Północny Punkt Widzenia

Biathlon, studia i życie w Norwegii według Człowieka Północy...

Ucieczka z norweskiego więzienia

Ostatnio wspominałem o tym, jak wygodnie byłoby mieć jedynie kilka kroków do pętli biegowej w okolicach Komsy. A skoro na Północy wszystko dzieje się dość nieoczekiwanie, to zgodnie z tą zasadą postanowiłem zadziałać w tej sprawie. Tak więc zmieniłem swój codzienny widok z parkingu pod akademikami Nyland na odcinek tej pięknej trasy. Sam szczyt wzniesienia również stał się moim bliskim sąsiadem, a wychodząc do uniwersytetu za każdym widzę w dole port i kawałek lotniska. Przed podjęciem decyzji o przeprowadzce szczerze wierzyłem, że zmiana otoczenia jest mi w jakiś sposób potrzebna. Wiele słyszałem o dobrej atmosferze w akademikach Komsa, podobnie jak o fakcie, że mieszka tam kilka osób z Polski. Z drugiej strony wygodny do bólu Nyland, aż nudny w swoim codziennym życiu, zaczął powoli dobijać chęć robienia czegokolwiek. Działający wywietrznik zawsze burzył myśli, a światło z lampy za oknem wdzierało się za każdym razem do pokoju niczym uchodźcy do Norwegii. A kiedy dodatkowo niedawno straciłem przywilej posiadania łazienki na własność, który podarował mi mój były sąsiad swoją grudniową wyprowadzką, postanowiłem poszukać swojego miejsca gdzie indziej (lub "uciec z więzienia", którym często nazywany jest Nyland z uwagi na swoje charakterystyczne korytarze i wszechobecne zamki). Dziś jestem już kilka dni po przeprowadzce i wciąż porządkując swoje rzeczy staram się odpowiedzieć sobie na pytanie: czy była to dobra decyzja?

Północny Punkt Widzenia: Ucieczka z norweskiego więzienia. Akademik Komsa.
Widok na moją część budynku B akademików Komsa.
Na początek policzmy pieniądze, bo jak można przenosić się do lepszego miejsca, nie bacząc na koszty? Za samo przeniesienie musiałem zapłacić 1000 koron. I na tym etapie można by było stwierdzić, że jestem idiotą, oddalając się od centrum za dopłatą, ale na tym finanse się nie kończą. Miesięczny czynsz za nowe miejsce jest bowiem ponad 600 koron niższy niż poprzednio. Licząc więc czas, jaki spędzę do końca roku akademickiego w Alcie, wychodzi całkiem słuszna suma, której nie można zignorować. Opłata za przeniesienie również zdąży się zwrócić. Jeżeli zaś chodzi o resztę typowo obiektywnych czynników, to na pewno straciłem bliskość centrum miasta i uniwersytetu. W oba miejsca muszę teraz iść zwykle około 20 minut. Mieszkam teraz mniej więcej w połowie drogi pomiędzy centrum a lotniskiem. Dlatego też szybkie wyjście do sklepu zamieniło się w planowany spacer, najlepiej z dokładną listą zakupów. A jak wygląda mój nowy akademik? Na pierwszy rzut oka to po prostu większy drewniany dom, jakich w tej okolicy nie brakuje. Właśnie to spowodowało, że już w sierpniu spodobało mi się to miejsce. Do dziś nic się w tej kwestii nie zmieniło, a w śniegowych zaspach Komsa prezentuje się jeszcze bardziej "norwesko", czym bije na głowę szary i prostokątny Nyland. W środku również jest inaczej. Od frontu wita nasz wysoki korytarz i charakterystyczny zapach starych, drewnianych schodów. Podobno niektóre elementy budynku były używane w domkach dla uczestników Igrzysk Olimpijskich w Lillehammer w 1994.

Północny Punkt Widzenia: Ucieczka z norweskiego więzienia. Akademik Komsa.
Tak prezentuje się budynek B od frontu.
Moja sekcja mieści się na parterze. Pierwszym elementem, który szczególnie rzuca się w oczy, jest kuchnia. Tutaj na próżno szukać naczyń z etykietą wspólne, co bardzo ceniłem sobie na poprzednim miejscu. Wszystko jest znacznie starsze, a małe drewniane krzesła przypominają wyglądem te, które służą za wyposażenie w schronisku gdzieś w polsko- czeskich górach. Z niektórych podstarzałych szafek wydobywa się woń nieznanych dotąd przypraw, których używają moi dwaj nowi sąsiedzi z Nepalu. Na samym końcu długiego korytarza mieści się mój pokój. Tę przestrzeń polubiłem od samego początku. Wszystko jest na swoim miejscu, dokładnie tak, jak powinno być. Łatwo było mi się do tego dopasować. Trudniej było z zaśnięciem, bo tu jest po prostu za cicho! Żaden działający wentylator nie rujnuje już mojego spokoju, a bycie na końcu korytarza ma swój plus w postaci odizolowania od odgłosów w kuchni i przy wyjściu. Do tego ta nieprzenikniona ciemność po zgaszeniu światła. Za oknem nie ma już wiecznie świecących parkingowych lamp. Zamiast tego jest trasa biegowa, której oświetlenie gaśnie zwykle około północy. Świetnie jest przyglądać się pojedynczym biegaczom pokonującym pętlę po zmroku, zwykle z pomocą latarki czołowej. Gdy wychylić się nieco dalej przez stare, drewniane okno, można zobaczyć jeszcze szczyt Komsy, oświetlony punktowymi, czerwonymi lampkami, które strzegą tego miejsca przed startującymi z pobliskiego lotniska samolotami.

Północny Punkt Widzenia: Ucieczka z norweskiego więzienia. Trasa biegowa Komsa.
A oto element, który w znacznej mierze wpłynął na przeprowadzkę- trasa biegowa w okolicach Komsy. Obecnie trochę zniszczona przez spacerowiczów, ale wkrótce ratrak powinien ją naprawić.
Wszystkie te praktyczne rzeczy mogą jednak się schować za całą masą innych, których nie da się zmierzyć i porównać. To przede wszystkim atmosfera, którą tworzą mieszkańcy tych budynków. Na Komsie zdecydowaną większość stanowią osoby z zagranicy. Nie są to tylko studenci, bo można spotkać tu również pracujących w Alcie ludzi, którzy nie mają nic wspólnego z UiT. Jedną z takich osób jest pierwszy z poznanych tu Polaków. Mieszka piętro wyżej, w jednej sekcji z moją niemiecką koleżanką z kursu norweskiego. Był z nami w trakcie świętowania jej urodzin, upiekł na tę okazję znakomite rogaliki i przede wszystkim uczestniczył w tym wszystkim razem z wieloma studentami z obecnej oraz poprzedniej wymiany. Po raz pierwszy od bardzo dawna mogłem zauważyć prawdziwą i szczerą integrację pomiędzy ludźmi z różnych krajów. I nie ma znaczenia, czy ma ona polegać na znajdowaniu podobieństw łączących języki słowiańskie, czy też na wspólnej grze w karty. Inni studenci, tym razem Norwegowie, zorganizowali natomiast coś na kształt festiwalu filmowego na świeżym powietrzu. W czwartek i piątek można było obejrzeć po dwa filmy wyświetlane na dużym ekranie zbudowanym przy pomocy śniegu. Siedzenia wyżłobiono również w śniegu, dzięki czemu wszystko przypominało kino dla szaleńców lubiących zamarzać na dworze. Znalazła się całkiem spora liczba sympatyków takiej atrakcji lub po prostu ciekawych pierwszego tego typu wydarzenia. Byłem raczej wśród tych drugich.

Północny Punkt Widzenia: Ucieczka z norweskiego więzienia. Festiwal filmowy Komsa.
Nie można było narzekać na jakość czy widoczność obrazu. Każde miejsca były wystarczająco dobre.
Północny Punkt Widzenia: Ucieczka z norweskiego więzienia. Festiwal filmowy Komsa.
Organizatorzy postarali się również o odpowiednie oznakowanie.
Sposobów na spędzanie czasu wśród ludzi jest jeszcze więcej w zależności od sekcji, w której się mieszka. Potwierdzą to na pewno studenci z Polski, którzy przyjechali tu w ramach wymiany. Przykładowo na moim piętrze mieszka jedna z tych osób, co daje mi możliwość zobaczenia Alty z nieco innej perspektywy. Rozmawiając o pierwszym wrażeniu z Północy znów mam przed oczami szare dni na początku sierpnia. Za sąsiadów mam jeszcze wspomnianych wcześniej Nepalczyków, Norweżkę i Norwega. Razem sześć osób na osiem miejsc możliwych, dzięki czemu jest naprawdę spokojnie. Nowe warunki, inni ludzie i powracające na północne niebo słońce to miłe urozmaicenie wejścia w drugi semestr studiów, które motywuje do lepszego korzystania z każdego dnia. Czas mija szybciej niż poprzednio, a wszystko zakończy w maju ostatni z egzaminów. Jeden z nich, chyba najważniejszy, pisze się cały czas i oby był w połowie tak udany jak ten językowy.

Północny Punkt Widzenia: Ucieczka z norweskiego więzienia. Pierwsze promienie słońca w Alcie.
Na koniec taki skromny dowód, że od kilku dni słońce wschodzi nad Altą. Od razu przepraszam, że popełnione telefonem w drodze na zajęcia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz