Północny Punkt Widzenia

Biathlon, studia i życie w Norwegii według Człowieka Północy...

Następny przystanek- Le Mans

Odejdźmy na chwilę od tematów przygotowań do zimy. Ubiegła sobota upłynęła bowiem pod znakiem drugiego w tym roku wyścigu z serii World Endurance Championships. Kierowcy w 34. samochodach kategorii LMP1, LMP2, LMGTE Pro i LMGTE Am ścigali się przez sześć godzin na torze Spa- Francorchamps w Belgii. Od kiedy oglądam zmagania długodystansowe, Spa zawsze stanowiło próbę generalną przed najważniejszym wyścigiem sezonu, jakim jest "24 godziny Le Mans". Tak było i tym razem. Na starcie stanęły wszystkie najlepsze zespoły, z Audi i Toyotą na czele. To właśnie ich walka interesowała obserwatorów najbardziej. Liczono przede wszystkim na pokaz możliwości Toyoty i być może nawiązanie wyrównanej walki z niemieckim producentem.
Siły nie były wyrównane. Toyota wystawiła dwa prototypy TS030 Hybrid (numery 7 i 8) przeciwko trzem Audi R18 e-tron quattro (numery 1, 2 i 3). Dodatkowo ekipa z numerem 3 w składzie: Lucas Di Grassi, Marc Gene, Oliver Jarvis jechała e-tronem przygotowanym specjalnie na konfigurację toru w Le Mans, w związku z czym ten samochód był minimalnie dłuższy niż reszta R18 i miał inny pakiet aerodynamiczny. Natomiast u Toyoty nr 7 (Alexander Wurz, Nicolas Lapierre, Kazuki Nakajima), można było zaobserwować nowy body kit, charakteryzujący się innym wyglądem nosa i większymi reflektorami. Nie można również zapominać o innych, prywatnych teamach w klasie LMP1. Na starcie pojawiły się dwie Lole B12/60 zespołu Rebellion Racing oraz ulubione przez pana Grzegorza Gaca HPD ARX 03c należące do Strakka Racing. Oczywiście nie brakło uczestników w pozostałych klasach. Słabsze prototypy klasy LMP2 to przede wszystkim awaryjne Lotusy, jeden Zytek oraz modele Oreca i Morgan z silnikami Nissana. Obie klasy GTE stanowiły samochody Porsche 911 RSR, Aston Martin Vantage V8, Ferrari F458 Italia oraz Chevrolet Corvette C6-ZR1. Wyścigu rozgrywanego z taką stawką nie sposób było odpuścić.
Po starcie o godzinie 14:30 prowadzenie objęło Audi #2 z Loïcem Duvalem za kierownicą. Poważny błąd Andre Lotterera w #1 na pierwszym zakręcie zepchnął zdobywcę pole position na czwarte miejsce. Progres zanotowała Toyota #7, lądując na drugiej pozycji w walce na początku wyścigu. Czołówka wyglądała więc następująco: Audi #2, Toyota #7, Audi #3, Audi #1, Toyota #8, Rebelliony, Strakka i tak dalej. Lotterer szybko odzyskał jednak swoją nadludzką prędkość i na przestrzeni 30 minut powrócił na pierwsze miejsce w wyścigu. Nie brakowało również wypadków. Do pierwszego poważniejszego zdarzenia doszło po godzinie ścigania. Oreca 03- Nissan zespołu Delta- ADR z Antonio Pizzonią za kierownicą uderzył z całej siły w barierę przy zakręcie Eau Rouge. Jak się później okazało, utrata kontroli nad prototypem była spowodowana defektem tylnego zawieszenia.


Konieczna była neutralizacja, w związku z czym na torze ukazał się Safety Car. Jakby tego było mało, dyrekcja wyścigu zabroniła zjeżdżania do alei serwisowej. Wiele ekip, być może przez nieuwagę, złamało ten zakaz, za co pod koniec rywalizacji, po rozpatrzeniu sytuacji przez sędziów, posypały się kary stop & go. Kłopoty dopadły nawet lidera, który pod koniec okresu neutralizacji przebił oponę. Wymiana ogumienia była możliwa jedynie po zjechaniu SC, w związku z czym #1 straciła mnóstwo czasu i na pozycję lidera wstąpił ponownie Loïc Duval. Od tego czasu systematycznie na prowadzeniu następowała zmiana, po każdej wizycie w boxie aktualnego lidera. Za kierownicą zasiadali kolejni kierowcy, zaś różnice w czołówce nadal nie osiągały minuty. Walka o zwycięstwo była więc zacięta. Cały czas liczyła się w niej Toyota, szczególnie bardzo dobrze jadący zespół #7. Marzenia o wygranej skończyły się jednak nieco ponad dwie godziny przed końcem wyścigu. Nastąpiła awaria systemu przeniesienia napędu elektrycznego, w wyniku czego #7 musiała się wycofać z rywalizacji. Od tego czasu było jasne, że zwycięży Audi, lecz nie wiadomo było które. W LMP2 walczyła Oreca #49 zespołu PECOM Racing z Morganem #24 należącym do OAK Racing. Zaś w klasie LMGTE Pro zaciekły bój toczyły: Ferrari #51 AF Corse oraz Aston Martin #98. LMGTE Am to przede wszystkim walka duńskiej ekipy Astona #95, amerykańskiego Ferrari #81 i Corvetty #50. Oczywiście wciąż zdarzały się drobne wypadki.




Niemieckie maszyny pracowały jak zegarek, zjeżdżając na tankowanie dokładnie co 42 minuty. Można więc było pokusić się o wyliczenia, kto będzie musiał zameldować się w pit lane jako ostatni i jaka pozostanie mu przewaga nad resztą. Coraz więcej traciło Audi #3, które stanowiło raczej samochód testowy, niż pretendenta do triumfu końcowego. Przestała się liczyć Toyota #8, nie dając rady ze swoim "starym" body kitem. Zostały więc dwa e-trony: #1 i #2. Nastąpiła ostatnia zmiana kierowców, po której w samochodach zasiedli ponownie: Andre Lotterer i Loïc Duval. Wyścig przyszło więc kończyć tym, którzy go zaczynali. Andre zaczął kręcić niesamowicie szybkie okrążenia, czego efektem był najszybszy czas całego wyścigu: 2'00.435. W końcu o godzinie 19:52, po jedynie 34. minutach jazdy od ostatniego pit stopu, na ostatnie tankowanie zjechało Audi #1. Całość przebiegła tak szybko, że Lotterer zdążył wyjechać jeszcze przed Duvalem. Wtedy już tylko kataklizm mógł odebrać zwycięstwo ekipie Lotterer/Fassler/Treluyer. Jadące na miejscu drugim z kilkusekundową stratą Audi #2 musiało jeszcze ostatni raz zatankować. A stało się to o godzinie 19:55. Ponad pół godziny później, flagę w czarno- białą szachownicę jako pierwszy zobaczył Andre Lotterer w Audi R18 e-tron quattro #1. Na miejscu drugim uplasowali się Duval/McNish/Kristensen, zaś trzecie miejsce przypadło zespołowi Gene/Di Grassi/Jarvis. Jedyna Toyota, która dojechała do mety zajęła czwartą pozycję (kierowcy: Davidson, Buemi, Sarrazin). Wśród teamów prywatnych najlepszy okazał się Rebellion Racing #12 w składzie Prost/Jani/Heidfeld. Takie rozstrzygnięcie oznacza, że w klasyfikacji Mistrzostw Świata Endurance nastąpiła zmiana liderów. Zwycięzcy ze Spa zastąpili dotychczasowych liderów- McNisha, Kristensena i Duvala. W innych kategoriach zwyciężali:

  • LMP2- PECOM Racing Oreca 03 Nissan #49 ( Luis Perez Companc, Nicolas Minassian, Pierre Kaffer)
  • LMGTE Pro- AF Corse Ferrari F458 Italia #51 (Gianmaria Bruni, Giancarlo Fisichella)
  • LMGTE Am- 8 Star Motorsports Ferrari F458 Italia #81 (Vicente Potolicchio, Rui Aguas, Matteo Malucelli)
Szczególnie dramatyczną końcówkę zafundowali sobie zwycięzcy w kategorii LMGTE Pro, dojeżdżając do mety z przebitą oponą, będąc na tym samym okrążeniu, co Aston Martin #98 i Ferrari #71.
Skoro już wiadomo, jak przebiegł ostatni sprawdzian przed 24- godzinnym wyścigiem Le Mans, pozostaje nam już tylko poczekać, jakie wnioski wyciągną z niego poszczególne zespoły. Dla mnie, jako kibica, najważniejsze są emocje, nieoczekiwane zwroty akcji, dramaty, jak w 2010, kiedy to Peugeotom wybuchały silniki, czy w 2011, kiedy po serii wypadków przetrwało tylko jedno Audi i pokonało w pojedynkę koalicję czterech Peugeotów. Właśnie tego oczekuję po tegorocznej edycji legendarnego wyścigu. Dlatego po cichu dopinguję Toyotę, aby była w stanie zastąpić Peugeota i sprawić, że Niemcy zaczną się bać. Następny przystanek- Le Mans, już 22 czerwca. Zapraszam do zobaczenia zdjęć ze Spa na Endurance Info autorstwa Laurenta Chauveau. Na prawdę robią wrażenie.

P.S.: A wkrótce powrócę do tematyki przygotowań do zimy. KEEP NORDIC!              

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz