć do tego kraju oraz w jakich ilościach. Takie informacje można zawsze znaleźć w internetach, na przykład tu. Później nie pozostanie już nic innego, jak spakować walizki, naładować baterię w aparacie i ruszyć w epicką podróż rodem z dawnego Top Gear. Swoją drogą niemal identyczną trasą jechał w 2013 roku charytatywny rajd Złombol, o którym polecam poczytać tu. To właśnie ta impreza zainspirowała mnie do podjęcia tematu wyjazdu samochodem na studia. Skoro wtedy nie udało się dołączyć do jednej z załóg, czemu nie spróbować zrobić tego samemu właśnie teraz? Na pewno warto realizować swoje zamierzenia, niezależnie od upływu czasu. Oczywiście z całej podróży przywiozę mnóstwo zdjęć, które opublikuję jak najszybciej w odpowiednim poście na blogu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz