Północny Punkt Widzenia

Biathlon, studia i życie w Norwegii według Człowieka Północy...

Spokojny jak burza w Alcie

"Po raz kolejny wracam, bo chyba mam to szczęście
Że są ulice za którymi dalej tęsknię."

I te ulice, bloki, ludzie, wszystko wkrótce zobaczę. Wrócę na chwilę, ale wykorzystam ją w pełni, odwiedzając miejsca, które chodziły mi po głowie w przeciągu tych miesięcy. Póki co, muszę jednak pożegnać Północ, która trzyma mnie w swoim silnym uścisku. W ostatnich dniach panuje coś, co można nazwać burzą śnieżną. Miasto zrobiło się tak białe, jak mógłbym sobie to wymarzyć. Po raz pierwszy wracając z zajęć szedłem w takiej zamieci śnieżnej, że nie widziałem nic przed sobą. Co najlepsze, cieszyłem się z tej sytuacji prawie jak dziecko. To właśnie takiej Północy szukałem, z prawdziwą zimą, która nareszcie przyszła wraz z tą całą burzą. Jedynie konsekwencje tego stanu rzeczy nie są zachwycające. Już drugi dzień wszystkie loty z Alty są mocno opóźnione lub nawet odwoływane, co napawa mnie niepokojem o czwartkową podróż. Co by jednak nie było, mogę przynajmniej teraz nacieszyć się śniegiem, który nie czeka na mnie w domu. Dziwnie będzie przestawić się znów na jesienną pogodę i być może poszukiwania zimy w Jakuszycach, mając wokoło zupełnie inny krajobraz. Może to nauczy mnie, że tak naprawdę Północ stara się, jak może, by mnie do siebie przekonać, a ja tego nie doceniam. I chyba coś w tym jest. Bo choć przez ten cały czas zawsze czegoś mi brakowało, to w końcu w ciemnej, zimnej i śnieżnej porze znalazłem to, czego tu szukałem. Życie bardzo się zmieniło choćby od czasu listopada, kiedy obawa przed ciemnością blokowała prawdziwe odczucia. W efekcie jednak to ciemność okazuje się być lepsza od światła, a opanowanie metody na przezwyciężenie jej efektów ubocznych dało dobrą perspektywę. Będąc "tu i teraz" nie wracam już myślami do tej Północy z sierpnia, w której każdy dzień był nieskończenie długi, a imprezy również wydawały się nie mieć końca. Nie wracam też to złotego września i deszczowo- beznadziejnego października, bo to tak naprawdę nie było w pełni satysfakcjonujące. Dopiero teraz, gdy pod butami skrzypi śnieg, a jedyną oznaką dnia jest różowe niebo o godzinie 9 rano, zauważam, że nie jest źle. Zaskakująco Północ zdała egzamin z wynikiem pozytywnym. Wreszcie znalazłem sposób, by docenić jej teraźniejszość, a że wynika ona z faktu bycia lepszym od innych miejsc, to trudno, każdy sposób w końcu jest dobry, o ile prowadzi do właściwego rozwiązania.

Północny Punkt Widzenia: Spokojny jak burza w Alcie. Burza śnieżna w Alcie.
Samochody na parkingu stały się nagle wyższe o pół metra (a niektóre całkiem znikły). Nie będzie zgadywania godziny, bo tym razem jest prawdziwa noc po 22. W nagrodę natomiast złapałem koparkę odśnieżającą pobliski parking w tle. Ekipa odgarniająca śnieg ma dziś sporo pracy...
W pewien sposób właśnie zatoczyłem koło. Akademiki Nyland powoli pustoszeją i zaczynają wyglądać jak w sierpniu, kiedy się wprowadzałem. Na mojej części piętra zostały tylko w sumie trzy osoby. Straciłem również sąsiada, który mieszkał obok mnie. Jedyna różnica jest taka, że w nowym semestrze nie wróci on do swojego pokoju, tylko zacznie przygotowania do nowych studiów w jakimś innym miejscu. Nie wiem, czy ktoś pojawi się na jego miejscu, ale jeżeli już ma przyjść ktoś nowy, to niech będzie tak samo bezkonfliktowy. Dotychczas mieszkało się dobrze, za co dziękuję mojemu sąsiadowi, życząc powodzenia z dalszymi planami. Być może to samo spotka mnie po zakończeniu kursu norweskiego. Wydaje się bowiem, że uwielbienie do nart i biathlonu nie jest wystarczające, by pokochać życie na dalekiej Północy. W drugim semestrze będę więc potrzebował jakiejś dodatkowej motywacji, by sprostać kolejnym wyzwaniom, które przecież nie będą łatwiejsze. Na pewno czeka mnie sporo pracy nad tym wszystkim, którą dziś z radością odkładam na później.

Nie zapominam oczywiście o różnicach, które czasem potrafią być problematyczne, więc nie nazywam się wcale mieszkańcem Północy po tym semestrze. To zbyt krótki czas na takie stwierdzenia. Jednocześnie wybrałem sobie swoją drogę na poradzenie sobie ze wszystkim, co spotkało mnie przez te prawie pięć miesięcy. Od początku próbowałem wtopić się w życie studenckie i w jakimś stopniu na pewno mi się to udało. A zgodnie ze słowami, które powiedział mi kiedyś znajomy mieszkaniec Północy: "podczas nocy polarnej myśl o tym, czego potrzebuje twój organizm, a nie inni", udało mi się wraz z resztą sposobów poradzić sobie z ciemnością. Z takich małych zwycięstw się cieszę, by nie powiedzieć, że jestem dumny (bo bycie dumnym z siebie jest często zgubne). Miałem nawet okazję przyglądać się z boku (konkretnie zza kasy sklepowej) polskiej imigracji, która mieszka w Alcie. Muszę przyznać, że jest nas całkiem sporo. I tak, jak w kraju, tak i za granicą jesteśmy różni. Zdarzały się miłe spotkania z ludźmi, którzy nie spodziewali się, że kasjer też mówi po polsku. Niestety bywało też odwrotnie, gdy wolałem raczej nie ujawniać swojego pochodzenia i nawiązać rozmowy, bo zwyczajnie nie podobało mi się zachowanie naszych rodaków. Swoją drogą czasem zabawnie było przysłuchiwać się rozmowom ludzi, którzy wcale się nie spodziewali tego, że są rozumiani.

Północny Punkt Widzenia: Spokojny jak burza w Alcie

Teraz siedzę przy oknie patrząc na tę spokojną burzę śnieżną. Zestawienie tak odległych sobie słów, jakimi są "spokojny" i "burza", to najkrótszy opis tego pierwszego semestru. Padający bez przerwy śnieg jest widokiem, na który tu czekałem i który bardzo mnie uspokaja po tych szalonych miesiącach. Jednocześnie to jest właśnie ta świeżość, na jaką liczyłem. I oprócz niej jest tylko cisza, przerywana co jakiś czas przez cofającą koparkę przy odśnieżaniu i ptaki (te grające, a nie śpiewające). Czasem trudno powiedzieć, czy dokonany wybór jest właściwy. Po pierwszym semestrze nie mogę znaleźć jednoznacznej odpowiedzi na moje pytanie, lecz jednocześnie skłaniam się ku temu, że na pewno zyskałem już bezcenne doświadczenie i całkiem niezłe umiejętności językowe. Zrobiłem kilka rzeczy, na które w Polsce nie miałbym czasu. A to, czy znalazłem sedno i kiedyś zrealizuję plan, dla którego wyjechałem do Norwegii, jest wciąż niepewne. O tym opowiem chyba innym razem, korzystając z przyzwolenia "mów, ile tylko chcesz". Póki co, idę jednak odśnieżać lotnisko, by mieć pewność swojego wylotu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz