Północny Punkt Widzenia

Biathlon, studia i życie w Norwegii według Człowieka Północy...

Ostatni etap

W dzień trzecich urodzin bloga melduję się już z Alty. Po przerwie świątecznej powróciłem na Północ, by dokończyć to, co rozpocząłem w sierpniu. Przede mną dwa ostatnie miesiące kursu norweskiego, które zwieńczy najważniejszy egzamin. To również końcowy etap północnego życia, którego dni są już policzone. Gdy 31 maja wsiądę do samolotu z Alty do Oslo i dalej aż do Wrocławia, nie będę miał kupionego biletu w drugą stronę. O tym, co będzie dalej, jeszcze nie pora mówić, bo zostało jeszcze trochę czasu. Póki co, pora rozejrzeć się wokół i zobaczyć, jak przywitała mnie Północ.

Północny Punkt Widzenia: Ostatni etap. Alta wiosną.

Opuszczając lotnisko późnym wieczorem nie byłem przygotowany na zobaczenie szarego asfaltu, pokrytego pewnego rodzaju pyłem ze wszystkich rzeczy, które były sypane na drogi w czasie zimy. Tak wygląda teraz każda ulica w Alcie. Zniknęły już charakterystyczne, ubite przez samochody koleiny w śniegu. Podobnie parking pod moim akademikiem stracił swoją śnieżną powłokę, odsłaniając nawierzchnię, o której istnieniu w tym miejscu nie miałem pojęcia. Gdy się tu wprowadzałem była w końcu sroga zima, a latem nie gościłem na Komsie zbyt często. Również temperatura na zewnątrz nie odbiegała znacznie od tej, którą zostawiłem kilka godzin temu we Wrocławiu. Jeszcze więcej zmian zobaczyłem za dnia, gdy wyjrzałem za okno. Najwyraźniej powstało tam małe jezioro, którego śladu nigdy nie widziałem.

Północny Punkt Widzenia: Ostatni etap. Wiosna w Alcie
Widok na jeziorko z bliska. Pierwsze okno z prawej na parterze jest moje i to przez nie zauważyłem te dość pokaźne mokradło. 
Widząc taki stan pogody, który można nazwać pewnego rodzaju północną wiosną, musiałem udać się na trasy biegowe, by sprawdzić ich stan. Kiedyś byłem przyzwyczajony do kończenia sezonu biegowego w okolicach Wielkanocnego Poniedziałku. Zwykle wtedy w Jakuszycach można było po raz ostatni znaleźć warunki do biegania. Tak było i w tym roku, kiedy na dwa dni przed moim powrotem na Północ wybrałem się jeszcze na poświąteczne narty. Widok płynących obok tras strumyków wcale mnie nie dziwił, a wręcz cieszył, że przychodzi łagodna i słoneczna wiosna. Nie spodziewałem się jednak, że w oddalonej o ponad 2800 km Alcie zastanę bardzo podobne warunki do tych sprzed kilku dni.

Północny Punkt Widzenia: Ostatni etap. Trasa biegowa w Alcie
Oto jeden z odcinków pętli w okolicach góry Komsa. Widać ślady torów, poza którymi nic nie wskazuje na to, że oglądamy trasę biegową.
Przy temperaturze sporo powyżej zera spodziewałem się czegoś w rodzaju śnieżnej brei na większej części pętli w okolicach Komsy. Tymczasem prawie wszędzie czekała na mnie wciąż ubita i straszliwie zmrożona pokrywa. Tory trzymają się mocno i lśnią od ślizgów niczym najazd na skoczni narciarskiej. Zaskakujące, że nawet w najbardziej nasłonecznionych miejscach próżno było szukać znanej i lubianej "kaszy", która nadaje leniwego klimatu typowej, wiosennej przejażdżce. Tutaj jednak byłaby to walka o przetrwanie na twardym lodzie, co znacznie zniechęciło mnie do założenia nart. W dodatku, jak widać na zdjęciu, trasa jest mocno naruszona przez spacerowiczów. Dziury, szyszki i gałęzie w śniegu nie są elementami, z którymi człowiek chciałby się zmagać na trudnych podbiegach i szybkich zjazdach. Jakby tego było mało, znalazłem również płynące strumyki. To w końcu stały element wiosennego biegania. Problem pojawia się, gdy taki strumyk nie płynie obok trasy, lecz w poprzek niej.

Północny Punkt Widzenia: Ostatni etap. Strumyk na trasie biegowej.

Północny Punkt Widzenia: Ostatni etap. Strumyk na trasie biegowej.
Tutaj nawet widać, jak za strumykiem "wyrastają" sobie tory do klasyka jak gdyby nigdy nic.
Przy takiej pięknej, słonecznej pogodzie trudno jednak na cokolwiek narzekać. Nie dziwię się, że warunki do biegania znacznie się pogorszyły, bo przed moim przyjazdem w Alcie można było uświadczyć temperaturę w okolicach 10 st. C. To musiało odbić się na jakości śniegu, który trzyma się ostatkiem sił, bo było (i wciąż jest) go całkiem sporo. By się o tym przekonać, wystarczyło zejść w bok trasy. Tam, gdzie śnieg wydawał się być twardą, ciekawie pofałdowaną skorupą, zapadłem się prawie po kolana po próbie wejścia na to coś. Nie było łatwo się wydostać, zwłaszcza że druga noga została jak gdyby nigdy nic na ubitym odcinku trasy. Ostatecznie wyszedłem z opresji i od tego czasu bardzo ostrożnie zbliżałem się do każdego wątpliwego odcinka, który mógł oznaczać rychłą utratę ponad pół metra wzrostu.

Północny Punkt Widzenia: Ostatni etap. Śnieg "lodowcowy"
Niczym niezmącona powierzchnia wygląda zachęcająco. Gdzieś kiedyś czytałem, że można na tym biegać na nartach i całkiem fajnie to wychodzi. Nie wiem tylko, czy nie musi do tego złapać jakiś niewielki mróz.
Północny Punkt Widzenia: Ostatni etap. Widok na Haldde.
Wbrew pozorom przejście tego krótkiego odcinka pomiędzy miejscem wykonania zdjęcia a widocznym na pierwszym planie kamieniem mogłoby się nie udać.
Mówi się, że w Finnmarku nie ma wiosny. Do czerwca utrzymuje się śnieg oraz zmiany pogody, które opisywałem przed wylotem z Alty, po czym od razu jednego dnia wszystko rozkwita i zaczyna się lato. Nie istnieje podobno możliwość obserwowania powolnych zmian, podczas których ta surowa natura budzi się do i tak już skróconego przez pory roku życia. Na mojej drodze znalazłem jednak oznaki tego, że teraz mamy tak naprawdę północną odmianę wiosny. To prawda, że śniegu jest jeszcze dużo, a mróz wciąż może zahamować ambicje do ściągania czapek i kurtek, lecz dłuższy dzień, najlepiej słoneczny, robi swoje. Poza tym, te pokryte pyłem i piachem drogi to znany jeszcze z Polski element dni, w których człowiek lubił wyjść już na rower, zamiast rozpamiętywania zimy. I wreszcie najważniejsze, czyli dawno nie widziana roślinność, która nagle wyłoniła się spod zasp śnieżnych w otoczeniu drzew. W takich warunkach mogę nawet pogodzić się z myślą, że wyjście na narty muszę zawiesić "do odwołania" i trochę pobiegać na nogach. W końcu jest "wiosna, panie sierżancie".

Północny Punkt Widzenia: Ostatni etap. Strumyk na trasie biegowej.
Jeszcze zamarznięta, ale już widoczna mała sadzawka.
Północny Punkt Widzenia: Ostatni etap. Oznaki wiosny w Alcie.
Jest i znaleziony kawałek suchej ziemi i prawdziwych porostów. Pod tym drzewem panuje lato, jak nic!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz