Północny Punkt Widzenia

Biathlon, studia i życie w Norwegii według Człowieka Północy...

Mój typ- sprinty w Le Grand Bornand

Po biegach sztafetowych w Le Grand Bornand wiemy już więcej na temat samego obiektu, jak i całych zawodów w tej francuskiej miejscowości. Przede wszystkim potwierdziło się pierwsze wrażenie dotyczące tras. Są one rzeczywiście bardzo łatwe i mało urozmaicone. Na próżno szukać trudnych, naturalnych podbiegów i odcinków prowadzących przez las. Wszystko odbywa się na dość małej powierzchni, na której sztucznie wyznaczono pętle do odpowiednich biegów. W dodatku, albo mi się wydaje, albo tak pokazują to kamery, co chwila trafiają się zjazdy. Zawodników widzimy w rozmaitych miejscach obiektu, np. przy punktach pomiaru czasu, i akurat wtedy muszą oni przemknąć przed kamerą z dużą prędkością. Miejsc do walki jest niewiele. Praktycznie tylko początek pętli jest dość ciekawy, a potem do mety, czy strzelnicy, biegnie się tak łatwo, że każdy mógłby to przebiec razem z zawodnikami. Sam stadion jest zaaranżowany tylko na te zawody, nie imponuje wyglądem i wielkością. Nie jest to więc obiekt, który zasługuje na stałe miejsce w kalendarzu Pucharu Świata. Ale dość już o tym, czas przejść do typowania faworytów na sprinty. Przy nieobecności wielu sław, nie będzie to łatwe zadanie. Tym razem zacznę od rywalizacji mężczyzn.

1. Murowany faworyt:

  • Martin Fourcade- to nie ulega wątpliwości. Jest "na własnym podwórku" i w dodatku jego najgroźniejsi rywale są nieobecni. Najbliższe biegi wydają się więc być spacerkiem po kolejne zwycięstwa. Czy tak będzie na pewno? Myślę, że są zawodnicy, którzy mogą mu to zadanie utrudnić. 

2. Drugie skrzypce:

  • Andreas Birnbacher- po chorobie i słabszych występach w Hochfilzen, pokazał w sztafecie, że nie można go lekceważyć. Ogólnie cała drużyna niemiecka spisuje się we Francji bardzo dobrze. Celne i szybkie strzelanie oraz przyzwoity czas biegu to cechy, z którymi kojarzymy Andiego. Zobaczymy, czy uda mu się powalczyć o podium w jutrzejszym sprincie.

3. Czarny koń rywalizacji:

  • Alexander Os- nikt na niego nie stawia, podobnie jak na Bergera tydzień temu w Hochfilzen. W zasadzie tamten strzał w dziesiątkę był z mojej strony pewnego rodzaju żartem. Bo kto inny mógł być wtedy czarnym koniem rywalizacji, jak nie Lars ze swoimi zdolnościami do sprawiania niespodzianek. Tak pomyślałem, ale sam nie wierzyłem w to, że uda mu się wygrać. I proszę, wyszło jak wyszło. Z Alexandrem jest jednak inaczej. Zdarzały mu się takie wyskoki w okolice podium, jak na Mistrzostwach Świata w Pyeong Chang (zajął wtedy 4. miejsce), czy w zawodach Pucharu Świata w Hochfilzen w sezonie 2008/2009 (był wtedy drugi w sprincie, przegrywając z Bergerem), ale nigdy nie udało mu się stanąć na jego najwyższym stopniu. Później forma znacznie spadła, aż w końcu w zeszłym sezonie prawie w ogóle nie oglądaliśmy go na trasach PŚ. W dodatku nie zmieścił się (podobnie jak Berger) do składu Norwegii w czasie letnich przygotowań. Do obecnych startów trenował więc razem z Larsem z dala od kadry. W poprzednim tygodniu zobaczyliśmy tego efekty u pierwszego "wygnańca". Zobaczymy, jaką dyspozycję zaprezentuje Os. Osobiście życzę mu jak najlepszego startu, głównie z sentymentu. Bo po pierwsze Norweg, a po drugie, tak samo jak ja, leworęczny. 
Wiemy więc wszystko, co może (lub nie) wydarzyć się w biegu sprinterskim mężczyzn. Czas poznać sytuację u pań. I tutaj zaskakująco obędzie się bez murowanej faworytki. Tak będzie najlepiej. Na szczęście obecny sezon raczy nas nieprzewidywalnymi wynikami (przynajmniej w gronie kobiet) i na próżno szukać na podium wciąż tych samych "betoniarek". Równe szanse na podium i zwycięstwo ma więc szeroka grupa zawodniczek, a należą do niej: liderka klasyfikacji generalnej- Gabriela Soukalova, Tora Berger, Andrea Henkel, Irina Starykh i Kaisa Makarainen. Ponadto ostatnio formą zachwyciły: Valj Semerenko, Selina Gasparin oraz Olga Vilukhina. Jeżeli zaś chodzi o miano "czarnego konia rywalizacji" to przypada ono reprezentantce Kanady- Zinie Kocher. Tak, wiem, że to niedorzeczne, ale jej ostatnia zmiana w sztafecie, bardzo zresztą udanej dla Kanady, była zabójcza. Swoją dobrą postawą wywalczyła historyczne czwarte miejsce. Poza tym, taka jest rola "czarnego konia", żeby nikt się nie spodziewał choćby miejsca w dziesiątce, nie mówiąc już o wskoczeniu na podium. Bo w końcu taki jest biathlon i wszystko może się zdarzyć. A poza tym ten różowy karabin pani Kocher... Nie sposób nie życzyć jej dobrych wyników.

Pierwsza zawodniczka wystartuje do sprintu jutro o godzinie 10:30. Natomiast rywalizacja mężczyzn rozpocznie się o 13:15. Nie zapomnijcie obejrzeć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz