Wychodząc z akademika i kierując się w stronę parkingu minąłem Augusta. Jak na temperaturę około -19 stopni był dość cienko ubrany. Za nim stał czerwony Citroen, zbierając się do odjazdu w drugą stronę. August szedł przed siebie, nawet nie oglądając się w tył. Mijając go nawet nie patrzyłem mu w twarz. Zanim zniknął w drzwiach akademika, byłem już daleko na ulicach Alty. W weekendowe, zimne wieczory jest tu bardzo spokojnie. Ciężko pracujące na co dzień społeczeństwo odpoczywa lub wyjeżdża do swoich domów oddalonych o dziesiątki kilometrów. Nikt nie zajmuje się o tej porze przygotowaniem tras biegowych, choć dopiero co spadło tyle śniegu, że wypadałoby przejechać raz czy dwa ratrakiem. Tu jednak zimy jest pod dostatkiem, więc nie trzeba się z tym spieszyć. Narciarze zaczekają na swoją część.
Na niebie nie ma ostatnio prawie żadnych chmur. Gdyby był dzień, to można by było powiedzieć, że jest słonecznie. Dzięki temu na chwilę pojawiła się nade mną zorza polarna. Dawno jej tutaj nie widziałem (nie licząc tego razu, jak wysiadałem z samolotu). To jednak teraz mam okazję napawać się nią, w czym dołączył do mnie September. Trzymał w ręku pożyczony śpiwór i pewnie znów się gdzieś wybierał. Ten to ma energii.
Ciche i zamarznięte zakamarki Alty tworzą zupełnie inny, nieznany mi dotąd świat. Przy szklanych domach stoją pokryte mroźnymi kryształkami samochody. Niektóre z nich właściciele podpinają pod specjalne stacje ładowania akumulatorów, które przy ostatnio panujących temperaturach są konieczne, by dojechać do pracy na czas. Przy oglądaniu tej scenerii zauważyłem idącego z naprzeciwka człowieka. Tym razem to October patrzył w okna tutejszych domów, zachwalając ich oświetlenie. Trochę kaszlał i ogólnie wyglądał marnie.
![]() |
Ten samochód nie miał szczęścia. Nikt nie ładuje mu akumulatora, a od czasu opadów nawet nikt nie wyszedł go odśnieżyć. |
Idąc dalej w pewnym momencie zewsząd dobiegł charakterystyczny, znany zapach: coś jakby peerelowskie meble, herbata Earl Grey podana w szklance i świeżo parzona kawa. Przysięgam, że w tle usłyszałem nawet dźwięk silnika od Ikarusa. Skąd się to wzięło teraz w Alcie? Odpowiedź na moje pytanie poznałem, gdy zza rogu wyszedł około 10- letni January. Tym razem musiałem zapytać wprost, skąd on się tu wziął:
- Czy ty się tu czasem nie zgubiłeś?
- O to samo mógłbym zapytać ciebie, panie Człowieku Północy - odpowiedział rezolutnie January.
- Dosyć z tymi uprzejmościami. Lepiej mów, czemu nie jesteś na obozie tanecznym, pewnie znowu się wykręcasz?
- Przecież wiesz, że nie chcę. Poza tym, patrz lepiej na siebie. Przez lata podcinałeś sobie skrzydła tylko po to, żeby teraz je rozwinąć. I jeszcze dziwi cię, że nie możesz odlecieć? Mówisz sam, że nie nigdy nie będzie takiego lata. Takiej zimy też nie, Bjørndalena, tych autobusów i nawet siedzących w nich ludzi. Ty jednak wciąż nie możesz się z tym pogodzić i dlatego znów się spotykamy. Wszyscy tak tu gonicie za dorosłością, a mimo to musisz wysłuchiwać rad od 10- latka. Czy naprawdę nie pojmujesz, że ci, których dzisiaj widziałeś, są tylko wycinkiem przeszłości zapisanym w twojej pamięci? Oni nie wrócą nagle do twojego życia, więc po co tak się do nich przywiązujesz? Możesz o nich co najwyżej pamiętać, tak samo jak o tym, co teraz mówię, bo za rok nie będę tego powtarzał.Mówiąc te słowa odszedł gdzieś w śnieżne i ciemne zakamarki Alty. Ja również kontynuowałem spacer, udając się już w stronę akademika. Na jednej z ulic trafiłem na same żółte latarnie. Wraz ze światłem odbijającym się od śniegu utworzyła się zupełnie inna aura. Tym samym zniknął towarzyszący mi jeszcze zapach przewiany przez północny wiatr. Dźwięk w oddali okazał się być jednak lądującym samolotem, a nie Ikarusem. Mocny chłód zastąpiła chwila ciepła, zupełnie jakby dopasowana do oświetlenia, a zza rogu wyjechała koparka do odśnieżania. Gdy się obejrzałem, on już tam stał. Welcome back, December.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz