Północny Punkt Widzenia

Biathlon, studia i życie w Norwegii według Człowieka Północy...

W domu: test nart Fischer Speedmax Skate

"Nie rzucam kości, nie losuję kuponu
Zwykle to za czym tęsknię to powroty do domu"

Po takich przygodach z północną pogodą dobrze było dotrzeć do domu dokładnie o czasie. To aż dziwne, że wystarczyło zaledwie kilka godzin, by z zamieci w Alcie znaleźć się w słonecznej Jeleniej Górze. Jeszcze lepsze było to, że już następnego dnia wybrałem się do Jakuszyc na narty. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że cały mój sprzęt został w Alcie. Na szczęście z pomocą przyszło Centrum Testowe Fischer, które ma swoją siedzibę na Polanie Jakuszyckiej, wypożyczając mi na ten dzień najnowsze narty Fischer RCS Speedmax w wersji Plus- idealne na te słoneczne, zwiastujące wiosnę warunki. Czas podzielić się z Wami wrażeniami, jak wspominam jazdę na tym wyjątkowym sprzęcie, którego używają tacy mistrzowie jak Martin Johnsrud Sundby, czy Johannes Thingnes Bø. Taka informacja już zapowiada, że mamy do czynienia z najwyższą klasą nart, o jakiej dotychczas mogłem tylko marzyć.

Północny Punkt Widzenia: W domu: test nart Fischer Speedmax Skate. Narty Fischer Speedmax Skate Plus


Gdy tylko odebrałem z wypożyczalni narty, buty i kije wyruszyłem na trasy, których dawno nie widziałem. Z początku znanym i lubianym zjazdem na Polanę Maliszewskiego, bo tam zawsze jest najwięcej słońca, gdy zbliża się wiosna. Po drodze zacienione miejsca nadają od razu szybkości za sprawą zmrożonego śniegu. Mimo to, nie straciłem nawet na moment czucia podłoża, o co niełatwo przy nieco twardszych warunkach. Być może jest to zasługa systemu NNN, z którym od dawna nie miałem styczności. A już na pewno nigdy z wiązaniami XCELERATOR Pro, zamontowanymi na płycie NIS tych nart. To właśnie wrażenie pełnej kontroli wypełniło pierwsze minuty na trasie. Było to potrzebne, bo z szybkiego śniegu w cieniu od razu wyjechałem na pełne słońce, gdzie podłoże raczej zatrzymywało, niż zachęcało do współpracy. I choć w tych miejscach wyglądało to jak zakończenie Pucharu Świata w Canmore, ze śniegiem przypominającym piasek na plaży i podobnie grzejącym słońcem, to właśnie taka sytuacja odpowiadała mi najbardziej. Po powrocie z Północy nie marzyłbym o czymkolwiek innym niż lekkim treningu w ciepłej atmosferze. Sprzęt jednak zobowiązał mnie do mocniejszej pracy, by sprawdzić jego możliwości przy bardziej wymagającej jeździe. Gdy zagłębiłem się w leśne odcinki w kierunku Szklarskiej Poręby, postanowiłem wykorzystać szybki śnieg w cieniu drzew.

Północny Punkt Widzenia: W domu: test nart Fischer Speedmax Skate. Marcowa zima w Jakuszycach
Dolna część Polany Maliszewskiego i charakterystyczny strumień, nad którym wiedzie most (niewidoczny na zdjęciu) i trasa w kierunku Szklarskiej Poręby.

Północny Punkt Widzenia: W domu: test nart Fischer Speedmax Skate. Narty Fischer Speedmax Skate Plus

Wtedy przekonałem się o kolejnej zalecie flagowego modelu Fischera do łyżwy. Na łagodnych podbiegach lekkość otoczonych wypełnieniem z włókna węglowego dziobów nart, z ich charakterystycznymi otworami, sprzyja efektywnemu używaniu techniki V2 (odepchnięcie kijami przy każdym poślizgu). Przy zmianie kroków również nie ma jakichkolwiek problemów, nie mówiąc już o bólu, który czasem pojawia się u mnie na dłuższych podbiegach. Będąc jednak na urywku trasy Biegu Piastów i mając założone buty combi (zarówno do łyżwy, jak i klasyka), postanowiłem sprawdzić, jak Speedmax radzi sobie z coraz częściej stosowaną w maratonach techniką double polingu. Dotychczas nie zawsze byłem zadowolony z możliwości mojego systemu wiązań SNS i jego pracy przy pchaniu. Szczególnie na wzniesieniach brakowało mi swobodniejszego wejścia wysoko na palce, co bardzo przydaje się w zyskaniu dodatkowej siły. Dodatkowa belka mocująca w bucie nie służyła akurat tej technice, ograniczając nieco ruch. W przypadku wiązań NNN, z którymi współpracuje Fischer, jest inaczej. Wpychając się pod górę mogę bez problemu wstać na palce. Ponadto wykończenie każdego odbicia jest bardziej płynne, co jest zapewne zasługą idealnego ślizgu egzemplarza Speedmax Plus, przystosowanego do warunków powyżej -5 st. C. Jedynie nieliczne grudki śniegu przedostają się przez otwory w dziobach, dodając nieco wagi na te ultralekkie narty. To jednak normalne przy wyższej temperaturze i miękkim śniegu, roztopionym przez górskie słońce.

Północny Punkt Widzenia: W domu: test nart Fischer Speedmax Skate. Narty Fischer Speedmax Skate Plus, buty Fischer RC7 Combi

Północny Punkt Widzenia: W domu: test nart Fischer Speedmax Skate. Widok z kopalni Stanisław
Widok z okolic kopalni Stanisław.
W taki sposób dotarłem do kopalni Stanisław na krótką przerwę na opalanie. Słońce, które świeciło tego dnia nad Jakuszycami, było zupełnie inne niż te na Północy. Tym razem ono nie wymaga czegokolwiek, nie zmusza do wykorzystania momentu na jakieś zdjęcia, tylko po prostu zapewnia dobrą pogodę na jeszcze lepszy trening. Z kopalni wyruszyłem już lekkim zjazdem w kierunku Rozdroża pod Cichą Równią. Na zacienionych zjazdach znów zyskiwałem prędkość, by stracić jej część na otwartych odcinkach. Wciąż opadający teren zachęcił do kontynuowania Dolnym Duktem. Niegdyś nielubiany przeze mnie monotonny i wznoszący się teren tym razem stanowił dla mnie szybki i przyjemny zjazd aż do samej Polany Jakuszyckiej. Wciąż używając tylko double polingu, mijałem kolejnych turystów, którzy zawsze cenią właśnie te trasy do swoich wędrówek. Wbrew pozorom brakowało mi sytuacji, w której nie jestem jedyny w torach przez całą drogę. Miło zobaczyć znów tych wszystkich ludzi, którzy bez wyjątku lubią biegać na nartach i korzystają z zimowej pogody w połowie marca w Jakuszycach. W takich warunkach i na takich nartach chciałbym biec jeszcze długo, lecz z pustego i Fischer nie naleje. Po przerwie od biegania i niedawnej chorobie nie mnie pokonywać długie kilometry, których tego dnia mogło być nawet 50, biorąc pod uwagę wszystkie przygotowane trasy w okolicy.

Północny Punkt Widzenia: W domu: test nart Fischer Speedmax Skate. Druga strona Polany Jakuszyckiej
Widok na przystanek kolejowy Jakuszyce. Teraz jeździ tędy pociąg ze Szklarskiej Poręby aż do Liberca.
Na koniec skorzystałem jeszcze z szybkości Fischerów Speedmax i z rozpędu trafiłem po raz kolejny na Polanę Maliszewskiego. Zwykle tam kończyłem sezon na ostatnich skrawkach śniegu. Tym razem jest go całkiem sporo, a dla mnie to pierwszy raz na nartach w Jakuszycach tej zimy. Nigdy nie przypuszczałem, że kiedyś spotkają mnie takie okoliczności. Stałem tak chwilę w pełnym słońcu na nartach światowej klasy i myślałem nad wrażeniami z jazdy. Gdy zaczynałem przygodę z moimi osobistymi Premio 9 był to dla mnie duży szok, jak lekka może być narta. Gdy wziąłem do ręki Speedmax nie mogłem uwierzyć, że lekkość może zyskać jeszcze inne, zupełnie mi obce znaczenie. Ten model waży tylko około 1000g (dokładnie 1.020g dla długości 186 cm, w moim przypadku narty były krótsze). Dla porównania, waga moich Premio 9 wynosi 1270g/186 cm, co też nie jest złym wynikiem. Lepsze jest jednak wrogiem dobrego i nie sposób nie zauważyć tej różnicy. Podobnie jest z systemami wiązań. Używany przeze mnie SNS od zawsze był solidny i pewny. Coś jednak musi być powodem, dla którego cała Norwegia oraz większość światowej czołówki biegów narciarskich i biathlonu używa wiązań NNN, co sprawdzałem już jakiś czas temu tutaj. Tego dnia przekonałem się, dlaczego popularność wyrobów Rottefelli jest tak duża. Największą zaletą tego systemu jest bowiem większa powierzchnia styku buta z nartą, co zapewnia świetne czucie podłoża, a co za tym idzie lepszą kontrolę. Tam, gdzie SNS Pilot ma swoją drugą belkę mocującą, NNN dotyka zupełnie płytkiej części wiązania. Dzięki temu czułem się bardzo pewnie podczas każdego ruchu na Fischerach. Ta zaleta bardzo przypadła mi do gustu, podobnie zresztą jak model Speedmax sam w sobie. Prawdą jest, że to oczy człowieka dokonują zakupu i w tej kwestii również należą się słowa uznania dla austriackiego producenta. W porównaniu z poprzednimi generacjami topowego modelu, ostatni zdecydowanie góruje nad resztą przyciągającym designem. Nie sposób nie polubić tych nart, których obecna cena wynosi niemal 1600 zł. W moim przypadku należałoby doliczyć jeszcze cenę wiązań oraz nowych butów, tym razem z podeszwą NNN. Oczywiście możliwe jest dostosowanie do systemu SNS nawet takich egzemplarzy, jak Speedmax, które posiadają płytę NIS. Z podobnego rozwiązania korzysta niemiecki biathlonista Arnd Peiffer. Ja jednak jestem pod ciągłym wrażeniem świetnego czucia śniegu, jakie zapewniły mi wiązania Fischera, dlatego byłbym raczej skory do zmiany systemu, niż do jego adaptowania na tego typu nartach. Cóż, pomarzyć zawsze można o ewentualnej wygranej w kości, czy na loterii, zaś kilka minut później zwróciłem Speedmaxy do Centrum Testowego po niezwykle udanym treningu i wróciłem do domu.

Północny Punkt Widzenia: W domu: test nart Fischer Speedmax Skate. Pełna ekipa testowa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz