Północny Punkt Widzenia

Biathlon, studia i życie w Norwegii według Człowieka Północy...

Po co oglądać wyścig Le Mans w nocy?

Minął już tydzień od tegorocznego wyścigu Le Mans. Warto więc na chwilę wrócić do tego tematu, aby o nim nie zapomnieć. Tytułowego pytania nigdy sobie nie zadałem. Już przy pierwszym zetknięciu z pojęciem 24- godzinnego wyścigu wiedziałem, że obowiązkowe jest obejrzenie nocnej części. Wydaje mi się to proste, bo ściganie w dzień nie jest tak szczególne. Gdybym oglądał transmisję z Le Mans tylko za dnia, nie zarywając nocy, nie parząc sobie wyjątkowo mocnej kawy o trzeciej nad ranem i nie będąc wyczerpanym w niedzielę, odebrałbym sobie sporą część wyjątkowości tego wydarzenia. Co prawda nie jestem tam na miejscu, ale za to cały czas mam do dyspozycji kamery on board, które przenoszą mnie do większości samochodów w stawce. Mogę przestać słuchać "Kolegów Ze Studia W Warszawie, Którzy Nie Wiedzą, Co Komentują" i napawać się dźwiękiem Audi R18, katowanego właśnie przez Andre Lotterera, który porę nocną zazwyczaj wykorzystuje do wykręcania najszybszych czasów wyścigu. Na Eurosporcie zmieniam więc na komentarz angielski, a na monitorze ustawionym obok załączam live stream z Porsche #91 (Bergmeister, Bernhard, Pilet).  I wtedy zaczyna się prawdziwe Le Mans z najczystszą formą ścigania. Tylko dźwięk samochodu, rozmywająca się okolica i kierowca, od którego to wszystko zależy. Zobaczcie sami.



I tak przez całą noc, do godziny 7 rano (później przełączyłem na Corvette #74). Nic dziwnego, że gdy kładłem się spać po wyścigu, miałem w uszach dźwięk silnika Porsche. Są też inne "on boardy", które warto oglądać. Najlepsze archiwalne, jakie znalazłem:









Sama transmisja, pomimo KZSWWKNWCK, również wygląda przyjemnie i inaczej przede wszystkim. Obrazki z trasy zastępowane są, oprócz kamer on board, wizytami w boksach. Często pojawia się na ekranie śpiący mechanik na oponach, czy nawet na podłodze. Kamera jest również wśród bawiących się przy torze fanów. Odbywają się koncerty, działa wesołe miasteczko ze słynnym diabelskim młynem. Jeden z filmów pokazuje wyścig z jego perspektywy.



A co ja bym zrobił, gdybym był na miejscu? Oprócz obowiązkowej przejażdżki diabelskim młynem, poszedłbym posłuchać wspaniałych dźwięków silników na prostej Les Hunaudieres, tak jak na filmie poniżej.



Właśnie to wszystko stanowi o niepowtarzalności każdego wyścigu Le Mans. Był kiedyś na YouTube taki świetny film, który pokazywał całą atmosferę, zaś jego podkład muzyczny stanowił utwór "Speed Of Sound" zespołu Coldplay. Filmik gdzieś się zawieruszył, ale piosenkę zapodam. Dobrej nocy!

2 komentarze:

  1. Jestem coraz bliżej zrozumienia tej nocy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie cieszę się, że powyższy post spełnił swoje zadanie, przybliżając atmosferę nocnego Le Mans.

      Usuń