Że są ulice za którymi dalej tęsknię."
I te ulice, bloki, ludzie, wszystko wkrótce zobaczę. Wrócę na chwilę, ale wykorzystam ją w pełni, odwiedzając miejsca, które chodziły mi po głowie w przeciągu tych miesięcy. Póki co, muszę jednak pożegnać Północ, która trzyma mnie w swoim silnym uścisku. W ostatnich dniach panuje coś, co można nazwać burzą śnieżną. Miasto zrobiło się tak białe, jak mógłbym sobie to wymarzyć. Po raz pierwszy wracając z zajęć szedłem w takiej zamieci śnieżnej, że nie widziałem nic przed sobą. Co najlepsze, cieszyłem się z tej sytuacji prawie jak dziecko. To właśnie takiej Północy szukałem, z prawdziwą zimą, która nareszcie przyszła wraz z tą całą burzą. Jedynie konsekwencje tego stanu rzeczy nie są zachwycające. Już drugi dzień wszystkie loty z Alty są mocno opóźnione lub nawet odwoływane, co napawa mnie niepokojem o czwartkową podróż. Co by jednak nie było, mogę przynajmniej teraz nacieszyć się śniegiem, który nie czeka na mnie w domu. Dziwnie będzie przestawić się znów na jesienną pogodę i być może poszukiwania zimy w Jakuszycach, mając wokoło zupełnie inny krajobraz. Może to nauczy mnie, że tak naprawdę Północ stara się, jak może, by mnie do siebie przekonać, a ja tego nie doceniam. I chyba coś w tym jest. Bo choć przez ten cały czas zawsze czegoś mi brakowało, to w końcu w ciemnej, zimnej i śnieżnej porze znalazłem to, czego tu szukałem. Życie bardzo się zmieniło choćby od czasu listopada, kiedy obawa przed ciemnością blokowała prawdziwe odczucia. W efekcie jednak to ciemność okazuje się być lepsza od światła, a opanowanie metody na przezwyciężenie jej efektów ubocznych dało dobrą perspektywę. Będąc "tu i teraz" nie wracam już myślami do tej Północy z sierpnia, w której każdy dzień był nieskończenie długi, a imprezy również wydawały się nie mieć końca. Nie wracam też to złotego września i deszczowo- beznadziejnego października, bo to tak naprawdę nie było w pełni satysfakcjonujące. Dopiero teraz, gdy pod butami skrzypi śnieg, a jedyną oznaką dnia jest różowe niebo o godzinie 9 rano, zauważam, że nie jest źle. Zaskakująco Północ zdała egzamin z wynikiem pozytywnym. Wreszcie znalazłem sposób, by docenić jej teraźniejszość, a że wynika ona z faktu bycia lepszym od innych miejsc, to trudno, każdy sposób w końcu jest dobry, o ile prowadzi do właściwego rozwiązania.
Teraz siedzę przy oknie patrząc na tę spokojną burzę śnieżną. Zestawienie tak odległych sobie słów, jakimi są "spokojny" i "burza", to najkrótszy opis tego pierwszego semestru. Padający bez przerwy śnieg jest widokiem, na który tu czekałem i który bardzo mnie uspokaja po tych szalonych miesiącach. Jednocześnie to jest właśnie ta świeżość, na jaką liczyłem. I oprócz niej jest tylko cisza, przerywana co jakiś czas przez cofającą koparkę przy odśnieżaniu i ptaki (te grające, a nie śpiewające). Czasem trudno powiedzieć, czy dokonany wybór jest właściwy. Po pierwszym semestrze nie mogę znaleźć jednoznacznej odpowiedzi na moje pytanie, lecz jednocześnie skłaniam się ku temu, że na pewno zyskałem już bezcenne doświadczenie i całkiem niezłe umiejętności językowe. Zrobiłem kilka rzeczy, na które w Polsce nie miałbym czasu. A to, czy znalazłem sedno i kiedyś zrealizuję plan, dla którego wyjechałem do Norwegii, jest wciąż niepewne. O tym opowiem chyba innym razem, korzystając z przyzwolenia "mów, ile tylko chcesz". Póki co, idę jednak odśnieżać lotnisko, by mieć pewność swojego wylotu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz