Wracając do rzeczy ważniejszych, to jesteśmy już po Mistrzostwach Świata w Kontiolahti. Niewątpliwie pięknych i udanych mistrzostwach, które przyniosły ze sobą wiele niespodziewanych rozstrzygnięć. Bo kto z Was mógł przypuszczać, że najwięcej medali zdobędzie Tarjei Bø? Kto spodziewał się medalu dla Kanady? Kto obstawiał, że liderka klasyfikacji generalnej Pucharu Świata- Darya Domracheva, nie zdobędzie w Finlandii ani jednego medalu? Nie wymieniłem wśród niespodzianek dwóch medali Weroniki Nowakowskiej- Ziemniak, ale nie jest to wynikiem niedopatrzenia. Osiągnięcia reprezentantki Polski były w pełni zasłużone, patrząc na to, jak często bywała w ścisłej czołówce. Podium uciekało z wielu przyczyn, czasem niezależnych od jej samej. Tak, czy inaczej na najważniejszej imprezie sezonu nic nie zawiodło, czego efektem był srebrny medal w sprincie i brązowy w biegu pościgowym. Mimo wszystko, podsumowując prawie dwa tygodnie zmagań, trudno znaleźć jakiś jednoznaczny punkt odniesienia, który nadałby im myśl przewodnią. To tak jakby pisać artykuł do jakiegoś pisma i szukać pomysłów na tytuł. Taki tytuł, który od razu dałby do zrozumienia, czym odbiły się na kibicu minione Mistrzostwa Świata w Kontiolahti.
Zastanówmy się więc wspólnie, co brać pod uwagę, aby było i prawdziwe, i chwytliwe, jak to mawiają spece od dziennikarstwa. Może by tak skupić się na tym, że Martin Fourcade skończył z "tylko" jednym złotem za bieg indywidualny? Słabe, przecież wspomniana wcześniej Domracheva wyjeżdża z niczym, poza tym każdemu życzę tak "nieudanych" mistrzostw. O, to może właśnie Darya, którą idącą za rękę z Bjørndalenem uchwycił ostatnio na swoim zdjęciu jakiś biathlonowy paparazzi? Zdjęcie krążyło w internetach i chyba stanowiło większą sensację od nieco słabszej postawy Białorusinki. Tak więc pomysł wyrzucamy do kosza. A Bjørndalen? Też bez medalu, a był blisko. Po 19. miejscu w sprincie, przyszło 5. w pościgowym, 6. w indywidualnym i wreszcie 4. ze startu wspólnego. Król mimo swojego wieku nadal potrafi zachwycać nie tylko świetną techniką biegu, ale także rezultatami. Niestety, trudny profil trasy w Kontiolahti nie sprzyjał biegowej formie Ole Einara, co wymownie pokazał ostatni występ na 15 km. Bjørndalen jako jedyny był w nim bezbłędny, a mimo to skończył bez medalu. Wcześniejsze wolne tempo grupy prowadzącej nie pozwoliło Norwegowi na ucieczkę w gronie innych bezbłędnych, przez co na rozstrzygającej rundzie znalazło się czterech chętnych do trzech medali. Taka sytuacja nigdy nie jest dobra, zwłaszcza że dwoje z nich to bardzo dobrzy biegacze- Jakov Fak i Ondrej Moravec. Chorwat w barwach Słowenii zrobił w końcu "fak dem ap" i zgarnął złoto, zaś Czech sięgnął po srebrny medal. Tarjei po swoich świetnych mistrzostwach przypomniał sobie najlepsze czasy i szybką końcówką odstawił 41- letniego Króla Biathlonu. Szkoda, znów zabrakło niewiele.
![]() |
Ole Einar Bjørndalen po biegu ze startu wspólnego. |
Zostawmy więc Simona w spokoju, a skoro wcześniej pojawił się starszy z braci Bø, to może by tak wykorzystać jego historię. Oczami wyobraźni widać tytuł "Po chorobie wróciłem silniejszy", czy coś podobnego, ja tam się nie znam. W każdym razie Tarjei rzeczywiście powrócił do siebie i choć w biegu nadal odstaje od najszybszych, to strzelanie było na bardzo wysokim poziomie. W swoich indywidualnych występach na tych MŚ spudłował tylko 4 razy. Dla porównania polecam wrócić do postu o Tiril Eckhoff i zobaczyć, ile niecelnych strzałów oddała ona lub Emil Hegle Svendsen. Bø do spółki ze swoim bratem rozniósł te mistrzostwa i chwała mu za to. Życzę mu jeszcze lepszego przyszłego sezonu.
Jeszcze inaczej wślizgnęła się na podium Ekatarina Yurlova. Rosjanka nie była nawet przewidziana do startu na MŚ, do składu wcielono ją w ostatniej chwili, zaś w biegu indywidualnym, w którym zdobyła złoty medal, startowała z dalekim numerem i nikt nie przypuszczał, jak wielką niespodziankę sprawi. Udało jej się to, aż za bardzo. Zrzuciła z podium Doro Wierer ku mojemu niezadowoleniu, zamieniła srebrny medal Makarainen, wywalczony w pięknej, heroicznej walce na ostatniej rudzie, na brązowy. Jednym słowem jakoś mi nie po drodze z radością z takiej niespodzianki. Poza tym, tytuł w stylu "Ostatnich gryzą psy" to numer stary jak sam świat. Zresztą, taka jest natura biegu indywidualnego, więc sensacji w czyimś bezbłędnym strzelaniu bym nie szukał. A ostatnia runda biegowa Karin Oberhofer w mass starcie? Wyprzedzić Domrachevą w walce o medal to było coś. Ale wciąż za mało, żeby trzymać się tego pojedynczego wyczynu w odniesieniu do całych mistrzostw. Włoszki ogólnie bardzo dobrze się spisały, o czym najlepiej świadczy brązowy medal w sztafecie.
![]() |
Karin Oberhofer podczas konferencji prasowej po biegu ze startu wspólnego. |
Czas leci, niedługo w Khanty- Mansiysku skończy się sezon Pucharu Świata, a ja wciąż nie będę miał tytułu dla podsumowania Mistrzostw Świata w Kontiolahti. Jeszcze chwila, a zapomnę szczegółów, pomylą się miejsca i tyle z tego będzie. I chyba tak to zostawię. Tytuł nie zawsze musi być "chwytliwy", bo to nie gazeta do kupienia w kiosku za rogiem. Trudno, pomysł nie przyszedł, a powody mogą być dwa. Albo te mistrzostwa były tak ciekawe, wielobarwne i zmienne, albo jestem idiotą. Wybór zostawiam Czytelnikowi i wracam grać w tę nieszczęsną Biathlon Manię...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz