Północny Punkt Widzenia

Biathlon, studia i życie w Norwegii według Człowieka Północy...

Dwa oblicza dobrobytu

Są tematy, które nigdy miały się na tym blogu nie pojawić. Są tematy, których osobiście nie lubię i którymi wolałbym się nie interesować. Są tematy, które budzą emocje, często niezdrowe, takie zupełnie nieznane z zawodów sportowych. Niestety jeden z tematów, który zalicza się do wszystkich powyższych kategorii, złamie regułę, pojawiając się tu zupełnie nieoczekiwanie. Wejdzie przez płot, nielegalnie przekraczając granicę mojego wewnętrznego przekonania. Miałem pisać o nartach i bieganiu po trasach w Alcie, tymczasem wchodzę na grząski grunt, z którego, mam nadzieję, uda mi się wyjść równie szybko i niepostrzeżenie. Biorąc jednak pod uwagę ostatnie wydarzenia i wiele pytań, które zadawały mi różne osoby w tym kontekście, pora opisać sytuację. Chodzi o dwa z pozoru inne od siebie zagadnienia: poziom dobrobytu w Norwegii oraz istnienie problemu uchodźców w tym kraju. Nie będzie oceniania, żadnej mojej subiektywnej opinii. Przynajmniej się o to postaram, aby wciąż był to tylko Północny Punkt Widzenia.

Północny Punkt Widzenia: Dwa oblicza dobrobytu. Czy Norwegia jest krajem dobrobytu?

Po takim wstępie można spodziewać się jakiegoś trzęsienia ziemi, tymczasem mam zamiar opisać powszechnie panujące przekonanie o Norwegii jako kraju dobrobytu. W różnych rankingach jakości i zadowolenia z życia znajdujemy to państwo na szczycie. O tym również rozmawialiśmy na dzisiejszej lekcji norweskiego z panią D. Opieka i wsparcie socjalne, na jakie może liczyć obywatel tego państwa, są oceniane jako jedne z najlepszych na świecie. Na to wszystko przeznaczane są wysokie podatki, które się tu płaci. Pieniędzy wystarcza zatem na zasiłki dla bezrobotnych, emerytury i służbę zdrowia. Z tym ostatnim jest trochę inaczej, bo zwykle za każdą wizytę u lekarza trzeba zapłacić (jak na norweskie warunki jest to kwota "symboliczna" około 100- 200 koron). Nie dotyczy to kobiet w ciąży i osób przewlekle chorych. Czas oczekiwania na wizytę przybliżony jest do tego znanego już z Polski, bo tu, na Północy, nie ma zbyt wielu lekarzy. Dość powiedzieć, że w Alcie nie ma prawdziwego szpitala. Jest możliwość skorzystania z prywatnej usługi specjalisty, jednak nie polecałbym takiego rozwiązania spodziewając się wysokich kosztów. Jeżeli zaś chodzi o inne dziedziny życia, to również pojawiają się pewne trudności. Ostatnio ciężej o pracę na różnych stanowiskach, co najbardziej odczuwają zagraniczni pracownicy. Skoro już wspomniałem o imigrantach, to ich krewni sprowadzeni do kraju na zasadzie łączenia rodzin nie mają prawa do świadczeń emerytalnych, jeżeli przebywają tu przez krótki czas. Wszystko jest receptą na zmieniającą się sytuację: drożeje żywność, a główne źródło dochodu Norwegii, czyli ropa, tanieje. Przez to nawet takie państwo musi lekko zacisnąć przysłowiowego pasa. Powodów takiej sytuacji należy zapewne szukać w wahaniach kursu korony i trudnej sytuacji w Europie, związanej z kryzysem uchodźców. Zawsze jednak lepiej posłużyć się przykładami, zamiast podawać znów te same, znane wiadomości.

Sytuacja 1:
Jestem obywatelem jednego z krajów Unii Europejskiej. Aby móc przebywać w Norwegii dłużej niż trzy miesiące, na przykład w celu studiowania lub pracy, muszę złożyć aplikację do urzędu imigracyjnego (UDI), która będzie zawierać wszystkie dokumenty potwierdzające ten cel. Wśród nich znajduje się jednak coś jeszcze: oświadczenie, że posiadam środki finansowe potrzebne do utrzymania się w tym kraju przez okres moich studiów. W przypadku wyjazdu tylko do pracy, musiałbym jeszcze przedstawić umowę o pracę. Po wszystkim otrzymuję numer personalny, taki norweski odpowiednik PESEL, który ułatwia moją identyfikację i ogólnie pojęte życie w społeczeństwie. Już wielokrotnie wspominałem tu o zakładaniu konta w banku, zgłaszania się do lekarza, czy innych rzeczach, przy których posiadanie tego numeru jest konieczne. Skupiając się jednak na tym małym szczególe, czyli podpisanym oświadczeniu o posiadaniu finansów, chciałbym zwrócić uwagę na jego konsekwencje. Z tego tytułu nie przysługuje mi żadne wsparcie od państwa: ani stypendium dla studenta, ani zasiłek dla bezrobotnych. Ma to swoje oczywiste powody w tym, że ani ja, ani moi rodzice nie żyli tutaj wcześniej i nie płacili podatków. Zatem z jakiej racji pracujący Norwegowie mieliby opłacać mój pobyt na studiach? To jasne, że wówczas taki układ byłby najlepszy pod słońcem i każdy by na to poszedł. Wystarczy już, że samo studiowanie na uczelni nic nie kosztuje. Te pierwsze kroki nie są tak proste nawet mimo szczerej deklaracji, że kurs norweskiego może prowadzić do rozpoczęcia studiów, idącej za tym pracy i płacenia podatków. Póki wszystko jest hipotetyczne, nikogo to nie obchodzi. Takie losy na loterii trafiają się tylko super uzdolnionym uczniom we wskazanych przez państwo kierunkach, którzy otrzymują wówczas specjalne stypendium. A na zakończenie wątku podam tylko fakt, że studenci spoza UE muszą starać się o wizę, której otrzymanie wiąże się z wpłaceniem prawie 100 000 koron na specjalny depozyt, z którego student ma opłacać swoje życie. Wszystko jasne i zrozumiałe. Zasady są zasadami.

Sytuacja 2:
Całkiem niedaleko od Alty, bo w Kirkenes, wydarzyła się wczoraj ciekawa sytuacja, o której dowiedziałem się z czytanego na lekcji artykułu w dzienniku Klar Tale. Grupa 15 osób z ośrodka dla uchodźców została deportowana do Rosji z powodu odrzucenia aplikacji o pobyt stały w Norwegii i otrzymanie azylu politycznego. Wszystko przez prawdopodobnie nielegalnie zakupione wizy, zezwalające na przekroczenie granicy rosyjsko- norweskiej, wskazujące cel studiowania lub turystykę. Samo przejście w okolicach Kirkenes zostało zamknięte dla ruchu pieszego w okresie przedświątecznym. Zasadę tę omijano przekraczając granicę na rowerze. Przypomnę tylko, że w tamtym czasie było około -30 stopni mrozu na tym obszarze. Podobnie było wczoraj, podczas gdy dokonywano deportacji autobusem. Mimo to, wiele osób, w tym członkowie organizacji Refugees Welcome to the Arctic, próbowało przejąć część uchodźców, mimo, że nie ma prawa udzielać schronienia komuś, kto nie może przebywać dłużej na terenie kraju. Tłumaczono również, że niehumanitarne jest deportowanie w tak zimnych warunkach, gdy nie ma się pewności o tym, co stanie się za granicą. Kilku przeznaczonym do deportacji uchodźcom udało się schronić w kościele. Zgodnie z zasadą, udzielono im azylu, dano miejsce do spania oraz jedzenie. Obecnie nie wiadomo, co będzie dalej. Policja nie może nic zrobić, póki znajdują się oni w budynku kościoła. Mniej więcej w tym samym czasie, na programie NRK1 odbywała się debata na temat uchodźców. Spora część Norwegii jest bardzo przejęta tym tematem, więc oglądalność musiała być wysoka. Politycy próbowali znaleźć jakieś rozwiązanie tego problemu, który i tak dotyka Norwegii w umiarkowanym stopniu. Taki status wciąż chce się utrzymać, czego dowodem jest choćby ta deportacja. Prawdopodobnie będą przeprowadzane następne tego typu akcje, a liczba przyjmowanych uchodźców również ma się zmniejszyć. Mówi się, że UDI nie może już sobie pozwolić na politykę otwartych drzwi i zapewniania dobrego socjalu każdemu, kto tylko się pojawi. W przeciwnym razie można by było zapytać, czy rzeczywiście zasady są zasadami i czy student faktycznie jest mniej warty od uchodźcy w perspektywie przyszłości Norwegii. Jedno pytanie można jednak postawić z pełną odpowiedzialnością: dlaczego akurat kraj uznawany za najlepszy pod kątem socjalnego wsparcia jest wybierany przez ludzi, którzy potrzebują najbardziej podstawowej pomocy i bezpieczeństwa? Czy to są te wartości, po które podróżuje się przez całą Rosję, albo z Danii przez Szwecję do bardzo zimnej Północy?

1 komentarz:

  1. Widziałam w faktach jak pokazywali te rowery na wielkim wysypisku śmieci. Nieźle sobie to wymyślili.

    OdpowiedzUsuń