Północny Punkt Widzenia

Biathlon, studia i życie w Norwegii według Człowieka Północy...

Jedna Toyota emocji nie czyni

Trwa tydzień wyścigowy na torze Circuit de la Sarthe. 9 czerwca odbyły się pierwsze testy, zaś wolny trening i kwalifikacje to już wydarzenia ze środy i czwartku (19 i 20 czerwca). Natomiast jutro o godzinie 15:00 rozpocznie się 24- godzinny wyścig Le Mans. To już 90. rocznica tego niesamowitego wydarzenia w świecie wyścigów samochodowych. Dla mnie natomiast tegoroczna edycja będzie piątą w moim życiu, którą obejrzę od początku do końca. Pamiętam więc jeszcze historyczną walkę Peugeota z Audi. Co roku jedni bali się drugich, byli szybsi w kwalifikacjach, a później zawodzili w wyścigu. W każdym razie do końca nie było wiadomo, kto wygra. Klasycznym przykładem może być rok 2011, kiedy po 24 godzinach ścigania, zwycięskie Audi R18 #2 (Lotterer Fassler, Treluyer) dojechało do mety z przewagą 13 sekund nad koalicją Peugeotów. Warto dodać, że był to jedyny samochód niemieckiego producenta, który pozostał w walce, ponieważ dwa inne poważnie ucierpiały w wypadkach (filmy poniżej).





A dziś, kiedy jest już po sesjach treningowych i kwalifikacyjnych, martwię się ogromnie brakiem emocji w sobotę i niedzielę. Z trzech pierwszych pól startowych wyruszą samochody Audi, za nimi dopiero dwie Toyoty. Od kiedy wycofał się zespół Peugeota, Audi jest zdecydowanym faworytem. Rok temu każdy liczył na walkę ze strony Toyoty, która miała zastąpić francuski zespół pod kątem miejsca w czołówce. Było jednak zupełnie inaczej. Jeszcze przed zachodem słońca oby dwa samochody tej marki już nie jechały w wyścigu: jeden w wyniku defektu, a drugi został rozbity w wypadku. I teraz tak się zastanawiam, czy jest jakaś szansa, że jedynym pytaniem zadawanym podczas nadchodzących 24 godzin nie będzie: "Które Audi wygra?".
Są powody, dla których można spodziewać się raczej przewidywalnego wyścigu. Po pierwsze przewaga liczebna. Audi wystawia trzy prototypy, zaś Toyota tylko dwa. Czasy okrążeń, które uzyskiwał zespół Toyota Racing nie były konkurencyjne dla niemieckich rywali. Na pewno część winy można zrzucić na dużą ilość wypadków oraz pogodę, która w tym roku nie rozpieszcza kierowców. Jeszcze nigdy nie widziałem, aby trzy sesje z rzędu były zakańczane przed czasem z powodu czerwonej flagi i konieczności naprawy barier. Ponadto częsty deszcz nie sprzyjał szybkiej jeździe przez większość czasu, więc jedyna "sucha" sesja kwalifikacyjna praktycznie ustawiła pozycje startowe. W jej trakcie Toyota poszukiwała jeszcze optymalnych ustawień, a ponadto pojawiły się problemy techniczne samochodu #8. To wszystko zmusiło zespół do walki wczoraj, kiedy akurat dzienna sesja odbyła się na mokrym torze. Sucho zrobiło się dopiero w nocy. Udało się więc jedynie ekipie #8 za sprawą Stephana Sarrazina zbliżyć na 4 sekundy do najlepszego czasu Audi #2 (3:22.349) i wyprzedzić Lolę Rebellion #12. Szczegółowe wyniki można znaleźć na oficjalnej stronie wyścigu.
Taka zmienna pogoda, jaką obserwujemy w Le Mans może jednak pozytywnie wpłynąć na rywalizację. Opady deszczu, a później wysychanie toru to najgorszy scenariusz dla zespołów. Dla nas- kibiców, jest to szansa na nieprzewidywalne zwroty akcji, które lubimy. Jeżeli Toyota wypracuje odpowiednią strategię na taką ewentualność, ma realną szansę zagrozić Audi. Do tego należy dopisać fakt, że na każdym tankowaniu japońskie samochody (hybrydowe z silnikiem benzynowym) mogą wlać 3 litry paliwa więcej, niż hybrydowe diesle (wszystkie Audi). To powoduje, że na jednym zbiorniku pojadą o 2 okrążenia więcej. Całkiem sporo, biorąc pod uwagę, że tor Circuit de la Sarthe ma 13,6 km długości. Ekonomia może być kluczem do sukcesu również w przypadku zużycia opon. Tutaj Toyota znacznie mniej "niszczy" ogumienie z powodu lepszej aerodynamiki. Jest więc również kilka dobrych wiadomości dla oglądających tegoroczny wyścig. Potrzebna będzie jednak równa, bezpieczna i bezawaryjna jazda Toyoty.
Oczywiście dramatów nie brakuje w innych klasach. Przykładowo Lotusy #31 i #32 omal nie zostały pozbawione możliwości startu w wyniku zarekwirowania podzespołów przez komornika. Sprawa się jednak wyjaśniła na tyle, że oby dwa pojazdy zobaczymy jutro na starcie. Przypuszczam, że ciężko im będzie ukończyć zmagania, bo w dotychczasowych rundach WEC więcej przebywali w boksach, niż na torze. Straszliwy wypadek miał natomiast Tracy Krohn w Ferrari F458 pod koniec pierwszej sesji treningowej.



Mechanicy z ekipy Krohn Racing zdołali co prawda odbudować samochód na sam koniec wczorajszych kwalifikacji, ale żaden z kierowców nie pokonał wymaganych pięciu okrążeń w porze nocnej. Ciekawe, czy mimo tego, dyrekcja wyścigu zezwoli na start zespołu #57.
Le Mans już zbiera swoje żniwo, choć sam wyścig się jeszcze nie zaczął. Zawsze znajdzie się kilka pechowych teamów, które z różnych powodów nie zdołają przekroczyć mety. Kto to może być? Po obserwacji wszystkich treningów mogę wskazać na powracające po latach przerwy Vipery (#53 i #93), zespoły samych debiutantów (#40, #47, #54) oraz wyjątkowo pechową Strakkę Racing #21. Oczywiście nikomu nie życzę wycofania się z rywalizacji, ale to niestety też jest częścią 24- godzinnych zmagań. Jeżeli zaś chodzi o walkę o zwycięstwo w całym wyścigu to chciałbym, aby senność podczas oglądania pojawiła się tylko i wyłącznie z powodu wyczerpania, a nie z braku emocji. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz