Północny Punkt Widzenia

Biathlon, studia i życie w Norwegii według Człowieka Północy...

Biathlon w wydaniu ekstremalnym i inne nieszczęścia

Prawdziwie sportowy weekend nam się trafił. Oprócz zawodów biathlonowego Pucharu Świata w szwedzkim Oestersund mieliśmy do dyspozycji biegi narciarskie w Kuusamo, narciarstwo alpejskie w Kanadzie i USA, a nawet ostatni wyścig sezonu serii WEC w Bahrajnie. Każdy mógł znaleźć coś dla siebie.

Zacznijmy jednak od biathlonu, który w swojej inauguracji sezonu pokazał prawdziwie ekstremalną odsłonę. Najpierw zaskakująca i wietrzna sztafeta mieszana, później odwołanie i przesunięcie startu biegu indywidualnego kobiet z powodu silnego wiatru, aż w końcu dzisiejszy mini huragan. Przypomnijmy, że bieg pościgowy kobiet rozpoczął się zgodnie z planem, o 11:30. Jednak już na pierwszym strzelaniu widać było, że podmuchy wiatru ze śniegiem znacznie utrudniały strzelanie zawodniczkom. Następne wizyty na strzelnicy były jeszcze gorsze. Trudności sprawiało samo oddawanie strzałów, nie mówiąc już o byciu bezbłędnym. Stąd wszystko zajmowało bardzo dużo czasu, a karnych rund było mnóstwo. Przykładowo, na drugim strzelaniu zwyciężczyni sprintu- Ann Kristin Flatland została prawie oślepiona śniegiem. W dodatku wiatr porwał jej okulary. Możecie zobaczyć tę sytuację w poniższym filmie.



Jak widać, z celnością nie było jeszcze tak źle. Po długim mierzeniu, Norweżce udała się sztuka bezbłędnego strzelania. Jedno pudło Daszy to też dobry wynik. Prawdziwy horror przyszedł na trzecim strzelaniu, w pozycji stojącej. Teraz wyobraźcie sobie sytuację, że przy zmęczeniu dystansem musicie trzymać ponad 3- kilogramowy karabin, walczyć z wiejącym prosto w twarz wiatrem i jeszcze celować do krążków o średnicy 11,5 cm. Dopiero wtedy można zrozumieć to, co spotkało zawodniczki podczas tej wizyty na strzelnicy. Wszystko działo się jakby w zwolnionym tempie, a wynik 5/5 był prawie nieosiągalny (udało się to tylko Włoszce Wierer). Rosjanka Ekatarina Iourieva spędziła na stanowisku około 3 minuty, a mimo to zaliczyła 3 karne rundy.

Podobnie było z resztą stawki. Dlatego dyrektor zawodów podjął decyzję o przerwaniu biegu i jego anulowaniu. Trzeba przyznać, że werdykt był dość kontrowersyjny. Część zawodniczek przyjęła to ze zrozumieniem, a część z rozczarowaniem. Zwłaszcza prowadząca Darya Domrachyeva i biegnąca za nią Flatland nie ukrywały zdziwienia.

Z jednej strony można zapytać, czemu nie przerwano zawodów wcześniej, kiedy jeszcze nie było żadnych rozstrzygnięć. Z drugiej strony nie można było biernie przyglądać się temu, co działo się na strzelnicy, bo zaczęło się robić nie tylko przypadkowo, ale też niebezpiecznie. Osobiście uważam, że lepiej późno, niż wcale i podjęta decyzja, choć krzywdząca niektóre zawodniczki, była konieczna. W związku z brakiem poprawy warunków atmosferycznych, bieg pościgowy mężczyzn również został odwołany. Liderzy klasyfikacji generalnych się więc nie zmienili. Nadal są nimi Gabriela Soukalova i Martin Fourcade.

Oestersund pożegnało się więc z biathlonistami bardzo nieprzyjemnie. Mam nadzieję, że w Hochfilzen będzie już normalnie i uda się rozegrać wszystkie zaplanowane konkurencje. Takich problemów nie mieli natomiast biegacze narciarscy, którzy dziś kończyli inauguracyjny cykl Ruka Triple. Panie ścigały się na dystansie 10 km, zaś panowie na 15 km. Oba biegi były rozegrane techniką dowolną, a startowano z przewagą wypracowaną w pozostałych biegach całego weekendu. Była to więc pierwsza okazja dla specjalistów od łyżwy, takich jak Therese Johaug, Charlotte Kalli, czy Marcusa Hellnera, na pokazanie się z dobrej strony. Poniekąd im się to udało. Wśród kobiet wygrała Marit Bjoergen przed Kallą i Johaug (Justyna Kowalczyk przybiegła tuż za podium), zaś w rywalizacji mężczyzn triumfował Martin Johnsrud Sundby przed dwoma Rosjanami: Legkovem i Vylegzhaninem. Hellner gonił z dalekiego miejsca, ale zabrakło mu sił na ostatniej pętli i udało się jedynie wskoczyć na 7. lokatę. Dzisiejsi zwycięzcy są jednocześnie liderami klasyfikacji generalnych Pucharu Świata. Potwierdził się niestety znany schemat: u panów rywalizacja jest wyrównana i ciekawa, a u pań wciąż te same nazwiska na czele.

Czas zostawić Europę i udać się do Ameryki Północnej, gdzie swoje pierwsze w tym sezonie konkurencje szybkościowe rozgrywali narciarze alpejscy. Panowie udali się do kanadyjskiego ośrodka w Lake Louise, gdzie czekał na nich zjazd i supergigant. W zjeździe najlepszy okazał się Włoch Dominik Paris. Aksel Lund Svindal był (dopiero) czwarty i na pewno będzie chciał się odegrać. Ma do tego okazję o 19:00 naszego czasu, kiedy rozpocznie się SG. Kobiety natomiast po raz pierwszy mierzyły się z trasami w Beaver Creek w USA, gdzie za rok odbędą się mistrzostwa świata. W zjeździe i supergigancie wygrała ta sama osoba- Lara Gut. Szwajcarka od początku sezonu imponuje formą. Wygrała już inauguracyjny slalom gigant w Soelden a po dobrej postawie w Ameryce umocniła się na prowadzeniu w klasyfikacji generalnej PŚ. Miała jeszcze okazję do zdobycia większej liczby punktów w dzisiejszym slalomie gigancie, ale właśnie wypadła z trasy. Ciekawe, co na poczynania Lary powie Lindsey Vonn, która po odnowieniu kontuzji jeszcze nie powróciła do rywalizacji.

I na koniec coś niezwiązanego ze sportami zimowymi, czyli ostatni wyścig z serii World Endurance Championship. Jako miejsce zakończenia sezonu został wybrany słoneczny Bahrajn. Jeszcze przed wyścigiem było wiadomo, że tytuł mistrzów świata trafi do kierowców Audi: Toma Kristensena, Loica Duvala oraz Allana McNisha. Nie było więc specjalnych emocji. Jedynie Toyota chciała udowodnić, że ma coś do powiedzenia w walce z niemiecką marką. Po szczęśliwej wygranej w Fuji (wyścig przerwany z powodu ulewy) i niepowodzeniu w Szanghaju (wypadek prowadzącego samochodu na godzinę przed końcem) japoński producent wystawił ponownie dwa samochody. Oba spisały się bardzo dobrze w kwalifikacjach, zajmując dwie czołowe pozycje. Wyścig również poszedł po myśli Toyoty. Co prawda samochód #7 musiał wycofać się już po 64 okrążeniach, ale ekipa #8 (Buemi, Davidson, Sarrazin) zwyciężyła po sześciu godzinach rywalizacji. Drugie miejsce przypadło Audi #1 (Lotterer, Treluyer, Fassler), zaś na najniższym stopniu podium znalazła się Oreca 03- Nissan #26 zespołu G- Drive Racing (Rusinov, Martin, Conway) z kategorii LMP2. Stało się tak w wyniku niepowodzenia reszty prototypów LMP1. Jak zawsze spustoszenie na torze siały samochody Lotusa. Już w pierwszych minutach wyścigu zdołały uszkodzić jedno Porsche oraz Morgana po czym zakończyły rywalizację na dwóch ostatnich miejscach. Przynajmniej było śmiesznie...    

1 komentarz:

  1. artykuły są tu ciekawe i zawierają sporo informacji, można by powiedzieć że
    napisał to ''zawodowiec", gratulacje

    OdpowiedzUsuń