Północny Punkt Widzenia

Biathlon, studia i życie w Norwegii według Człowieka Północy...

Tour de Spina

Powitaliśmy z hukiem 2015 rok, co mogę potwierdzić, bo do teraz słyszę jego echo. Wraz z nim przyszły kolejne zawody PŚ. Między innymi Tour de Ski. Tak naprawdę to jedyny taki cykl, który bardzo lubię. Trudno nie oprzeć się jedynemu w swoim rodzaju etapowi z Toblach do Cortiny d'Ampezzo (35 km), nie mówiąc już o słynnej wspinaczce pod Alpe Cermis. W tym roku jednak pierwszy z wymienionych został zamieniony na 25 km wokół Toblach. Jakby tego było mało, tegoroczna edycja mieni się tak różnymi barwami pod kątem emocji, że nawet mnie jest ciężko zmierzyć się z tym tematem. Jednym słowem wyczuwam ogólną "spinę" i to nawet nie jedną.

Marit Bjoergen po kolejnym zwycięstwie w tegorocznym Tour de Ski.
Przede wszystkim chciałbym zwrócić uwagę, jak bardzo różni się rywalizacja w gronie mężczyzn od tego, co dzieje się wśród pań. W pierwszym przypadku mamy czterech kandydatów do zwycięstwa: Northuga, Sundby, Halfvarssona i Belova. Szczególnie ten ostatni stanowi niespodziankę tegorocznej edycji TdS. Rosjanin nigdy tak naprawdę nie osiągał większych sukcesów w imprezach Pucharu Świata, tymczasem ma szansę na wygraną w najważniejszym cyklu sezonu. Wszystko rozstrzygnie się na ostatnich etapach, których już teraz nie mogę się doczekać. Rywalizacja kobiet wydaje się być jednak rozstrzygnięta. 100% dotychczasowych etapów wygrała Marit Bjoergen, zyskując tym samym olbrzymią przewagę nad resztą. Mówiono o norweskiej dominacji, ale teraz już nawet sama Therese Johaug wydaje się być załamana faktem, że nie może nawiązać walki ze starszą koleżanką. A skoro już o wieku mowa, to Marit Bjoergen, mimo 34 lat, wkrótce będzie miała szansę na zrównanie się z rekordem zwycięstw w zawodach PŚ, który przez wiele lat był ustalany przez niewątpliwie legendarnego Ole Einara Bjoerndalena. Obawiam się takiej sytuacji, ale w tej chwili wolę po prostu o tym nie myśleć. Może kiedy indziej o tym napiszę, a póki co mogę tylko winić obecny stan biegów kobiecych za powstałą sytuację. Nie wątpię w czystość Bjoergen i w to, że nie stosuje dopingu. Nie stanowi ona jednak tak wielkiej legendy, na jaką zapracował Bjoerndalen przez wszystkie swoje sezony. Jej seria zwycięstw bierze się po prostu z braku konkurencji.
Northug po raz kolejny ograł wszystkich na ostatnich metrach.
Konkurencji z pewnością nie boi się Petter Northug. Jak na razie lider Tour de Ski stosuje konsekwentnie swoją taktykę w biegach dystansowych, czyli ciągle trzyma się z tyłu grupy, w której biegnie. Nigdy nie wychodzi na prowadzenie. No, może poza ostatnimi metrami, na których wszystkich wyprzedza i wygrywa. Taka sytuacja powtórzyła się po raz kolejny we wczorajszym biegu na 25 km w Toblach. Szczerze mówiąc, przy takim dystansie, brak prowadzenia choć przez kilometr jest zachowaniem mocno dyskusyjnym. Nie lubią go przez to inni biegacze, a ja zaryzykuję stwierdzenie, że taka postawa odbiera prawo do nazwania się Człowiekiem Północy. Jak się dokładniej przyjrzeć, będzie to złamanie zasady nr 18 "How to be nordic", która głosi: "Człowiek Północy zawsze pomaga innym, zwłaszcza w kwestiach związanych z narciarstwem biegowym". Inny incydent miał natomiast miejsce z udziałem Martina Johnsrud Sundby, który w prologu TdS pobiegł minimalnie inną trasą, za co miał zostać ukarany. Chodzi o fakt, że Norweg pokonał ostatni podbieg nie z tej strony, co trzeba. Skutkiem tego, miała zostać na niego nałożona kara czasowa w wymiarze 3 minut. Tak się jednak nie stało, bo zapewne zdaniem jury, ta nieznaczna zmiana trasy nie przysporzyła korzyści Martinowi. Innego zdania był Dario Cologna, zwycięzca tego biegu, który zdecydowanie sugerował karę dla Sundby. Zarówno w sytuacji, w której kara 3 minut stałaby się faktem, można by było uargumentować ją pomyleniem trasy. W rzeczywistości, gdzie Norwega nie ukarano, również nie trzeba doszukiwać się fałszu, bowiem rzeczywiście zmiana trasy nie pomogła mu, a wręcz przeszkodziła. Spina zupełnie nie potrzebna w takim razie, choć Dario Cologna jak najbardziej miał prawo do takiej reakcji.
Dario Cologna stracił dużo czasu podczas wczorajszego biegu na 25 km stylem łyżwowym, co odbiera mu szansę na walkę o zwycięstwo w Tour de Ski.
Kończąc całą listę tegorocznych spin muszę poruszyć temat komentatorów. Faktem jest, że duet Eurosportu Merk/Chruścicki nie jest ideałem. Zapewne każdy z nas, siedząc przed telewizorem, myśli sobie "zrobiłbym to lepiej". W takim razie droga wolna. To tylko z naszej kanapy wydaje się, że nie ma nic prostszego niż komentowanie naszej ulubionej dyscypliny sportu. Tymczasem prawda jest inna. Trzeba potrafić mówić i mieć o czym w każdej chwili. Najlepiej na temat związany z transmisją. Polecam spróbować, można się zaskoczyć, jak szybko człowiek się zacina i nie wie, co powiedzieć. Z drugiej strony mnie też czasem irytują proste błędy i dająca się czasem we znaki słaba wiedza, ale czy nie lepiej wobec wszystkiego powiedzieć czasami "nie walczę z wiatrakami, nie wytępię ciemnoty..."?

A moja osobista spina? Bo w końcu każdy taką czasem ma. Nie będzie mi dane obejrzeć wymarzonych zawodów Pucharu IBU w Dusznikach- Zdroju. Bardzo chciałem zobaczyć imprezę tej rangi na Jamrozowej Polanie. Planowałem zapodać Wam tu obszerną relację z centrum wydarzeń (coś na kształt zeszłorocznych postów o Pucharze Świata w Szklarskiej Porębie). Niestety, wszystko się posypało w chwili, gdy moja uczelnia postanowiła, że piątek stanie się wtorkiem ten jeden jedyny raz, czyli 9 stycznia. (teraz każdy z PWr powinien porozumiewawczo się uśmiechnąć)  I tak oto zamiast dnia wolnego, który byłby idealny na wyjazd do Dusznik i pozostanie tam przez jakiś czas, będą zajęcia do późna. Nawet na sobotę nie uda się wrócić. Pozostanę więc o te sto kilometrów z hakiem, tylko tym razem w innym kierunku od Jamrozowej Polany i dowiem się zapewne z internetów o kolejnym sukcesie organizacyjnym Centrum Polskiego Biathlonu. Tak, już teraz jestem pewien, że zakończy się to właśnie w taki sposób, przeglądając pierwsze wrażenia zawodników. Innej opcji zresztą nie ma po tym, jak grono ochotników pomagało zgarniać śnieg na trasy, aby wszystko się udało. I na pewno się uda, za co trzymam kciuki od samego początku, bo tylko to mi pozostało. Najważniejsze jednak, aby się nie denerwować, prawda?

P.S: Pierwsze biegi sprinterskie w Dusznikach już dzisiaj. W sobotę odbędą się kolejne sprinty, zaś w niedzielę biegi pościgowe. Wyniki możecie śledzić na biathlonresults.com, a zapewne wkrótce będzie można obejrzeć relację z zawodów tu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz