Północny Punkt Widzenia

Biathlon, studia i życie w Norwegii według Człowieka Północy...

Letnie biegi

Coraz bardziej popularne staje się tworzenie letnich wersji wielkich biegów narciarskich. Z własnego "podwórka" znamy rozegrany przed tygodniem Letni Bieg Piastów, a oprócz tego można przywołać Marcialonga Running, który odbył się dzisiaj i Jizerską 50 Run startującą za tydzień. Nie byłbym sobą, gdybym nie spróbował zastanowić się nad tym, po co organizować tego typu imprezy.

Polana Jakuszycka. Kiedyś zrobiłem takie zdjęcie i chyba teraz przyszedł na nie czas.

Ten tekst piszę tuż po tym, jak udało mi się wreszcie wybrać na pętlę Letniego Biegu Piastów. Biegłem sam, towarzyszył mi jedynie sztuczny głos Endomondo, informujący o tempie, dystansie i czasie. Poznałem trasę o długości 10 km, a nawet trochę oprócz niej, bo raz prawie zabłądziłem źle skręcając. Na szczęście w porę się zorientowałem. Jakby kłopotów było mało, ten beznadziejny telefon po raz kolejny odmówił współpracy i nie policzył mi fragmentu trasy. Koniec końców przebiegłem całość w czasie pomiędzy 50 a 55 minut, zresztą i tak nikogo to nie obchodzi. No właśnie, bo nie zawsze biegnie się dla czasu czy miejsca. Jednym z celów organizowania tego typu biegów jest zabawa. Promowanie sportowego trybu życia to zawsze coś, co dodaje wydarzeniu uniwersalnego wydźwięku. Bo kto byłby zainteresowany walką kilku zawodników z takich i takich klubów? Owszem, dla nich też jest miejsce, ale w tym przypadku nie ogranicza się stawki w taki sposób. To amatorzy, obecni na starcie w ogromnej liczbie, osiągający limit swoich możliwości stanowią o sile biegu. Bo przecież nikt chyba nie powie, że podbieg na Samolot zaraz po starcie nie jest sięganiem limitów. Czasem ktoś chce się sprawdzić, czasem coś udowodnić i pokazać, a czasem po prostu przebiec całość- na wszystko jest miejsce. W dodatku bieganie w górach ma swój niepowtarzalny charakter.

Im dalej biegłem, tym bardziej zadawałem sobie uporczywe pytanie: "po co to wszystko?" i wymyśliłem coś jeszcze. Oprócz zmierzenia się z własnymi słabościami i próby pokonania ich, chodzi o doświadczenie uczucia startu w jednym z wielkich biegów. Dla tych, którzy interesują się narciarstwem biegowym, ale jeszcze nie odważyli się na start w prawdziwej Jizerskiej 50, jej letnia odmiana może być świetnym przedsionkiem do spróbowania tego w przyszłości. A w dodatku znacznie lepiej brzmi, gdy ktoś powie, że startował w Letnim Biegu Piastów, niż w półmaratonie o puchar burmistrza Bystrzykorzyczewka... I na końcu aspekt promocyjny. Rozgrywanie letnich biegów z kategorii Worldloppet jest również przypomnieniem, że takie coś istnieje i można się jeszcze zapisać na zimową edycję. A gdy w stawce znajdzie się przypadkiem jakiś znany sportowiec, to już sukces murowany.

Teraz spoglądam jeszcze raz na profil trasy Letniego Biegu Piastów i zastanawiam się, czemu wtedy nie wystartowałem. Przypominam sobie to, co dzisiaj przeżyłem na trasie i już znam odpowiedź. Po prostu nie lubię tłoku i pozostańmy przy tej wersji ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz