Północny Punkt Widzenia

Biathlon, studia i życie w Norwegii według Człowieka Północy...

Wszystkie przypadki pana F

Święta bez rodziny się nie liczą. To samo pomyślała biathlonowa rodzina, a właściwie jej gwiazdy, spotykając się w zeszły weekend w odległym rosyjskim Tyumeni. Celem pokonania tysięcy kilometrów nie było oczywiście zwyczajne spotkanie, lecz zawody- Champions' Race (oryginalnie gonka czempionow- Гонка Чемпионов, że niby umiem pisać cyrylicą). Zawody zostały w pewien sposób połączone z rozgrywanym corocznie Pucharem Gubernatora Regionu Tyumen, dlatego w dwudniowych zawodach mogliśmy zobaczyć mnóstwo osobistości. Zazwyczaj o tej porze tylko tam panują jakiekolwiek warunki zimowe. I choć tym razem podobne zawody można by było rozegrać choćby w Jakuszycach, to tradycyjnie przyszedł czas na rosyjską wiosnę biathlonową.

W sobotę, pierwszego dnia zmagań, rozegrano wspomniany już Puchar Gubernatora. Pamiętam, że już kiedyś miałem do czynienia z takimi zawodami i za każdym razem mnie one zaskakują. Zasady może i są proste jak budowa czołgu T55, ale nie sposób nie dziwić się ich funkcjonowaniu. Otóż, bieg to tak zwany mega mass start z ośmioma strzelaniami (!), dystansem odpowiednio 15 km i 20 km dla pań i panów, w którym może wystartować do 60 zawodników. Nie wymyśliłem sobie żadnej z tej rzeczy, a prima aprilis już dawno minął, tak więc gdzie jest haczyk? Strzelnica ma 60 stanowisk? Nic bardziej mylnego. Ktoś, kto to wymyślił, miał najwyraźniej więcej oleju w głowie niż wódki, co w tamtych rejonach nie jest takie oczywiste. Postaram się wytłumaczyć formułę tego ciekawego biegu. Tak więc mamy start, 60 zawodników wybiega sobie na trasę w jednym momencie, po czym wkrótce wszyscy zbliżają się do strzelnicy. I teraz następuje najlepsze: numery od 1 do 30 wykonują pierwsze strzelanie, a pozostałe biegną na drugą rundę. Po następnej pętli, pokonanej przez obie grupy, mamy wymianę, czyli 31-60 strzelają, a 1-30 biegną bez strzelania. Zgodnie z założeniem kogoś, kto to planował, po tym zabiegu wszystko wraca do "normy", czyli każde kolejne strzelanie odbywa się na końcu każdego okrążenia. Różnice czasowe są bowiem na tyle duże, że nie powinno być problemu z wyzerowaniem strzelnicy na czas, kiedy zawodnicy zajmujący dalsze miejsca przybiegną na swoją próbę. Wygląda to trochę tak, jak w biegach na dochodzenie Pucharu Świata z tym, że można zdobyć większą przewagę z racji na spory dystans. I tak mijają pierwsze cztery strzelania w postawie leżąc. Zaraz po czwartej próbie, każdy podbiega do specjalnego stanowiska, w którym ładuje cztery magazynki na strzelania w postawie stojąc. Zazwyczaj następuje również wymiana nart, czyli procedura podobna do tej, którą oglądamy w biegach narciarskich w skiathlonach i pięćdziesiątkach/trzydziestkach. 
Moment pit stopu Martina Fourcade.
Chyba nie trzeba tłumaczyć, jak przebiega dalsza część zawodów. Ogólnie rzecz biorąc, zasady w praktyce działają i chętnie obejrzałbym kiedyś taki bieg w ramach Pucharu Świata.

W zawiłościach mega mass startu nie tylko kibice mogą się zgubić. Na przykład Martin Fourcade, podczas ostatniego strzelania, wyłączył sobie w głowie licznik pudeł, przez co zamiast na karną rundę, wybiegł na ostatnie okrążenie. Na szczęście zauważył w porę swój błąd (lub też usłyszał wrzawę na trybunach) i wrócił się do ogródka Andresena. Ten błąd kosztował go jednak zwycięstwo na rzecz Antona Shipulina. Trzecie miejsce, ku uciesze zgromadzonych kibiców, zajął przedstawiciel miejscowego klubu- Evgeniy Garanichev. Poniżej szczegółowe wyniki, życzę dobrej zabawy przy rozszyfrowywaniu nazwisk.
Zgadza się, na 6. miejscu jest Ole Einar Bjørndalen. O powodzie jego przyjazdu do Tyumieni dowiecie się w dalszej części tekstu.
Wśród pań najlepsza była Darya Domracheva (i już wszyscy wiedzą, czemu przyjechał Ole Einar). Walkę z Białorusinką podjęła właściwie tylko Darya Virolaynen, dzielnie trzymając się z przodu aż do ósmego strzelania. Duża liczba karnych rund nie pozwoliła natomiast Kaisie Makarainen na odniesienie sukcesu. Finka mimo 6 karnych rund zdołała jednak zająć trzecie miejsce. Niespodziankę w postaci 8. miejsca sprawiła Svetlana Sleptsova, o której biathlonowy świat zdążył już chyba zapomnieć. Poniżej szczegółowe wyniki.

Dwie Włoszki, które przyjechały na weekend mistrzów, to Karin Oberhofer i Dorothea Wierer. W mega mass starcie zajęły odpowiednio 6. i 7. miejsce. 
W niedzielę przyszedł czas na zawody Champions' Race, które znamy z poprzednich lat z Moskwy (edycja 2013, edycja 2014). Tradycyjnie po konkursie strzeleckim odbyły się biegi masowe z dwoma strzelaniami. Wygrali ponownie: Anton Shipulin i Darya Domracheva. Na szczęście tym razem literki były normalne, więc można było wszystko wyczytać.


Po mass startach biathloniści dobrali się w pary. I tak oto, pierwszą parę stanowili państwo Bjørndalen, znaczy przepraszam- Darya Domracheva i Ole Einar Bjørndalen. Za nimi Ekatarina Yurlova z Antonem Shipulinem, Nadezhda Skardino z Martinem Fourcade i tak dalej (screen poniżej). Dodam tylko, że wcześniej na podobne imprezy jako jedyny Norweg jeździł Emil Hegle Svendsen, ale ma chyba dość tego sezonu, a i sam król biathlonu ma dodatkowy powód, aby się na nich pojawiać.

W biegu par każdy biegł po dwie zmiany, przy czym rozpoczynały panie. W tej konkurencji znowu narozrabiał Martin Fourcade. Dobiegając do strefy zmian, podciął Garanicheva, który zaś wpadł na partnerkę Francuza. Skardino upadła z impetem na śnieg, łamiąc przy tym swój karabin.
Moment zderzenia Garanicheva ze Skardino. Przez to również Karin Oberhofer miała problem z odebraniem zmiany od Rosjanina.
Skardino jakoś dobiegła do pierwszego strzelania, które jednak zupełnie odpuściła i od razu udała się na 5 karnych rund. Przed próbą w postawie stojąc Martin postąpił zgodnie z duchem fair play i pożyczył swój karabin Białorusince. Dzięki temu, jej strzelanie było w ogóle możliwe. Jakby wypadków było mało, przy wyruszaniu na ostatni odcinek, Fourcade złamał jeden z kijków. Nawet szybka wymiana nie uchroniła pary przed zajęciem ostatniego miejsca. Tyumen był zdecydowanie pechowym miejscem dla młodszego z braci Fourcade. Starszy natomiast poradził sobie całkiem nieźle, zajmując drugie miejsce w parze z Daryą Virolaynen. Ustąpili tylko świetnej i skutecznej dwójce Rosjan- Shipulin i Yurlova. Podium uzupełniła reprezentacja Słowenii w osobach Jakova Faka i Teji Gregorin.
Podium w komplecie.
Tuż za podium znalazła się para Domracheva/Bjørndalen, następnie Oberhofer/Garanichev, Vitkova/Slesingr, Wierer/Lindstroem, Makarainen/Moravec, Semerenko/Beatrix i wreszcie Skardino/Fourcade. Dobrze było zobaczyć po raz ostatni biathlonistów w akcji, zanim udadzą się na zasłużony odpoczynek. W parze z mega mass startami dało to prawdziwie królewskie zakończenie sezonu. Wszystko relacjonował w telewizji sympatyczny, olbrzymi komentator z Rosji.
Za biurkiem nie wygląda na tak dużego człowieka, ale z powodzeniem mógłby służyć za niedźwiedzia z ikony rosyjskiego sportu. 
A jak ktoś przegapił transmisje i chciałby zobaczyć biegi w Tyumeni, może je odtworzyć za pomocą poniższej playlisty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz