Wszystko przez artykuł, który pierwotnie opublikowała Gazeta Wyborcza. Według niego, jak czytałem już na portalu NRK, Justyna Kowalczyk podpisała kontrakt z norweskim Teamem Santander braci Aukland. Oznacza to więc, że ma poważne plany wobec startów w maratonach, wybierając solidną, czołową drużynę w imprezach z cyklu Swix Ski Classics. Pomyślałem sobie, że dobrze się stało i mógłbym spokojnie żyć dalej. Nie to jednak okazało się najistotniejsze. Jak sama zainteresowana pisze w swoim felietonie na sport.pl:
"W następnym sezonie w biegach długich będę startować w barwach norweskiej zawodowej drużyny. Jej szefami są doskonale znani w biegówkowym świecie bracia Aukland. Ja z Norwegami. Chichot losu, prawda? Zdecydowałam się na norweski team, bo to gwarantuje profesjonalizm na najwyższym poziomie."Jak widać, oprócz trochę niepotrzebnej wstawki z tym chichotem losu, wszystko jest zrozumiałe. Dalej możemy dowiedzieć się więcej o przyczynach takiej decyzji. Wszystko oczywiście przez pieniądze, których wciąż u nas brakuje nawet dla kadry startującej w Pucharze Świata. Ale przecież w maratonach obecne są tylko zespoły prywatne, stąd trudno w ogóle oczekiwać finansowania takich występów przez PZN. Trochę więc nie rozumiem dalszej próby pokazania czegoś na kształt: "Proszę bardzo, skoro u nas jest beznadziejnie, to idę do konkurencji". Nie zmienia to jednak faktu, że i przy tej okazji czołowa polska zawodniczka mogła pożalić się trochę na złą sytuację naszych biegów. I wszystko byłoby dobrze, gdyby większość internautów potrafiła czytać ze zrozumieniem. Zapewne Was nie zaskoczę, jak powiem, że było dokładnie odwrotnie. Już można zobaczyć pierwsze wpisy na profilu facebookowym zawodniczki niosące treść w stylu: "JAK MOŻESZ STARTOWAĆ DLA NORWEGÓW, JUŻ cI ASTMA NIE PRZESZKADZA///?" (pisownia zamierzona, prawie oryginalna ;-)) i oczywiście kolejne artykuły na portalach, które o sporcie wiedzą tyle, ile ja o szydełkowaniu. Tytuł też musi być odpowiedni, dla przykładu wymienię pierwsze z brzegu: Kowalczyk zaskakuje. "Będę startować w norweskich barwach". I tak oto, z jednego akapitu felietonu zrobił się materiał na newsy o "zaskakującej i kontrowersyjnej" decyzji. Zaobserwowaliśmy zatem tradycyjny przykład posiadania przez kogoś zupełnie nieużywanego mózgu, jak mawiał mój nauczyciel matematyki. Ktoś sobie go będzie mógł później wystawić na aukcję i spieniężyć, ale ile przedtem narobi szkód, to już inna sprawa. Ręce opadają, choć sama Kowalczyk też trochę sprowokowała takie wypowiedzi dodając zaraz po tej informacji fragment krytykujący sponsorów i PZN.
![]() |
Photo credit: oskarlin / Modern Chairs / CC BY-SA |
Tak właśnie rodzi się sensacja z czegoś, co nawet nie nastąpiło. Wystarczy tylko odpowiedni nagłówek na stronie internetowej i już mamy gwarantowaną burzę komentarzy od tych, którzy nie czytają ze zrozumieniem lub w ogóle nie czytają niczego poza tytułem. To ja też napiszę sobie taki tytuł, że każdy będzie w to klikał. I będę miał swoje własne widły. Chociaż nie, po co mi one... Zapomniałem, że nie jestem dziennikarzem i nikt mi za takie coś nie płaci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz