Po zawodach w Lillehammer można odnieść wrażenie, że Norwegowie odskoczyli reszcie i stworzyli własny poziom rywalizacji. Jednak ja nie szedłbym aż tak daleko we wnioskach. Po pierwsze, wśród mężczyzn stawka była dość wyrównana choćby tydzień temu w Kuusamo, kiedy na podium znalazło się dwóch Finów. No chyba, że sprawę rozszerzamy o całą Skandynawię, to wtedy rzeczywiście mamy powód do narzekania, ale mamy też poważny problem ze sobą. W ogóle biegi męskie od zawsze były ciekawsze, bo przecież do niedawna wśród kobiet mieliśmy sytuację, gdzie na podium mogliśmy w ciemno stawiać Bjoergen, Kowalczyk i Johaug w kolejności zależnej od stylu i dystansu. Wtedy było w pewnym stopniu tak samo "nudno" jak teraz, więc nie przesadzajmy. Jedynie wśród mężczyzn może dziwić brak formy takich dobrych zawodników, jak Poltoranina, Vylegzhanina i Legkova, ale tak jak stwierdził szef centrum przygotowań olimpijskich, Tore Ovrebo, jest to sezon poolimpijski i można się spodziewać nieco gorszych wyników. Jedynie Norwegowie nie mogą sobie na to pozwolić (poza Northugiem, co zresztą widać), bo straciliby miejsce w reprezentacji na rzecz obiecujących młodych zawodników, których jest bardzo wielu. Można choćby zaobserwować, że pojawiają się takie talenty jak Haga, Ek Hagen wśród kobiet, czy Golberg i Krogh wśród mężczyzn. Przez to siłą rzeczy może się zdarzyć, że na początku sezonu Norwegowie wyprzedzają formą innych.
![]() |
Na taką dominację nawet Martin Fourcade nie wystarczy ;) |
W tym wszystkim nie można winić Norwegów. Medal ma zawsze dwie strony i tak jest też w tym przypadku. Rywalizacja się dopiero rozpoczęła i jeszcze wiele biegów przed nami, w których na pewno zabłyśnie Dario Cologna, czy po raz kolejny Iivo Niskanen. Wśród pań może sytuacja powróci do tej sprzed roku. Poza tym, zawsze byłem zdania, że pieniądze grają w sporcie olbrzymią rolę i nie da się tego przeskoczyć, nie mając odpowiedniego wsparcia. To samo stwierdza pani Justyna w swoim felietonie i nie pozostaje mi na koniec nic innego, jak zgodzić się z tymi słowami:
"Zresztą, o czym ja piszę, przecież u nas nawet na armatkę do robienia śniegu w Jakuszycach zabrakło. Trasa nartorolkowa wciąż jest w strefie marzeń. Tak, marzeń, nawet nie planów. Lokalni działacze się kłócą. PZN ma to gdzieś. Kadry ciągle trenują za granicą. Ciężko będzie w takich warunkach wyprodukować kolejnego mistrza. A bez mistrza wcześniej czy później Polska w ślad za Estonią czy Austrią zniknie z mapy krajów zainteresowanych biegówkami."
P.S.: A o Jamrozowej Polanie Pani słyszała?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz