Północny Punkt Widzenia

Biathlon, studia i życie w Norwegii według Człowieka Północy...

Gdzie ta zima?

Każdy się pewnie zastanawia, po co została podjęta decyzja odnośnie zamiany dystansów i stylów na drugim etapie Tour de Ski w Oberhofie, tuż przed rozpoczęciem całej imprezy. Przypomnę, że zamiast 9 km kobiet i 15 km mężczyzn stylem klasycznym, dziś odbyły się sprinty techniką dowolną. A stało się tak dlatego, że włodarze FIS zaczęli czytać niniejszy blog i wzięli sobie do serca zasadę nr 9 z "How to be nordic", która głosi: "Człowiek północy zawsze będzie preferował technikę łyżwową". Stwierdzili zapewne, że z takim kodeksem się nie dyskutuje i w ostatniej chwili postanowili uczynić Tour de Ski prawdziwym sprawdzianem na bycie człowiekiem północy. Taka jest moja wersja wydarzeń i nic nie poradzę, że Justyna Kowalczyk, a wraz z nią połowa naszego kraju, uważa tę decyzję za krzywdzącą. Byli też tacy, którzy dopatrywali się spisku Norwegów przeciwko reszcie świata i domagali się bojkotu zawodów. Gdy to czytałem na rozmaitych portalach i forach, coraz bardziej zacząłem skłaniać się jednak ku mojej wersji, bo była bardziej prawdopodobna. Widocznie teorie spiskowe mają swoich zagorzałych zwolenników nie tylko w polityce...

Odejdźmy więc od orzekania, kto kogo skrzywdził i jak bardzo. Nie mam zamiaru też bawić się w specjalistę i stwierdzać, czy decyzja naszej zawodniczki jest właściwa, czy też nie. O tym wie ona sama. Zawsze powtarzam, że każdy sportowiec sam steruje swoją karierą i najlepiej czuje, co będzie w danym momencie najwłaściwszym rozwiązaniem. Tak też robię w tym przypadku. Może przez to zabraknie jedynie emocji w rywalizacji kobiet, choć dla mnie od zawsze bardziej interesujące i wyrównane były biegi męskie, więc na tym nie stracę. A teraz czas na prawdziwą przyczynę wszelkich zmian w Tour de Ski. Jest nią fatalna pogoda, która panuje w Oberhofie. Dodatnie temperatury, opady deszczu i mgła (to akurat zmora Oberhofu) spowodowały, że jeszcze do niedawna zawody miały zostać całkowicie odwołane. Wreszcie w niedzielę 22 grudnia zadecydowano, że zarówno prolog TdS, jak i styczniowe zawody biathlonowego Pucharu Świata będą rozegrane na tyle, na ile pozwolą na to warunki śniegowe. Jak widać, jesienno- wiosenna aura pozwoliła na niewiele. Nie było możliwe przygotowanie torów do stylu klasycznego, jak i dłuższej pętli. Po tym, jak zobaczyłem tą pozostałość śniegu na trasach, wcale się temu nie dziwię. Ciekawe, czy zdoła się utrzymać chociaż takie warunki na zawody biathlonowe i na jakich pętlach będą rozgrywane poszczególne biegi. No i jeszcze na domiar złego ta mgła. Ciężki jest ten sezon dla sportów zimowych.

Podobnie jest na naszym podwórku. Mistrzostwa Polski w biathlonie, przeniesione wcześniej z Jamrozowej Polany do Jakuszyc, w ogóle się nie odbyły. Nie było to jednak spowodowane brakiem śniegu, lecz katastrofalnymi warunkami pogodowymi w okolicach Zakopanego i prośbą złożoną przez działaczy tamtejszych klubów o przełożenie zawodów. Przepadła więc okazja do podziwiania najlepszych zawodniczek i zawodników na Polanie Jakuszyckiej? Nie do końca. Z uwagi na to, że obecnie jest to jedyne miejsce w Polsce, gdzie można odnaleźć resztki śniegu, na trening wybrały się tam nasze kadrowiczki, a wśród nich: Krystyna Pałka, Weronika Nowakowska- Ziemniak i Monika Hojnisz. Na facebooku pani Weroniki znalazło się nawet zdjęcie z dzisiejszego dnia i krótki opis warunków pogodowych. Natomiast w drugi dzień Świąt na jakuszyckich trasach można było spotkać Justynę Kowalczyk.

Jak w tym wszystkim ma się odnaleźć amator? Takie pytanie jest moim problemem wśród tych zabaw z pogodą. Wydaje mi się, że znalazłem na to sposób. Póki było to możliwe, jeszcze przed Świętami, biegałem w Jakuszycach. Później jednak komunikaty pogodowe i widok z kamery internetowej były na tyle tragiczne, że nie miałem zwyczajnie chęci się z tym męczyć. A skoro na dole panuje prawie wiosna, to od czego są nartorolki? Nigdy bym się nie spodziewał, że pod koniec grudnia będę odwiedzał rolkostradę w Sobieszowie w wiadomym celu. Przy okazji sprawdziłem, co się tam dzieje i wypatrzyłem, że szykowana jest wypożyczalnia nart. Gdyby tylko spadł śnieg, cały ośrodek miałby szansę pokazać się wreszcie z dobrej strony i zacząć rzeczywiście działać. A póki co można się tam jedynie wybrać na trening techniki, oczywiście łyżwowej. To pewnie wszystko spisek Norwegów :-)  

Gdy spadnie wystarczająco dużo śniegu, ten budynek zamieni się w wypożyczalnię nart...

... a ten asfalt zamieni się w ubitą trasę biegową.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz