Północny Punkt Widzenia

Biathlon, studia i życie w Norwegii według Człowieka Północy...

Uzależniony od norweskiego jedzenia

W Alcie nie ma nie tylko świateł drogowych na skrzyżowaniach, ale też ani jednego ze znanych fast foodów. Na próżno szukać wielkiego M, czy też siwobrodego gościa w okularach, nie mówiąc już o B- Kingu. Tych pozycji raczej nie mamy w menu. Ale za to mamy przeróżne sklepy sieciowe, do których zwykle chodzi się na zakupy, żeby ugotować sobie coś dobrego na obiad. Warto dodać, że ich nazwy w ogóle nie są podobne do tych, które znamy z naszego podwórka, czy nawet naszych sąsiadów z Niemiec i Czech. Tu wszystko wygląda tak, jakby deweloper tworząc grę komputerową nie dostał licencji na używanie znaków firmowych Lidla, Tesco i reszty. Zamiast tego mamy Rema 1000, Kiwi i Bunnpris. Na pierwszy rzut oka te nazwy wydają się być nawet nieudolnymi próbami zastąpienia znanych sieci. Jak jest w rzeczywistości i ile kosztują codzienne zakupy?


Zwykle wybieram Kiwi, bo podobno oferuje najniższe ceny. Poza tym jest najbliżej. Co prawda "najbliżej" oznacza mniej więcej tyle, że do tego sklepu robię powiedzmy 100 kroków, a do Bunnpris miałbym 150. Rema 1000 to już w ogóle daleko, bo całe 500 kroków. Tak tu wygląda chodzenie na zakupy. Jak już wchodzę do sklepu, podkreślam najtańszego, wszystkie produkty są potwornie drogie, co akurat normalne w Norwegii. Na szczęście, jak na razie zauważam, wszystko jest jednocześnie bardzo dobre i zdrowe. Mogę kupić nawet "najtańszą" z szynek, a i tak będę się nią delektował, bo po prostu będzie wysokiej jakości. Podobnie jest z nabiałem, który również jest wspaniały. Tak więc za ceny niczym w Almie, mamy odpowiednią jakość. Wobec takiego stanu rzeczy łatwo się wręcz uzależnić od kupowania przeróżnych smacznych rzeczy, co skutkowałoby rychłą pustką w portfelu.

Mówienie o tym, że jest drogo, bez podawania liczb nie ma sensu. Tak więc dla przykładu przytoczę przybliżone ceny produktów, które kupuje się najczęściej:

  • chleb - średnio 30 NOK (~13 zł)
  • jogurt - średnio 10 NOK (~4,5 zł)
  • sok - średnio 20 NOK (~9 zł)
  • woda 1,5 l - średnio 12 NOK (~5,4 zł) na szczęście tutaj woda z kranu jest tak dobra, że wszyscy wokół decydują się ją pić, zamiast każdorazowo kupować butelkę
  • piwo 0,5 l - średnio 50 NOK (~22,5 zł) w sklepie i 70 NOK (~31 zł) w barze
Więcej nie pamiętam, za wszystko serdecznie żałuję. Postanawiam się poprawić i więcej nie kupić. Właśnie tak można poczuć się po każdych zakupach, gdy przypadkiem nagle zechce się przeliczyć korony na złote. Nie polecam, bo zawał serca murowany. Na Północy nie warto porównywać cen do tych z Polski, bo podobnie jak wiele dziedzin życia, również ta najbardziej codzienna okazuje się odbiegać od znanych realiów. W takim razie rodzi się pytanie, jak biedni studenci radzą sobie w tak ciężkiej sytuacji? Pisałem o tym już wcześniej, że norwescy studenci wiodą nieco inny tryb życia i zwykle posiadają dodatkową pracę lub przynajmniej otrzymują odpowiednie wsparcie od rodziców, czy czasem od rządu. Międzynarodowi mają trochę gorzej, bo na stypendium rządowe nie ma szans, a i pracę trudno znaleźć bez znajomości norweskiego. Mówiąc krótko życie tu jest dobre, ale ma swoją cenę. Zupełnie jak ta gra komputerowa ze wszystkimi dodatkami, której deweloper nie dostał licencji na znaki firmowe...

2 komentarze:

  1. Rozumiem, że bierzesz pod uwagę wyłącznie piwo kraftowe ;) - ale za zwykłego pilsa (Tuborg, Borg) - jest średnio 25 NOK. 70 - to nawet na Urlikenie nie zapłaciłem ;)

    (Jedyny chleb jaki brałbym pod uwagę to Kneip z FirstPrice - średnio 7 NOK)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 70 NOK kosztuje mój ulubiony jak dotychczas Bayer, oczywiście "from the tap" ;). U nas najtańszy w sklepach jest Isbjørn i kosztuje tak mniej więcej 25- 29 NOK za 0,5 l.

      No i Kneip z First Price to prawda, że jedynie 7 NOK, ale z drugiej strony zwykle gdy chodzę na zakupy, to już go nie ma. Ostatnio tylko rano udało mi się go wziąć. I tak często nie kupuję chleba, bo takie "femti kilo" jak ja nie przejada tego ogromnego bochenka :)

      Usuń