Północny Punkt Widzenia

Biathlon, studia i życie w Norwegii według Człowieka Północy...

Świat z reklamy Coca-Coli

"Czujesz się dobrze tylko tam, gdzie
pada i szaro, wieje ci w twarz"

Przyznam się do czegoś. Wyjeżdżając na tak daleką północ po cichu liczyłem, że świat będzie wyglądał jak w świątecznej reklamie   Coca-Coli. Nie oczekiwałem wprawdzie czerwonych ciężarówek ozdobionych lampkami choinkowymi, ale chociaż tego klimatu, który stamtąd bije. W końcu to Alta, miasto położone o dobrych kilkaset kilometrów na północ od koła podbiegunowego. Tu musi być mnóstwo śniegu, prawda? Więc tak siedzę i czekam, zachęcany dodatkowo przez ostatnie świąteczne akcenty z pierwszym śniegiem. Jednak wszystko wygląda na to, że ten pierwszy prawdziwy śnieg jest póki co wszystkim, na co stać tutejszą pogodę. Już poprzednio w pewnym sensie wyrażałem swoje zdziwienie ilością opadów w ostatnim czasie, która jest mniejsza niż choćby w Jakuszycach, gdzie w dwie noce napadało tyle śniegu, co u nas przez cały miesiąc. W trakcie pisania tego posta wyjechały już pierwsze ratraki na izerskie trasy, a na Północy jak brakowało śniegu, tak brakuje go nadal. Postanowiłem więc sprawdzić, czy to tylko okolice Alty skrzywdził los specjalnie dla mnie, czy ogólnie zima jest słaba. W to drugie nie bardzo chciałem wierzyć, zwłaszcza po zdjęciach, jakie na swoim blogu umieścił Noah Hoffman. Efektem tego w poprzedni czwartek wyruszyłem z trójką studentów z kursu norweskiego na przejażdżkę do Finlandii. Miałem się przekonać, gdzie schowała się prawdziwa Północ.

Samochód kierowała nasza koleżanka, z pochodzenia Finka, z wyglądu zwykła drobna dziewczyna, a z krwi kierowca rajdowy. W tym miejscu potwierdzam, że każdy mieszkaniec Finlandii potrafi prowadzić niezwykle pewnie w każdych warunkach. Lód na wąskiej drodze, wszechobecne renifery i ciemność to północna zimowa codzienność. Do tego wszystkiego potrzeba odpowiedniego doświadczenia i wyczucia samochodu na oponach z kolcami. Wystarczy przywołać sytuację studentów z wymiany, którym tego wszystkiego zabrakło podczas jednej ze swoich wycieczek, co poskutkowało skasowaniem samochodu. Ich van stoczył się z niewielkiego wzgórza wprost do jeziora. Wszyscy wyszli bez szwanku, lecz jednocześnie dostali bolesną lekcję jazdy po północnej Norwegii. Nam jednak nic takiego nie groziło za sprawą wspomnianej już zimnej krwi naszej koleżanki.

Północny Punkt Widzenia: Świat z reklamy Coca-Coli. Wyścig ze słońcem.
Dzień wycieczki wypadł nam na sam początek nocy polarnej w Alcie. Jadąc na południe, urządziliśmy sobie wyścig ze słońcem.
Dla mnie ta podróż była jednocześnie odtworzeniem ostatniego etapu drogi z sierpnia, pokonanego w odwrotną stronę. Oglądanie tych samych widoków w zimowej szacie było przypomnieniem tego czasu, ale jednocześnie dowodem na napisane w poprzednim poście zdanie o odległości, jaka dzieli go od teraźniejszości. Okolice wyglądały znacznie spokojniej niż wtedy. Bezkresne białe tereny były jednak wciąż tak samo obce. Z każdym kilometrem pokonanym w kierunku granicy przybywało śniegu. Podobnie było ze światłem. Choć w Alcie panuje już noc polarna, to tego dnia ścigaliśmy się ze słońcem. Jadąc na południe mieliśmy szansę je zobaczyć.

Północny Punkt Widzenia: Świat z reklamy Coca-Coli. Kautokeino w zimie.
Kautokeino w zimowej wersji. Pamiętam, jakie wrażenie zrobiło na mnie pierwsze norweskie miasto mijane w sierpniu. Tym razem poznałem w nim inną stronę Północy.
Północny Punkt Widzenia: Świat z reklamy Coca-Coli. Kautokeino w zimie.
Specjalnie dla porównania zdjęcie kościoła w Kautokeino w zimie...
Północny Punkt Widzenia: Świat z reklamy Coca-Coli. Kautokeino w lecie.
...i w lecie, na trochę mniejszym zoomie. Nawet nie byłem pewien, czy faktycznie miałem to zdjęcie z sierpnia.
Przejeżdżając przez Kautokeino widziałem tylko spokojne miasteczko zasypiające podczas nocy polarnej. Tę wizję zaburzyła nieco opowieść naszej pani kierowcy. "Widzicie ten dom tutaj? Kiedyś był za nim drugi, ale mieszkający tam gość, niewiele starszy od nas, powiesił się i podpalił dom." Ta mrożąca krew w żyłach historia jest tak naprawdę tylko jedną z wielu, które wydarzyły się w tym miejscu. Z racji swojej zmarginalizowanej roli, Kautokeino jest w rzeczywistości bardzo trudnym miejscem do mieszkania. To nie tak, że wszystko polega na hodowaniu reniferów i życiu długo i szczęśliwie. Młodzież, zostawiona bez dostępu do typowo miejskich atrakcji, często sięga po narkotyki. To jeden z powszechnych problemów "Teksasu Północy", jak zowie się Kauto. W tym miejscu panują nawet nieco inne zasady niż choćby w Alcie. Policja nie interesuje się wszystkim tak bardzo. Zdarzały się przypadki samosądów za niektóre przestępstwa, zaś fakt liczebnej przewagi Saamów na tym terenie również tworzy pewien problem. W tej kulturze mężczyzna wciąż musi być tym silnym, zapewniającym rodzinie byt. Okazywanie uczuć, takich jak strach, czy smutek, jest uważane za słabość. W związku z tym mężczyźni duszą swoje troski wewnątrz, co często prowadzi do samobójstw. Niestety w tej gminie wskaźnik samobójstw w skali roku jest dość spory. Dokładnych liczb nie podam, nie chcę nawet wiedzieć. Jedźmy już do tej Finlandii.

Północny Punkt Widzenia: Świat z reklamy Coca-Coli. Ostatnie promienie słońca na Północy.
Zgodnie z oczekiwaniami, tuż za fińską granicą zobaczyliśmy ostatnie promienie słońca.
Po przekroczeniu granicy nagle po obu stronach jezdni pojawiły się drzewa, bogato oblepione śniegiem. Również droga zrobiła się bielsza. Minęliśmy miejsce, w którym nocowałem z rodzicami w sierpniu. Tym razem niepozorny zajazd z małą stacją benzynową zyskał sobie nowy charakter, głównie dzięki bożonarodzeniowym ozdobom w oknach. Jadąc jeszcze dalej od granicy zobaczyłem wreszcie świerki ze śnieżnymi czapami, których czubki oświetlały jeszcze ostatnie promienie ginącego za horyzontem słońca. Ten widok był tak bardzo podobny do jednego z moich wieczornych wypadów na narty do Jakuszyc. Brakowało mi tego i nadal brakuje. Fiński las zasypany śniegiem jest ogromnym kontrastem dla pustej i nawet nieco szarej Alty.

Północny Punkt Widzenia: Świat z reklamy Coca-Coli. Prawdziwa fińska zima.
A tak wygląda prawdziwa zima, po którą musieliśmy jechać 150 km.
Naszym celem było Enontekiö, czyli pierwsza większa miejscowość w Finlandii. Gdy dojechaliśmy na miejsce, było już po zmroku. Mogliśmy więc przystąpić do tego, po co tak naprawdę w większości tu przyjechaliśmy, czyli do zakupów. Na pierwszy ogień poszedł sklep z pięknymi pamiątkami.

Północny Punkt Widzenia: Świat z reklamy Coca-Coli. Enontekio
Srebro, ręcznie wyszywane ubrania oraz inne pamiątki to coś, co musieliśmy zobaczyć.
Później skierowaliśmy się do centrum miasta. Nie miałem okazji zobaczyć go w sierpniu, bo jadąc od strony Levi omijaliśmy jego najważniejszą część. Powolne zimowe życie, które tam zobaczyłem, przypomniało mi o tytułowej reklamie Coca-Coli. Tym razem to wszystko się zgadza. Jest Północ i mnóstwo śniegu. Są dzieci poruszające się na sankach, kilka sklepów, stary kościół i budynki przystrojone w światła choinkowe. Zatrzymaliśmy się przy jednym z marketów. Nie jest tajemnicą, że w Finlandii większość rzeczy jest tańsza niż w Norwegii. Stąd takie wypady za granicę skutkują często sporymi zakupami (coś jak u nas z Czechami). Wciąż muszę jednak przeliczać ceny, tym razem z euro. Wychodzi więc, że dla mnie wcale nie ma takiego szału z taniością. Najwięcej zyskuję na chlebie, który nagle nie kosztuje 15 zł, tylko 4 zł. W sklepie alkoholowym, najchętniej wybieranym przez Norwegów przyjeżdżających za granicę, znalazłem nawet moje ulubione piwo. Najprawdziwszy belgijski Lindemans Kriek stał sobie na półce. Cena mnie zaskoczyła, bo była nawet niższa niż w Polsce (3 EUR). A skoro już o naszym kraju mowa, to jakimś cudem wśród piw pod szyldem "zagraniczne" znalazło się również Tyskie, trochę odstając od craftowego towarzystwa. Tak, czy inaczej, każda z tamtejszych butelek jest tańsza nawet od najtańszego norweskiego Isbjørna, który smakiem nie grzeszy. Nic więc dziwnego, że specjalnie do tego sklepu alkoholowego przyjeżdżają całe wycieczki autokarami z Alty.

Północny Punkt Widzenia: Świat z reklamy Coca-Coli. Turystyka alkoholowa.
Pasażerowie tego autokaru wrócą do Alty z dobrymi zakupami, głównie wyrobów alkoholowych. Należy jednak uważać na dopuszczalną ilość przewożonego alkoholu przez granicę fińsko- norweską. Dla wyrobów spirytusowych limit na jedną osobę wynosi 1 litr, dla wina 1,5 litra, a dla piw 2 litry.
Paradoksalnie prawdziwą Północ znalazłem w odległości 150 km na południe od Alty. Nie ma w tym nic dziwnego, bo kiedyś już wspominałem, że ten termin, pisany specjalnie wielką literą, nie jest tylko szerokością geograficzną. Finlandia potwierdza moje słowa, porywając małomiasteczkową atmosferą, której w Alcie mi brakuje. Braki w śniegu wynikają natomiast z położenia nad morzem, oddziałującym na ilość opadów oraz fiordów, które niestety mnie od nich chronią. Również odczucie temperatury jest inne. Choć w Finlandii było -10 st. C, to nie czuć było tak tego zimna, jak dzieje się to w przypadku morskiego, wilgotnego powietrza. Wreszcie trzeba wspomnieć, że to w Finlandii znalazłem coś swojskiego. Może to fakt wydania na świat firmy One Way, a może te zaśnieżone drzewa. Nawet słońce postanowiło pożegnać się z nami właśnie w Enontekiö, świecąc ostatnimi promieniami, których nie zobaczymy już na naszej północy.

Pisząc ten post czuję posmak niedawno wypitego Lindemansa. To zaskakujące, jak za sprawą takiej małej rzeczy można przenieść się z pokoju w akademiku w Norwegii do jednego z wrocławskich multitapów. Nagle dźwięk startującego z pobliskiego lotniska samolotu zostaje zamieniony na charakterystyczny stukot kół tramwajów przejeżdżających główną ulicą. Brakuje tylko towarzystwa i zwyczajnych rozmów o głupotach bez językowej niepewności. Dopiero chwilę później okazuje się, że to znów Alta i Północ ze swoimi dwoma stronami. I nawet, gdy "wierzysz tak jak dziecko" lub "czujesz tak jak ja" nie możesz być tylko w tej reklamie Coca-Coli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz