Północny Punkt Widzenia

Biathlon, studia i życie w Norwegii według Człowieka Północy...

Puchar Świata w Szklarskiej Porębie, odc. 3

Czas na ostatni obiecany odcinek relacji z zawodów Pucharu Świata w Szklarskiej Porębie. Tym razem będzie krótko i na temat, bez większych refleksji, czego dopuściłem się ostatnio. A to dlatego, że chyba większość z Was zdążyła już o całej imprezie zapomnieć, a i bieżące sprawy nie mogą pozostać bez komentarza. Tak więc na początek kilka słów o tym, jak w Polsce czuli się zawodnicy, a konkretnie Noah Hoffman i jego znajomi.
Noah Hoffman dobiega do mety biegu na 15 km stylem klasycznym.

Noah Hoffman prowadzi bloga, na którym umieszcza zwykle jakieś ciekawe informacje o swoich treningach i zawodach. Tak było również w wypadku Szklarskiej Poręby. Swoją relację z pobytu "u nas" wzbogacił kilkoma zdjęciami. Możecie to zobaczyć tutaj. Pierwszego dnia, który był przeznaczony na treningi, wszystkich przytłoczyły warunki na trasach. I tak bardzo dobrze się stało, że w ogóle był śnieg, lecz był on bez porównania gorszy od tego, na którym mieli okazję jeszcze nie tak dawno trenować we Włoszech. Wielu zawodników zadecydowało startować w Jakuszycach na starszych nartach, niż zwykle, z uwagi na kamienie, przedzierające się przez warstwę śniegu. Dużo mówiło się o braku czołowych zawodników z krajów skandynawskich. Powodowało to dziwne uczucie, że zawody nie przypominają prawdziwego Pucharu Świata. Nie mniej jednak, wciąż były do zgarnięcia punkty do klasyfikacji generalnej. Ponadto, co ciekawe, Noah zwrócił uwagę na zapach panujący na dworze. Skarżył się na dym z opalanych węglem domów. Inni zawodnicy obawiali się również jakości wody z kranów, dlatego decydowali się na używanie butelkowanej. Na plus natomiast ocenił zaplecze, jakie oddano do dyspozycji ekipom. Przeznaczono bowiem aż 3 kontenery dla serwisantów nart i zawodników z USA. Dni zawodów były już bardziej pozytywne pod kątem pogody. Trasy zostały wyczyszczone przez ciężko pracujących wolontariuszy. Zasypano je świeżym śniegiem znajdującym się obok. Ponadto zawodnikom podobały się reakcje zgromadzonej publiczności, zwłaszcza na sprintach. Amerykanie i Kanadyjczycy będą również dobrze wspominać hotele, w których przebywali. Przykładowo Kikkan Randall otrzymała drobny prezent od obsługi w postaci kryształowej wazy. Tak więc z punktu widzenia zawodnika, impreza w Szklarskiej Porębie była udana.

A teraz kilka słów o pracy wolontariuszy. Tej grupie osób należą się największe słowa uznania. Zwykle to właśnie jakość wykonania "czarnej roboty" świadczy o powodzeniu całego przedsięwzięcia. Tak było i tym razem. W dzień treningów, czyli w piątek, wszyscy wolontariusze przerzucali łopatami czysty śnieg, leżący poza trasami, aby pokryć jego brudną warstwę. Ponadto jeszcze tydzień wcześniej dowożono śnieg z wyższych partii gór, który usypywali zwyczajni ludzie chętni do pomocy. Atmosfera była napięta, bo bez tego wszystkiego, o udanych zawodach PŚ moglibyśmy tylko pomarzyć. Dni biegów to już inne zadania i obowiązki, a wśród nich kontrola antydopingowa. Bez zbytniego wdawania się w szczegóły, chodziło o przydzielenie wolontariusza do danego zawodnika, aby pilnował go aż do czasu przyprowadzenia do punktu kontroli antydopingowej. Ponadto każdy wolontariusz posiadał akredytację, umożliwiającą wstęp w każde miejsce Polany Jakuszyckiej. Była to dobra okazja do dowiedzenia się czegoś o zawodnikach. A jako, że SadurSky ma swoich ludzi nawet tam, to wszedł w posiadanie kilku informacji. Otóż, mężczyźni znacznie luźniej podchodzą do startów i wszystkiego, co się dzieje wokół. Nie ma żadnych problemów z rozmową, czy autografem. Panie natomiast raczej się spinają, nie są otwarte na fanów. Jedynie Amerykanki można uznać za w miarę miłe. Nawet Justyna Kowalczyk na rodzimej ziemi, po wygranym biegu nie emanowała jakimś szczególnym ciepłem w kierunku wolontariuszy. Widocznie takimi prawami rządzi się to środowisko. Bardzo jestem ciekaw, jak wyglądałaby sytuacja, gdyby Szklarską Porębę odwiedziły kadry Norwegii, Szwecji i Finlandii. No cóż, może innym razem.

Pracy było dużo, ale wszyscy wykonali powierzone obowiązki. Po wszystkim pozostanie świadomość, że dzięki każdemu pojedynczemu elementowi zawody Pucharu Świata w Szklarskiej Porębie odbyły się na takim poziomie, jaki chcieli zobaczyć zawodnicy, kibice oraz działacze FIS. Dotarliśmy tym samym do końca relacji z tego wyjątkowego wydarzenia. Aż chciałoby się powiedzieć: i ja tam z nimi byłem, a com widział i słyszał w posty umieściłem.

P.S: Na koniec ważna wiadomość. Ole Einar Bjoerndalen kończy dziś 40 lat. Z tej okazji życzmy wszyscy Królowi Biathlonu jak najlepszego występu na Igrzyskach Olimpijskich w Soczi i jeszcze wielu zwycięstw. Niech nam żyje i panuje 100 lat. Gratulerer med dagen Ole Einar! Lykke til i Sochi!
 

SadurSky udaje się natomiast na krótki odpoczynek po tym, jak jego Fischery zostały poważnie ranne i musi coś na to zaradzić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz