Północny Punkt Widzenia

Biathlon, studia i życie w Norwegii według Człowieka Północy...

Z Pokljuki do Oslo i z powrotem

Na wstępie chciałbym życzyć wszystkim paniom, odwiedzającym i czytającym tego bloga, wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Kobiet. Ten szczególny dzień jest okazją do podziękowania Wam za to, że jesteście. Sposobów jest wiele.

Na przykład IBU nagrodziło Irinę Starykh i Ekatarinę Iourievą dyskwalifikacją za stosowanie dopingu. Dopiero dziś ujawniono wyniki badań próbek B, które pobrano po stwierdzeniu niedozwolonych substancji we krwi u tych biathlonistek. Sprawa ma swój początek jeszcze przed Igrzyskami Olimpijskimi, kiedy to pojawiła się informacja o zawieszeniu trzech reprezentantów Rosji i Litwy. Nic więcej nie było wiadomo. Później Starykh przyznała się, że to z nią związane są podejrzenia i odsunęła się od kadry, natomiast litewski zawodnik Karolis Zlatkauskas od razu przyznał się do świadomego przyjmowania EPO. Trzeciej podejrzanej nie znaliśmy do końca (choć mogliśmy się domyślać), aż do czasu, gdy zawiodła jej ostatnia szansa na niewinność, czyli badana próbka B. I tak oto na dzisiejszej konferencji prasowej IBU (szeczegóły tutaj) świat dowiedział się o wyniku- Iourieva i Starykh stosowały erytropoetynę i jednocześnie wpadły po uszy. Kary nie zostały wprawdzie jeszcze ogłoszone, ale dla tej pierwszej będzie to najprawdopodobniej koniec jej sportowo- dopingowej kariery, bo została przyłapana na tym procederze po raz drugi (wcześniej została zdyskwalifikowana wraz z Dimitryem Yaroshenko oraz Albiną Akhatovą). Nieładnie...

Przejdźmy do rzeczy przyjemniejszych, bo dzisiaj było takich wiele. Choćby bieg pościgowy w Pokljuce, w którym zwyciężyła Kaisa Makarainen. Dla Finki jest to pierwszy triumf w tym sezonie. Kilka razy była blisko takiego wyczynu, jednak zawsze brakowało celności na strzelnicy lub po prostu szczęścia. Dziś jednak wszystko zagrało dobrze. Mimo dwóch pudeł na strzelnicy (to i tak dobrze przy mocno wiejącym wietrze) wyprzedziła Torę Berger z takim samym strzeleckim rezultatem oraz Dorotheę Wierer, dla której było to najlepsze miejsce w zawodach PŚ w karierze. Ta trójka zapewniła sobie bardzo ładne prezenty na Dzień Kobiet. Natomiast rewelacje ze sprintu nie zaliczyły dramatycznych spadków, jakich się spodziewałem. Katharina Innerhofer była 7. a Darya Virolaynen 9. Wszystko wróciło poniekąd do normalności, ale pamiętajmy że pod koniec sezonu olimpijskiego mogą dziać się różne rzeczy... 

Ścigali się też panowie. Tym razem obudzili się Rosjanie- Shipulin i Malyshko, którzy od początku świetnie radzili sobie na strzelnicy w trudnych warunkach. Ten drugi jednak nie ma zbyt udanego sezonu pod kątem formy biegowej, stąd na trasie ponosił straty. W dodatku spudłował na ostatnim strzelaniu dwukrotnie, przez co spadł na 4. miejsce. Jego rodakowi się to nie przydarzyło i mógł samotnie przekroczyć linię mety na pierwszym miejscu. Podium uzupełnili: Bjoern Ferry oraz Ole Einar Bjoerndalen- oboje z dwoma pudłami. Po tym podium, król na pewno utwierdził się w przekonaniu, że decyzja o przedłużeniu kariery była słuszna. Tym bardziej, że w Pokljuce jest zdecydowanie najlepszym z Norwegów. Zarówno Emil Hegle Svendsen, jak i bracia Boe uplasowali się dziś w trzeciej dziesiątce, nie mówiąc już o tym, co zrobili w sprincie. Jednym słowem, słaaaabo...
Tej koszulki EHS w tym sezonie już raczej nie nałoży.

Biathlon na spółkę z narciarstwem alpejskim i Halowymi Mistrzostwami Świata w lekkoatletyce uniemożliwiły niestety transmisję jednego z ważniejszych biegów kalendarza FIS każdego sezonu. Mowa o pięćdziesiątce w Oslo. W tym roku panowie biegli techniką klasyczną. A dlaczego to tak istotne wydarzenie? Przede wszystkim, był to jedyny bieg sezonu na 50 km poza IO. Poza tym Oslo obrosło legendą, jeżeli chodzi o swoją coroczną obecność w Pucharze Świata. Zawsze (od 1902 roku) odbywa się tam właśnie maraton, co roku innym stylem. Kiedyś biegano dwie pętle, z której każda liczyła imponujące 25 km. Później skrócono jedno okrążenie do 17 km (trzy pętle), aż wreszcie do dzisiejszych 8,3 km pokonywanych przez zawodników sześciokrotnie. Inna była również formuła startu. Dawniej przeprowadzano start metodą interwałową- co 30 sekund. Ostatnim zwycięzcą w tej formule w 2008 roku był Anders Soedergren, który wyprzedził Lukasa Bauera i Remo Fischera. Warto dodać, że bieg ukończyło wówczas dwóch znanych nam biathlonistów- Frode Andresen (8. miejsce) oraz Lars Berger (35. miejsce). A skoro tak, to nietrudno domyślić się, jakim stylem wtedy biegano. Wyniki możecie zobaczyć tutaj. Dziś natomiast było bardzo ciekawie. Można powiedzieć, że panowie z ukłonem w stronę kobiet, rozegrali rywalizację "po damsku". Od początku Martin Johnsrud Sundby narzucał wysokie tempo, przez co kolejni zawodnicy szybko odpadali. Później zaatakował Lukas Bauer, ale nic z tego nie wyszło. Po pokonaniu połowy dystansu, w walce pozostali już tylko: Bauer, Sundby, Legkov, Richardson oraz młody Iivo Niskanen, ze sporą przewagą nad innymi. Na tym jednak się nie skończyło, bo już chwilę potem odpadł Czech, a na około 10 km przed metą kontakt z czołówką stracił Niskanen. Było więc wiadomo, że o zwycięstwo powalczą trzej świetni zawodnicy. Na ostatnich kilometrach Richardson z Sundbym odskoczyli Rosjaninowi. Norweg spróbował zaatakować na jednym z finałowych podbiegów, ale Szwed utrzymał się i skontrował przed stadionem. Końcówka była naprawdę szalona, jak i cały bieg. Możecie zobaczyć ją tutaj. Ostatecznie Daniel Richardson ukończył bieg pierwszy, przed Sundbym (który zapewnił sobie zwycięstwo w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata) oraz Legkovem. Teraz, jak spojrzymy na wyniki dzisiejszego biegu i porównamy je z tymi sprzed sześciu lat, znajdziemy Richardsona na 36. miejscu i Sundby, który nie ukończył wówczas rywalizacji. Widać postęp. Nie zmienił się Bauer- wciąż w czołówce, za co należą się słowa uznania.

Skoro już o mowa o doświadczonych zawodnikach, to dzisiejsza pięćdziesiątka była ostatnim biegiem w karierze dla Tobiasa Angerera i Jensa Filbricha. W Pucharze Świata startowali od kiedy pamiętam i na pewno przez długi czas świat biegów narciarskich będzie ich wspominał. Tym samym definitywnie kończy się epoka świetnej czwórki z Niemiec. Rene Sommerfeldt odszedł po IO w Vancouver, Axel Teichmann pobiegł po raz ostatni w Sochi na 50 km. Dziś przyszedł czas na dwóch ostatnich. 
Tobias Anderer po zawodach PŚ w Szklarskiej Porębie

Inny sposób na zakończenie kariery wybrał sobie Sami Jauhojarvi. Po Igrzyskach wybrał się na Bieg Wazów, który ukończył na 55. miejscu (ale tylko 1 minutę i 58 sekund za zwycięzcą- Johnem Kristianem Dahlem). Teraz wystartował jeszcze w Oslo (był 15.) i ma zamiar pojawić się na finale PŚ w Falun. Chyba zna powiedzenie Leszka Millera, że "prawdziwego mężczyznę poznaje się nie po tym, jak zaczyna, ale jak kończy" i wziął je sobie do serca. Tak, czy inaczej, bardzo waleczna postawa zawodnika One Way.

Na koniec dnia jeszcze znalazłem taki denerwujący filmik, w obliczu naszej pogody. Słoweńcy skarżą się w nim na nadmiar śniegu w Pokljuce. To może choć trochę by nam pożyczyli? Mogę nawet sam po ten śnieg przyjechać...  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz